Wakacje, które nie rujnują budżetu
Nie masz pieniędzy na wyjazd nad morze? Nie szkodzi. Twoje dziecko i tak nie będzie pamiętać, czy spało w hotelu trzygwiazdkowym czy na podłodze w namiocie. Zapamięta za to, czy się razem śmialiście, czy miało twoją uwagę, czy czuło się wolne, beztroskie i ważne.
Wakacje wcale nie muszą być drogie. Naprawdę. Przekonałam się o tym wtedy, gdy z różnych powodów nie mogliśmy nigdzie wyjechać – i zamiast płakać nad niespełnionym urlopem, zaczęliśmy... wymyślać. I tak powstały nasze najpiękniejsze, najtańsze i
najbardziej prawdziwe wakacje.
Oto 7 pomysłów, które przetestowałam i polecam wam z całego serca.
1. Balkonowy biwak lub domowy camping
To był hit. Rozstawiliśmy namiot na balkonie (może być też pod stołem), zrobiliśmy "ognisko" z lampek choinkowych i piekliśmy pianki w piekarniku.
Śpiwory, latarki, historie o duchach – wszystko jak na prawdziwym obozie. Dla dziecka to wielka przygoda. A koszt? Zero złotych. Wystarczy tylko trochę wyobraźni i chęci.
2. Dzień tematyczny: każdy z innym światem
Raz byliśmy w dżungli (zielone koce, liście z papieru i przekąski z banana), raz w królestwie wróżek, raz w kosmosie. Wymyślaliśmy kostiumy, robiliśmy dekoracje z tego, co było pod ręką.
Można też urządzić dzień włoski – pizza z dużą ilością sera i nauka podstawowych słów po włosku. Albo dzień sportu – z domową olimpiadą. Dzieci uwielbiają wcielać się w role, a ty masz okazję trochę się powygłupiać.
3. Wycieczka do lokalnego zoo
Wcale nie trzeba jechać do dużego ogrodu zoologicznego za 100 zł od osoby. W wielu miastach działają małe minizoo, zagrody edukacyjne, gospodarstwa agroturystyczne z alpakami, królikami i kucykami. Koszt? Często 10–15 zł za wstęp.
Dla dziecka kontakt ze zwierzętami to ogromna frajda, a przy okazji można porozmawiać o trosce, naturze i odpowiedzialności.
4. Piknik w parku lub lesie
To niby banał, ale działa zawsze. Pakujemy koc, kanapki, owoce i lemoniadę. Do tego piłka, bańki mydlane, może frisbee. I jesteśmy offline – bez telefonów, bez pośpiechu.
Czasami w parku rozstawiają się animatorzy, są darmowe warsztaty, występy. Trzeba tylko trochę poszukać i sprawdzić lokalne wydarzenia. Prawdziwy relaks za grosze.
5. Wyprawa na targ lub bazarek
To pomysł zaskakująco dobry. Zabieram dziecko na pobliski targ, daję mu 10–20 zł i mówię: "Kup, co chcesz na dzisiejszy obiad albo deser". Dziecko uczy się planowania, podejmowania decyzji, liczenia pieniędzy. Potem razem gotujemy coś z tych składników.
Małe, codzienne, ale naprawdę wartościowe.
6. Skarby w mieście – tworzymy własną mapę przygód
Tworzymy mapę skarbów – sami. Zaznaczamy interesujące miejsca: fontannę, rzeźbę, stary dąb, plac zabaw z wielką zjeżdżalnią, mural, którego wcześniej nie zauważyliśmy. Chodzimy od punktu do punktu, a w każdym dziecko dostaje zadanie: narysuj coś, zrób
zdjęcie, znajdź coś konkretnego.
To trochę jak gra terenowa – a przy okazji dziecko zaczyna inaczej patrzeć na swoją okolicę.
7. Domowa pracownia – kreatywny chaos
Kartony, papier, klej, farby, guziki, sznurki, nożyczki. Co tylko mamy w domu. Raz robimy miasto, raz lalki z łyżek, raz własną grę planszową. Dzieciaki kochają tworzyć coś z niczego. A ja kocham ten bałagan, ten proces, te ręce umazane farbą i dumę w oczach,
kiedy mówią: "Zrobiłem to sam!".
Bo liczy się nie miejsce, tylko bycie razem
Nie mówię, iż wyjazdy są złe. Oczywiście, iż marzę o wspólnych wakacjach nad morzem, o pokazaniu dziecku świata. Ale wiem, iż najważniejszy świat, jaki mogę mu dać, to ten, w którym jesteśmy blisko.
W którym mnie naprawdę ma – z uwagą, z czasem, z ciekawością. I wiem też, iż największe przygody często kosztują mniej niż kawa na stacji benzynowej.
Nie masz pieniędzy na wakacje? To nie koniec świata. To początek czegoś innego. Może choćby bardziej wartościowego.