15 kwietnia, wtorek
Nie. Postanowiliśmy, iż nie warto przywoływać twojej żony i dziecka do tego mieszkania. Nie damy radę dłużej znosić niewygód i w końcu poprosimy was o wyprowadzkę powiedział sąsiad. A twoja żona potem będzie wszędzie głosić, iż wyrzuciliśmy was na ulicę z małym dzieckiem.
Sąsiadka z przeciwległego pokoju od razu zauważyła, iż wróciłam po rozmowie z Michałem przygnębiona. Obie zostałyśmy mamami zaledwie trzy dni temu, a wypisały nas lekarze dopiero pojutrze. To powód do radości, a nie smutku.
Jagodo, nie masz koloru na twarzy. Co się stało? zapytała sąsiadka.
Michał powiedział, iż właścicielka mieszkania kazała nam wyprowadzić się natychmiast. Mówiła, iż wynajmuje mieszkanie parze bez dzieci, a my mamy przyprowadzić maleństwo. Nocą będą płakać, sąsiedzi będą narzekać, a ona nie chce problemów odpowiedziałam.
I co? Nie macie gdzie pojechać?
Rodzice Michała mają trzy pokojowe mieszkanie, ale tam mieszka też ich młodsza siostra. A moi rodzice są w wiosce, dwadzieścia kilometrów od miasta dodałam.
No to może zostaniecie tydzień lub dwa u teściów, dopóki nie znajdziecie nowego lokum poradziła kobieta.
Michał szukał już mieszkania, ale każdy wynajmujący, po usłyszeniu o dziecku, od razu odmawiał. To problem, powiedzieli, ale nie martw się, za dwa dni wymyślimy coś. Niestety, Michał nic nie wymyślił. Dzwonił do kilku ogłoszeń, a po odmowach po prostu przetransportował nasze rzeczy z wynajętego lokum do domu rodziców.
Rodzice i siostra nie byli zachwyceni, iż w ich mieszkaniu miała zamieszkać rodzina Michała z takim niepokojącym nowym członkiem.
Synu, pamiętasz, iż przed ślubem umówiliśmy się, iż nie będziesz mieszkał z żoną u nas? przypomniała matka. Masz prawo przebywać w swoim pokoju, ale nie chcemy obcych ludzi w naszym domu.
Twoja Jagoda to obca osoba. Dla ciebie to żona, dla nas nieznajoma. Wybraliśmy ją, nie my.
Mamo, to tylko tymczasowe, dopóki nie znajdziemy czegoś stałego próbował tłumaczyć Michał.
Wiesz, co jest bardziej trwałe niż tymczasowo? Stałość. Najpierw przyjedziecie na tydzień, tydzień zamieni się w miesiąc, a miesiąc w wieczność odparła.
Nie, poza tym oboje pracujemy, twoja siostra studiuje. Chcemy spokój. Z małym dzieckiem w mieszkaniu nie da się: nie mów głośno, nie oglądaj telewizji, a w nocy bądź gotowy na płacz noworodka podsumowała matka.
Postaram się znaleźć coś szybciej obiecał Michał.
Nie. Decydujemy, iż nie przywieziesz żony i dziecka do tego mieszkania. Nie będziemy dłużej znosić niedogodności i w końcu poprosimy was o wyprowadzkę powtórzyła matka.
A twoja żona potem będzie wszystkim opowiadać, iż wyrzuciliśmy was na ulicę. To zrujnuje naszą reputację, a ja nie chcę, żeby tak o nas mówiono. Nie próbuj choćby przywozić Darii i dziecka. Rozwiąż problem inaczej dodała.
Z tymi wiadomościami Michał poszedł do szpitala.
Jagodo, może najpierw zamieszkasz u rodziców z dzieckiem? zapytał.
Czy twoja matka nie chciałaby zobaczyć wnuczka? zdziwiła się moja siostra, Dorota.
Nie wiem, mama powiedziała, żebyśmy do nich nie przyjeżdżali odpowiedział Michał.
No tak, inni przyjeżdżają z żonami i dziećmi, a my jesteśmy jak bezdomni, których nie chcą w ogóle widzieć obraziła się Jagoda.
Wieczorem zadzwoniłam do rodziców. Tego samego dnia, kiedy wypisano mnie i synka, przyjechał mój ojciec.
Zbieraj, córeczko, wnuczka, jedziemy do domu. A ty, Michale zwrócił się do męża teść przywieź wszystkie rzeczy Jagody i wszystko, co kupiliśmy dla malucha.
W wiosce dojechaliśmy w trzydzieści minut. Wszystko już czekało na dziecko: w małym pokoju stało łóżeczko z pościelą w kształcie misiów i króliczków, obok komoda na ubranka i wygodne krzesełko do karmienia. W salonie czekał pięknie nakryty stół przyjęcia. Nie było obcych osób, tylko rodzice, babcia Jagody i Irena jej młodsza siostra.
