Nie mogę zdzierżyć, co sąsiadka wyprawia na balkonie. Przecież tu mieszkają dzieci

mamotoja.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: Matka dwojga dzieci jest oburzona zachowaniem sąsiadki, fot. AdobeStock/Lazy_Bear


Piszę do was, bo nie mogę dłużej milczeć. Mieszkamy na spokojnym, rodzinnym osiedlu, gdzie dzieci bawią się na podwórku, a sąsiedzi zwykle dbają o dobre relacje. Niestety, od początku wakacji coś się zmieniło. Nasza sąsiadka z piętra obok zaczęła regularnie opalać się topless na balkonie. I to nie jest kwestia, iż ktoś spojrzy przez sekundę – jej balkon widać z wielu mieszkań, także z pokoju moich dzieci.

Opalanie topless na balkonie a życie rodzinne

Mam dwójkę dzieci w wieku szkolnym. Z balkonu widzą wszystko, a sąsiadka choćby nie próbuje chociaż trochę się zakryć. Wystawia leżak, zakłada tylko dół od skąpego stroju kąpielowego i wyleguje się godzinami. Nie ukrywam – dla dorosłych to może być temat do żartów, ale dla mnie jako matki jest to po prostu nieprzyzwoite.

Nie chcę, żeby moje dzieci od najmłodszych lat oglądały takie sceny. Rozumiem, iż każdy ma prawo do prywatności, ale balkon w bloku to jednak nie jest zamknięty ogród. Tutaj sąsiedzi widzą się nawzajem, dzieci biegają między mieszkaniami, a mężowie – nie ukrywajmy – nagle bardzo chętnie wychodzą „podlać kwiaty”.

Mężowie patrzą, dzieci pytają

Najbardziej drażni mnie fakt, iż stało się to atrakcją całego osiedla. Panowie z bloków obok dziwnie często zaczęli spędzać czas na swoich balkonach. Niektórzy choćby komentują półgłosem, jakby to była rozrywka. Moje dzieci z kolei zadają pytania: dlaczego ta pani nie ma stanika? Jak mam im tłumaczyć takie zachowanie?

Nie jestem pruderyjna. Rozumiem, iż ciało jest czymś naturalnym, ale w przestrzeni wspólnej powinniśmy brać pod uwagę innych. Tym bardziej iż są tu rodziny, starsi ludzie, młodzież. Każdy ma inne granice przyzwoitości.

Gdzie kończy się prywatność, a zaczyna brak szacunku?

Może ktoś powie, iż to jej balkon, jej sprawa. Ale jeżeli puszczę głośno muzykę, też będzie to „moje prawo”, a jednak sąsiedzi mogą czuć się skrzywdzeni. Tak samo tutaj – jej decyzja wpływa na innych.

Próbowałam z nią rozmawiać. Odpowiedziała krótko, iż „to jej ciało i jej balkon”. I koniec. Zostałam z poczuciem bezsilności, bo przecież nie pójdę z tym na policję. A jednak czuję, iż granica została przekroczona.

Beata, mama Mai i Kacpra


Chcesz skomentować albo opisać własną historię? Napisz do nas na adres: redakcja@mamotoja.pl. Czekamy na Twoją opinię.

Zobacz też: Mamy 4 dzieci, więc nam się należy dom w spadku. Teść postawił chory warunek

Idź do oryginalnego materiału