W małym miasteczku, gdzieś w okolicach Poznania, w przytulnym mieszkaniu na obrzeżach, rozgorzała prawdziwa rodzinna burza. Alicja, dwudziestopięcioletnia młoda matka, stała przy kołysce swego synka, czując, jak w środku gotuje się od gniewu i zmęczenia. Jej opowieść to krzyk duszy kobiety rozdartej między macierzyństwem, obowiązkami żony a presją rodziny.
– Pokłóciliśmy się z mężem na całego – zwierza się Alicja, ocierając znużone oczy. – Owszem, nie jestem bez winy, ale przecież odpowiadam za naszego syna! Mikołajek to prawdziwy pieszczoch, ciągle marudzi – pewnie niedługo ząbkuje. Całe dnie noszę go na rękach, choćby zupy nie zdążyłam ugotować.
Małe dzieci to próba, której nie każdy potrafi zrozumieć. Jej mąż, Marek, zdaje się tego nie dostrzegać.
– Wrócił z pracy i zaczął krzyczeć, iż jest głodny jak wilk! – głos Alicji drży z oburzenia. – A jeszcze się dziwił, iż nie wybiegłam go przywitać w przedpokoju. A ja w tym czasie kołysałam Mikołajka! Bałam się oddychać, by się nie obudził. Gdzie tu myśleć o witaniu męża z uśmiechem?
Marek chyba nie pojmuje, co znaczy być matką niemowlęcia. Alicja wzięła na siebie wszystko: opiekę nad dzieckiem, dom, gotowanie. A mąż? On „utrzymuje rodzinę” i żąda wygód, gorącej kolacji i idealnego porządku, jakby Alicja była czarodziejką, która może się rozdwoić.
Starała się być wzorową żoną, troskliwą mamą i perfekcyjną gospodynią. Ale maluch jest niespokojny, wymaga uwagi co chwilę, i czasem nie zdąży choćby podłogi przetrzeć, a co dopiero przygotować trzy posiłki dziennie. Rodzice Alicji mieszkają daleko, pracują, nie ma od nich pomocy. A z teściową, Grażyną, relacje są napięte jak struna.
– Teściowa od początku była przeciwko naszemu ślubowi – wspomina z goryczą Alicja. – Uważała, iż jesteśmy za młodzi, iż nie jesteśmy gotowi na małżeństwo. W rzeczywistości po prostu nie chciała wypuścić swego Marka. Wróżyła, iż rozpadniemy się w rok. A jednak trwamy. Chociaż… czasem sama nie wiem, czy na długo.
Po narodzinach Mikołajka Alicja próbowała zbliżyć się do teściowej. Wydawało się, iż lód topnieje: Grażyna kilka razy się uśmiechnęła, choćby podarowała wnukowi grzechotkę. Ale do ciepłych stosunków było daleko jak do gwiazd.
– A tu Marek oświadcza, iż mam obsesję na punkcie dziecka! – Alicja ledwo powstrzymuje łzy. – Mówi, iż zajmuję się tylko Mikołajkiem, a dla niego nie mam czasu. Zaproponował, żebyśmy w sobotę poszli do galerii, a synka zostawili pod opieką jego matki.
Alicja nigdy nie zostawiała Mikołajka z obcymi. Maluch jest karmiony piersią, przywiązany do niej jak nitka do igły. Teściowa widziała wnuka może trzy razy – jak sobie poradzi? Ale Marek nie ustępował.
– Moja matka wychowała czwórkę dzieci! – oznajmił. – Ona wie, co robić. Ma więcej doświadczenia niż ty.
Kupił choćby laktator, by Alicja mogła zostawić mleko dla synka. Problem w tym, iż Mikołajek stanowczo odmawia picia z butelki. Płacze, odwraca główkę, jakby czuł, iż to nie mama.
Marek postawił ultimatum: jeżeli Alicja nie zgodzi się zostawić syna z babcią, urządzi awanturę. Grażyna, nawiasem mówiąc, nie ma nic przeciwko kilku godzinom z wnukiem. Ale Alicji nie opuszcza niepokój.
– Nie ufam jej – przyznaje. – Nie dlatego, iż jest zła. Po prostu… to moje dziecko. Mój Mikołajek. A jeżeli będzie płakać? jeżeli nie zrozumie, czego potrzebuje?
Marek natomiast nalega, iż potrzebują czasu we dwoje.
– Nie jesteśmy tylko rodzicami, jesteśmy też mężem i żoną! – rzucił w zapale kłótni. – Czy zapomniałaś, co to znaczy być parą?
Te słowa zabolały Alicję głęboko. Kocha męża, ale jego pretensje wydają się niesprawiedliwe. Nie śpi po nocach, karmi, kołysze, zmienia pieluszki – i to wszystko sama, bez pomocy. A on domaga się romansu, ciepła, jej uśmiechu, jakby była maszyną, a nie człowiekiem.
Teraz Alicja stoi przed wyborem: ustąpić mężowi, tłumiąc strach, czy bronić swego, ryzykując nową kłótnią? Jej serce się rozdiera. Boi się o syna, ale i małżeństwo zaczyna pękać.
– Nie wiem, co robić – szepcze, patrząc na śpiącego Mikołajka. – jeżeli odmówię, Marek powie, iż go nie doceniam. A jeżeli się zgodzę… czy wybaczę sobie, gdyby coś mu się stało?
Co ma zrobić Alicja? Przełknąć lęk i zaufać teściowej? Czy walczyć o prawo do bycia z dzieckiem, choćby jeżeli rozpali to nowy konflikt? Może rzeczywiście przesadza? A może jej niepokój to głos macierzyńskiego instynktu, którego nie wolno lekceważyć?