"Nie wyręczajcie dzieci we wszystkim. Pozwólcie im używać głowy" – mocny apel nauczycielki

mamadu.pl 8 godzin temu
Jedni rodzice toczą szkolne boje ramię w ramię z dzieckiem – nieustannie kontrolują zadania, terminy i klasową grupę na WhatsAppie. Inni rzucają mu tylko parasol, zamiast ciągnąć na taczce – pozwalają się potknąć, żeby potem samo mogło się podnieść. Które dzieci radzą sobie lepiej? Odpowiedź może was zaskoczyć.


Dwa style rodzicielstwa – czyli kto naprawdę chodzi do


szkoły


Wśród rodziców można zauważyć dwa podejścia do szkolnej codzienności dzieci. Jedni przejmują pełną kontrolę nad tym, co się dzieje w klasie – zawsze wiedzą dokładnie, jakie było zadanie, co było na lekcji, i zanim dziecko zdejmie buty, już w drzwiach przypominają mu o odrabianiu pracy domowej. Potrafią też błyskawicznie pomóc innym

– wystarczy napisać na klasowej grupie, a za chwilę pojawi się zdjęcie zeszytu lub zadanie przepisane słowo w słowo.

Tyle iż ta inicjatywa musi wyjść od ciebie. Bo dzieci, choć mają telefony, raczej nie zapytają kolegów z klasy, co było zadane – nie czują potrzeby, skoro wiedzą, iż przecież rodzic i tak wszystko załatwi.

Parasol zamiast taczki


Drugi typ rodzica podchodzi inaczej – stawia na samodzielność dziecka. To nie znaczy, iż zostawia je na pastwę losu. Gdy trzeba, pomoże, wytłumaczy, przypomni. Ale na co dzień oczekuje, iż dziecko będzie pamiętać o stroju na WF, samo sprawdzi, co ma zadane, i zacznie rozumieć, iż szkoła to jego obowiązek, a nie wspólny projekt z rodzicem.

Zaskakujące? Te dzieci często świetnie sobie radzą. Czytają lektury bez przypominania, potrafią zaplanować czas, wiedzą, co było na lekcjach – i to wszystko bez ciągłego nadzoru.

Rodzic na konkurs, dziecko na bok


Bywa, iż ambicja rodziców przykrywa zdrowy rozsądek. Zamiast pomóc, wolą zrobić coś za dziecko – czy to zadanie, czy praca plastyczna na konkurs. Byle efekt był perfekcyjny. I chociaż z pozoru robią to z troski, efekt bywa odwrotny – dzieci uczą się, iż nie muszą się starać, bo ktoś inny zrobi to lepiej.

Takie działania często wynikają z własnych niespełnionych ambicji dorosłych. Ale dzieci potrzebują czegoś innego – okazji do działania, popełniania błędów i wyciągania z nich wniosków.

Jak pisze do nas pewna nauczycielka, "Szkolna rzeczywistość pokazuje, iż dzieci przyzwyczajone do tego, iż rodzic zawsze czuwa, często są zagubione, gdy trzeba działać samemu. Nie mają nożyczek, bo mama nie włożyła do plecaka. Nie wiedzą, co zadane

– bo to też należało do mamy. Efekt? Nie tylko brak samodzielności, ale też trudności z komunikacją i organizacją".

Kto lepiej radzi sobie po lekcjach?


Na placach zabaw częściej widać dzieci samodzielne. gwałtownie ogarniają lekcje i wychodzą się bawić. Mają czas i energię na relacje z rówieśnikami. Te, które wciąż potrzebują dorosłego przy każdej pracy domowej, rzadziej pojawiają się poza domem. I z biegiem czasu zaczyna to mieć znaczenie.

Rodzice chcą dobrze – to jasne. Ale nie zawsze "pomoc" jest naprawdę pomocna. Życie pisze różne scenariusze – rodzica może zabraknąć choćby na chwilę. I co wtedy? Dziecko musi umieć działać samo. Dlatego tak ważne jest, by od najmłodszych lat uczyło się samodzielności.

"Można wspierać, zaglądać do zeszytu, rozmawiać o lekcjach. Ale pozwólmy dzieciom myśleć, próbować, radzić sobie. One naprawdę potrafią więcej, niż nam się wydaje. Rodzice, nie podcinajcie swoim dzieciom skrzydeł. One mają własny rozum!" – apeluje nauczycielka.

Idź do oryginalnego materiału