Rodzina po stronie Michała przy obiedzie nie wspominała o sobie, ale gorąco debatowali, jak nazwać chłopca. W końcu wybrali imię Iwo.
Michał po obiedzie pojechał do miasta, obiecując, iż jutro przywiezie resztę rzeczy Jagody. Kiedy wrócił, czekały go dobre wieści.
Jagodo, Michale powiedział ojciec, gdy cała rodzina zasiadła przy stole. Poradziliśmy się z żoną i postanowiliśmy sprzedać dom babci. Pieniądze z sprzedaży oddamy wam.
Przekażemy je jako prezent od naszej rodziny Jagody, ale pod jednym warunkiem: nasz dom, w którym mieszkamy, po testamencie przejdzie na Irę. Jagodo, zgadzasz się?
Oczywiście, iż tak odpowiedziałam.
Jutro zamieścimy ogłoszenie o sprzedaży dodał ojciec.
Dom sprzedano w trzy miesiące. W tym czasie Jagoda i Iwo mieszkali w wiosce, a Michał w mieście w mieszkaniu rodziców, choć w weekendy zawsze wracał do żony i synka.
Kolejne półtora miesiąca minęło na poszukiwaniu mieszkania, załatwianiu kredytu i remontach. W końcu nadszedł dzień, kiedy wreszcie wprowadziliśmy się do własnego lokum. Po miesiącu, gdy wszystko znalazło swoje miejsce, zorganizowaliśmy nowy rok.
Zaprosiliśmy rodziców Jagody, jej przyjaciółki i znajomych Michała. Ich własnych rodziców nie było dowiedzieli się dopiero przypadkowo, iż ich syn kupił mieszkanie. Gdy pakował swoje rzeczy, matka myślała, iż po prostu przeprowadzają się do kolejnego wynajmowanego lokum.
No i co, synku, nie zaprosiłeś wsiaków na nowy dom, a i tak nie mówiliśmy ci, iż masz własne mieszkanie? Mógłbyś ich przywieźć w gości! zadrwiła matka Michała przez telefon.
Przecież nie widzieliśmy jeszcze naszego wnuczka. Nie zachowujcie się tak rodzinnie, synu skrytykowała.
A nie wpuścić mojej żony i noworodka do waszego mieszkania to, podobno, rodzinny gest? zapytał Michał.
Już ci wyjaśniłam jesteśmy starsi i potrzebujemy spokoju odpowiedziała matka. Czy możemy przyjść w gości?
Po co?
Przecież Iwo to nasz wnuk.
Mamo, nasz syn ma już pół roku, a ty dopiero teraz chcesz go zobaczyć. Dziwne, prawda?
Nic dziwnego. Kiedy był mały, nie było co oglądać wszystkie niemowlęta wyglądają tak samo odparła.
Wydaje mi się, iż przyczyną jest to, iż obawialiście się, iż przyprowadzę rodzinę do waszego mieszkania i broniliście swoich czterech ścian jak twierdzę dodałem.
A kiedy Jagoda mieszkała z Iwą u rodziców, wy też nie chcieliście poznać wnuczka. Teraz, gdy mamy własne mieszkanie, możemy wpaść w odwiedziny. Przepraszam, ale wciąż nie jesteśmy gotowi was przyjąć powiedział Michał.
Czyli się obrażacie? zapytała matka. Ja chciałam zaprosić twoją żonę i dziecko na naszą działkę na całe lato.
Skąd taki pomysł? zdziwił się syn.
Dziecko potrzebuje świeżego powietrza. W mieście już w maju jest gorąco, a latem dopiero dopiero duszno i pyłowo wyjaśniła.
A twoja żona mogłaby mieszkać na działce sama, nikt by jej nie przeszkadzał, a my przyjeżdżalibyśmy tylko w weekendy proponował Michał.
W tym roku mam urlop w październiku, a on w listopadzie. Nie weźmiemy od was żadnych pieniędzy. Jagoda posieje warzywa, ogórki nie wyrosną za dużych podsumowała matka.
Rozumiem, mamo! Potrzebujecie pracownika na działkę, ale możecie sobie poradzić sami. jeżeli zechcemy zabrać Iwę na świeże powietrze, Jagoda jedzie z nim do rodziców dodał syn.
Po raz pierwszy matka i siostra Michała zobaczyły Iwę, gdy miał już dwa i pół roku, przypadkowo spotykając Jagodę w centrum handlowym. Spojrzeli z daleka, ale nie podeszli bliżej.
Takie są babcie i mamy.
Koniec wpisu.













