O kampanii chyba nie muszę za wiele mówić,
bo jest o niej głośno, z wielu względów, dlatego iż jest zupełnie oderwana od
rzeczywistości przeciętnej Polki i dlatego, iż zrzuca posiadanie i wychowywanie
dzieci na kobiety, a gdzie mężczyźni a pytam? Przecież sama kobieta w ciążę nie
zajdzie, sama dziecko wychowa, niejedna z nas to udowodniła, jednak każdy w
miarę inteligentny człowiek wie, iż dziecko potrzebuje ojca, matki i ojca, tak
samo.
Może zatem kobieta nie zdążyła zostać
matką, ponieważ nie znalazła odpowiedniego kandydata na ojca, a jakimś dziwnym
trafem nie jest na tyle zdesperowana, żeby zajść w ciąże z kimkolwiek i
wychowywać dziecko samotnie, interesujące czemu?
Uderzające w tej durnej kampanii jest też
to, iż w dalszym ciągu macierzyństwo ma być świętym Graalem każdej z nas.
Możesz spełnić się zawodowo, mieć fajny związek, rozwijać się itp., ale w pełni
kobietą będziesz, dopiero kiedy będziesz miała dziecko. Ja zupełnie się z tym nie
zgadzam, bo każda z nas powinna układać sobie życie jak jej się podoba, a na
macierzyństwo decydować się z własnej potrzeby, a nie zewnętrznej presji.
Pracownikom Fundacji Mamy i Taty widać choćby nie przyszło do głowy, iż niektóre
kobiety po prostu nie chcą mieć dzieci, wiem, iż to naprawdę trudne do
wyobrażenia, ale tak jest, nie wszystkie kobiety chcą być matkami.
Ja jestem matką i nie żałuję, jednak mogę
powiedzieć wam, dlaczego większość kobiet nie decyduje się na dzieci, po
pierwsze brak odpowiedniego partnera dobrze rokującego na ojca, a po drugie
jest to, co Polska oferuje matką – czyli prawie nic.
Kiedy rodzi się dziecko, możesz liczyć na
trwający do roku urlop macierzyński, o ile jednak pracujesz na śmieciowe
umowy, to zapomnij o tym, ponieważ z takich umów nie są odprowadzane składaki
na ubezpieczenie społeczne. Co potem? Mija rok, możesz iść na urlop wychowawczy
lub wrócić do pracy. W pierwszym przypadku, o ile wasz dochód nie przekracza
574 złote na osobę, możecie liczyć na 400 złotych zasiłku i 77 złotych zasiłku
rodzinnego, słyszycie ten szyderczy śmiech? W drugim przypadku z kolei pół roku
wcześniej, zanim powrócisz do pracy, musisz złożyć podanie do żłobka, a
najpierw znaleźć taki, w którym będziesz chciała zostawić dziecko na nawet
około 10 godzin dziennie i następnie modlić się, aby pociechę tam przyjęli.
Opcjonalny jest też żłobek prywatny, który co miesiąc wyniesie Cię od około 700
złotych w górę, górna granica nie jest znanaJ
I choćby jak już dziecko do żłobka się
dostanie, a ty powrócisz do pracy, to licz się z tym, iż w ciągu pierwszego
miesiąca będziesz musiała wziąć urlop. Dlaczego? Małe dzieci nie mają dobrej
odporności, każdy rodzic to wie i każdy kontakt malucha z osobą zakatarzoną lub
chorą, kończy się u nich infekcją, wtedy dziecka do żłobka nie przyjmą, zatem
musi zostać w domu, a Ty z nim. o ile masz do dyspozycji babcię, która gotowa
jest dzieckiem się zająć, to jesteś wielką szczęściarą, o ile jednak nie,
bierzesz urlop na życzenie, dziecko zdrowieje, wraca na żłobkowe łono, a ty do
pracy, mijają dwa tygodnie, miesiąc a maluch znowu choruje, jak myślisz co
dalej?
Teraz pokaż mi pracodawcę, który zgodzi
się, abym pracowała 2 tygodnie w miesiącu i zrozumie, iż moje dziecko znowu
choruje.
Nie chodzi o to, abyśmy mieli rodzinne wysokości
1000 złotych na dziecko, to nic nie da, skorzystają z tego tylko kobiety,
którym pracować się nie chce, bo po co tyrać za 1200 i po 8 godzinach ciężkiej
pracy zajmować się domem i dzieckiem oczywiście, jak można dostać 1000 i
bezstresowo ogarniać wszystko przez cały dzień? Nie tędy droga, jasne jakaś
sensowna pomoc dla rodziców, rzędu, chociażby 300 złotych byłaby miła, ale
żaden normalny człowiek decydując się na dziecko, nie liczy na zapomogi.
W Polsce będzie więcej dzieci, wtedy, kiedy
kobiety z tytułami magistra politologii nie będą musiały pracować na kasie w
Żabce i wtedy kiedy przedszkola i żłobki będą dostępne dla wszystkich, ponieważ
sytuacja taka jak ta dziś, wywołuje u mnie tylko napad śmiechu.
Jestem matką i wiem, jak to wygląda, ja
akurat jestem freelancerem i mogę pracować o dowolnych godzinach, zatem kiedy
syn choruje, zajmuje się nim, a pracuje, jak uśnie, zarywając nockę, wiecie,
jak wyglądam po tygodniu? Zgadnijcie. Nie, nikt mi nie pomaga, wszyscy, czyli
babcia, i ciocie pracują, a ojciec dziecka pracuje w delegacjach niemal cały
czas i widzimy się tylko w weekendy. Gdybym miała możliwość dostania pakietu
200 godzin na rok skorzystania z opiekunki, która zajmie się dzieckiem, kiedy
ja muszę pracować, to byłabym w niebie.
A tak? Jestem w Polskim piekiełku, godząc
pracę z wychowaniem dziecka i wkurwiając się cholernie, kiedy widzę tak
beznadziejne kampanie społeczne, jak ta.
Buziak kochani!
Zdenerwowany, ale buziak