Nie muszę chyba dodawać, iż to wszystko moja wina! szlochała siostra mojego chłopaka, Aleksandra. choćby nie wyobrażałam sobie, iż coś takiego może się wydarzyć! A teraz zupełnie nie wiem, co dalej robić. Nie mam pojęcia, jak to wszystko opanować, żeby nie wyjść na idiotkę.
Aleksandra wyszła za mąż kilka lat temu.
Po ślubie zapadła decyzja, iż młodzi będą mieszkać z matką męża, panią Zofią. Jej rodzice mieli duże, trzypokojowe mieszkanie w Warszawie i tylko jednego syna.
Jeden pokój zostawiam sobie, a reszta wasza! oświadczyła teściowa. Wszyscy jesteśmy kulturalni, więc myślę, iż się dogadamy.
Przecież możemy się zawsze wyprowadzić! pocieszał ją mąż, Marek. Nie widzę w tym nic złego, żeby spróbować życia pod jednym dachem z mamą. jeżeli się nie uda, w każdej chwili wynajmiemy coś na mieście
Tak właśnie zrobili. gwałtownie wyszło na jaw, iż takie mieszkanie razem to wyzwanie. Zarówno Aleksandra, jak i pani Zofia bardzo się starały, ale z każdym dniem było coraz trudniej. Nawracające nieporozumienia co chwilę wybuchały, a kłótnie były coraz częstsze.
Sam mówiłeś, iż jeżeli nie wydoli, to się wyprowadzimy! płakała Aleksandra.
I niby co? Przecież nic takiego się nie dzieje śmiała się protekcjonalnie teściowa. To drobiazgi, szkoda się przez nie pakować i zrywać całą umowę.
Dokładnie rok po ślubie Aleksandra zaszła w ciążę i urodziła zdrowego synka, Bartosza.
Narodziny wnuka zbiegły się w czasie z tym, iż pani Zofia straciła pracę i nie mogła znaleźć nowej wiadomo, iż pracodawcy niechętnie patrzą na kobiety w wieku przedemerytalnym. Aleksandra i teściowa były więc na siebie skazane przez 24 godziny na dobę żadna nie miała gdzie wyjść, żadna nie miała pracy. Atmosfera w domu pogarszała się z każdym kolejnym tygodniem.
Marek jedynie wzruszał ramionami, kiedy słuchał ciągłych żalów sam był jedynym żywicielem rodziny.
Teraz nic nie zrobimy, nie możemy zostawić mamy samej, bo nie ma pieniędzy na życie. Nie mogę jej porzucić, a mnie nie stać na wynajem i równoczesną pomoc matce. Jak tylko mama znajdzie pracę, wyprowadzimy się! obiecywał.
Jednak cierpliwość Aleksandry powoli się kończyła. Spakowała swoje rzeczy oraz synka i przeniosła się do swojej matki, pani Jadwigi. Odchodząc powiedziała tylko Markowi, iż do mieszkania jego matki już nie wróci. jeżeli mu naprawdę zależy na ich rodzinie, to musi coś wymyślić.
Aleksandra była pewna, iż ukochany bardzo za nią tęskni i spróbuje ją natychmiast odzyskać, ale bardzo się pomyliła.
Od przeprowadzki do matki minęły już ponad trzy miesiące, a Marek ani razu nie próbował ściągnąć Aleksandry z powrotem. Mieszka z matką, kontaktuje się z żoną i synem przez Internet po pracy, a w weekendy odwiedza ich w domu teściowej.
Marek ma teraz wygodnie dwie kobiety o niego dbają na zmianę, matka współczuje, bo żona zabrała syna, a sam nie musi się na co dzień zajmować dzieckiem. W sumie jest wygranym w tej sytuacji! I pani Zofia tak naprawdę nie straciła zbyt wiele z tej całej historii.
Tylko Aleksandra w tej sytuacji nie jest szczęśliwa. Bardzo kocha męża, mimo świadomości, iż jego zachowanie zostawia wiele do życzenia.
Na co liczyłaś, kiedy wychodziłaś? pyta Marek. Możesz wrócić, jeżeli chcesz.
Prawdopodobnie nie zamierza zostawiać matki i szukać osobnego mieszkania. Na urlopie macierzyńskim nie ma przecież żadnych środków, by to zrobić.
Czy to naprawdę koniec tej rodziny?
Czy Aleksandra ma choć cień szansy, żeby wrócić do domu teściowej i nie stracić całej swojej godności?














