**Dziennik, 12 maja 2024**
Matka Krysi tylko ciężko wzdychała, patrząc na swoją piękną córkę. Barbara nie mogła jej przekonać, iż nie warto całego życia czekać na księcia z bajki. To się nie zdarzy.
Krysiu, żyjesz jak w marzeniach. Rozejrzyj się ilu porządnych chłopaków jest wokół? Twój kolega z klasy, Wojtek czy Marek, to dobrzy ludzie, a ty choćby nie chcesz z nimi porozmawiać, gdy przychodzą pod dom. Wyjdź, przejdź się, może zrozumiesz, iż zwykli chłopcy też mają dobre serce.
Mamo, nie potrzebuję dobrego serca. Potrzebuję, żeby był przystojny, a w naszej wsi takich nie ma. Nikt mnie nie wart. Spójrz na mnie! Czy jest tu choć jeden, który zasługuje na mnie? mówiła Krysia, prostując się, przez co jej zgrabna sylwetka wyglądała jeszcze lepiej.
Matka tylko kręciła głową.
Córko, urodzić się piękną to nie to samo, co urodzić się szczęśliwą. Od wieków się to mówi, i życie zawsze to potwierdza.
Krysia słyszała to od dziecka, ale nigdy się nie zastanawiała. Im była starsza, tym bardziej wierzyła, iż piękni ludzie zawsze będą szczęśliwi. Przyzwyczaiła się, iż wszyscy się nią zachwycają.
Jaka śliczna dziewczynka! Te oczy, ten uśmiech! a ona tylko się uśmiechała, ktoś częstował ją cukierkiem, którego nigdy nie odmawiała.
W przedszkolu zawsze grała księżniczkę, w szkole każda dziewczyna chciała być jak ona. Nie rozumiała, iż nadmiar uwagi może ją zgubić. Barbara często o tym myślała, ale córka, pewna siebie, chciała u boku tylko przystojniaka. Kolegów, którzy się nią interesowali, odprawiała z ironicznym uśmieszkiem.
No przecież widzą, kto jest kim myślała.
Barbara tłumaczyła, iż przystojni mężczyźni rzadko bywają dobrymi mężami. Krysia wierzyła w coś przeciwnego. Słabo się uczyła, po szkole poszła do technikum. Tam też nie znalazła godnego kandydata.
Mamo, nie potrzebuję zwykłych Wojtków i Marków. Doczekam się swojego szczęścia mówiła, gdy matka wspominała o małżeństwie.
Chłopaków wokół niej nie brakowało, ale z czasem wiejscy chłopcy zrozumieli, iż Krysia jest nieosiągalna, i odpuścili. Koleżanki i koledzy pobrali się, urodzili dzieci, a ona wciąż sama.
Jadę do miasta. Tu nie ma dla mnie przyszłości oznajmiła Barbarze i wyjechała.
Matka nie protestowała. Zmęczyło ją przekonywanie córki, iż czas ucieka. Krysia skończyła trzydzieści lat, a wciąż nie znalazła tego jedynego. W końcu trafiła do solidnej firmy. I tam poznała dyrektora, Jacka takiego, jakiego zawsze sobie wyobrażała. Jego maniery, głos, uśmiech, a zwłaszcza rysy twarzy, zrobiły na niej wrażenie.
Jacek był pierwszym mężczyzną, który ją zainteresował. Nie miało znaczenia, iż był żonaty i miał dzieci. Chciała pięknego dziecka, takiego jak ona sama.
Nic, iż Jacek ma rodzinę. I tak dostanę, czego chcę myślała.
Uwiedzenie dyrektora nie było trudne. On sam od pierwszego wejrzenia zauważył jej urodę. Zaprosił ją na kolację.
Krysiu, nigdy nie spotkałem tak pięknej kobiety. Szkoda, iż nie poznałem cię wcześniej. Niestety, mam rodzinę i nie mogę jej porzucić mówił szczerze. Ale chętnie będziemy się spotykać.
Jacku, nie martw się. To tylko zabawa odpowiedziała, a on odetchnął z ulgą.
Wkrótce Krysia zaszła w ciążę. Jacek pomagał finansowo, a ona była szczęśliwa. Całe swoje serce oddała synowi, Darkowi. On stał się sensem jej życia.
Darko wyrósł na przystojnego i mądrego chłopaka. Zawsze najlepszy w szkole, wygrywał olimpiady, uprawiał sport. Krysia była z niego dumna. On jednak nie interesował się dziewczynami, które za nim szalały. Matka zaczęła się martwić.
Czyżby powtórzył mój błąd? Niech tylko nie czeka na idealną księżniczkę ale nie odważyła się z nim porozmawiać.
Darko skończył studia, dostał dobrą pracę. Gdy miał prawie trzydzieści lat, zadzwonił do matki:
Mamo, zakochałem się. Przyjeżdżamy z Olą. Ona jest wspaniała.
Krysia ucieszyła się, przygotowała stół, wyjęła wino. Gdy jednak zobaczyła Olę, uśmiech zniknął z jej twarzy. Dziewczyna była sympatyczna, ale zwyczajna, nie piękność.
Witaj, bardzo mi miło powiedziała Ola łagodnie. Darko dużo o pani mówił.
Przy stole Krysia milczała, rozgoryczona. Gdy Darko odprowadzał ją do drzwi, wybuchnęła:
Dlaczego ona? Wokół tyle ładniejszych dziewczyn!
Mamo, kocham Olę. Jest dobra, mądra i dla mnie najlepsza!
Popatrz na siebie i na nią! To nie jest dobry wybór!
Nie zmienię zdania. Już składamy papiery.
Krysia zrozumiała, iż nie przekona go.
Ola urodziła córkę, z czasem rozkwitła. Awansowała w pracy, a Darko był z niej dumny. Żyli szczęśliwie. Krysia jednak wciąż uważała, iż synowa jest niewarta jej syna.
Minęły lata. Wnuczka dorosła, wyszła za mąż. Krysia się zestarzała, chorowała. Gdy trafiła do szpitala, lekarz powiedział Darkowi:
Nie może już mieszkać sama.
Ola od razu zaproponowała:
Niech zamieszka z nami.
Krysia była trudną podopieczną, odtrącała pomoc. Ale Ola nigdy nie narzekała. Pewnego dnia, gdy Krysia na chwilę wróciła do siebie, szepnęła:
Wybacz mi, córeczko
Ola przytuliła ją.
Wszystko w porządku. Kochamy panią.
Tej nocy Krysia odeszła, z ledwo widocznym uśmiechem.
**Lekcja: Piękno przemija, ale dobroć zostaje.**