„Nie. Zdecydowaliśmy, iż lepiej nie przywozić żony i dziecka do tego mieszkania.”

twojacena.pl 1 dzień temu

Nie. Postanowiliśmy, iż lepiej nie przywoływać twojej żony i dziecka do tego mieszkania. Nie wytrzymamy długotrwale tej niedogody i w końcu poprosimy was o wyprowadzenie się. A twoja żona potem wszystkim będzie opowiadała, iż wyrzuciliśmy was z maleństwem na ulicę.

Sąsiadka z korytarza od razu zauważyła, iż Jagoda wróciła po rozmowie z mężem przygnębiona. Obie zostały mamami dopiero trzy dni temu i miały wyjść ze szpitala pojutrze. Radosna nowina! Nie ma powodu do smutku.

Jagodo, nie masz wyrazu na twarzy. Co się stało? zapytała sąsiadka.

Mikołaj powiedział, iż właścicielka mieszkania kazała nam natychmiast wyprowadzić się. Mówi, iż wynajmuje je parze bez dzieci, a wy zamierzacie przyprowadzić noworodka. Będzie płakał w nocy, sąsiedzi będą narzekać, a ona nie chce problemów odpowiedziała Jagoda.

I co? Nie macie gdzie pojechać?

U rodziców Mikołaja jest trzypokojowe mieszkanie, ale tam mieszka jego młodsza siostra. A moi rodzice są w wiosce, dwadzieścia kilometrów od miasta wyjaśniła Jagoda.

No to zamieszkajcie tydzieńdwóch u teściów, dopóki nie znajdziecie nowego lokum zasugerowała sąsiadka.

Mikołaj już szukał, ale właściciele od razu odmawiają, gdy tylko usłyszą o małym dziecku.

Tak, to problem, ale spokojnie, jeszcze dwa dni, a twój mąż coś wymyśli.

Mikołaj jednak nic nie wymyślił. Zadzwonił po kilka ogłoszeń, a po kolejnych odmowach po prostu przeniósł ich rzeczy z wynajmowanego mieszkania do domu rodziców.

Rodzice i młodsza siostra nie byli zachwyceni, iż w ich mieszkaniu miałby zamieszkać głośny gość z małym dzieckiem.

Synu, pamiętasz, iż przed naszym ślubem umówiliśmy się, iż nie będziesz mieszkał z żoną w naszym domu powiedziała matka. Masz prawo przebywać w swoim pokoju, ale nie chcemy obcych ludzi w naszym mieszkaniu.

A twoja Jagoda odpowiedział Mikołaj. Dla ciebie to żona, a dla nas to obca osoba. Ty wybrałaś ją, my jej nie wybraliśmy.

To tylko tymczasowo, dopóki nie znajdziemy czegoś stałego bronił się Mikołaj.

Wiesz, co mówią, nic nie jest bardziej stałe niż tymczasowe. Najpierw przyjedziecie na tydzień, tydzień zamieni się w miesiąc, a miesiąc w wieczność odparła matka.

Nie, oprócz tego oboje z ojcem pracujemy, twoja siostra się uczy. Chcemy wreszcie odpocząć. Z małym dzieckiem w mieszkaniu nie da się: nie rozmawiaj głośno, nie oglądaj telewizji, a w nocy bądź gotowy na płacz noworodka dodała.

Postaram się znaleźć coś szybciej obiecał syn.

Nie. Postanowiliśmy, iż lepiej nie przywoływać twojej żony i dziecka do tego lokum. Nie wytrzymamy długotrwałego niedogodności i w końcu poprosimy o wyprowadzenie się.

A twoja żona potem wszystkim będzie gadała, iż wyrzuciliśmy was z maleństwem na ulicę. To nasza reputacja popsułoby, a nie chcę, żeby o nas źle mówiono. Więc nie próbuj przywozić Darii i dziecka. Rozwiąż to inaczej. dodała matka.

Z tymi nowinami Mikołaj poszedł do lekarza.

Posłuchaj, Jagodo, może najpierw zamieszkasz u rodziców z dzieckiem? zapytał.

Czy twojej matce nie chce zobaczyć wnuczka? zdziwiła się Dorota.

Nie wiem, moja mama kazała, żebyśmy do nich nie przyjeżdżali odparł Mikołaj.

To wspaniale! Inne kobiety z dziećmi przyjeżdżają, rodzina wita ich kwiatami, prezentami, radością. A my, jak bezdomni, nie chcą nas zobaczyć obraziła się Jagoda.

Wieczorem zadzwoniła do rodziców, a tego samego dnia po wypisaniu jej i synka przyjechał jej tata.

Zbieraj się, córeczko, wnuczku, jedźmy do domu. A ty, zwrócił się do Mikołaja teść, przywieź wszystkie rzeczy Jagody i te, które kupiliśmy dla malucha.

Do wioski dotarli w trzydzieści minut. Tam wszystko już było gotowe dla dziecka: w małej komórce stało łóżeczko z pościelą w kształcie misiów i króliczków, obok komoda na ubranka i wygodne krzesełko do karmienia.

W salonie czekał stół nakryty na uroczysty obiad. Nie było obcych, tylko rodzice, babcia Jagody i Irena jej młodsza siostra.

Rodzina Mikołaja nie wspominała przy obiedzie o sobie, ale gorąco debatowali, jak nazwać chłopca. Wybrali imię Irek.

Mikołaj po obiedzie pojechał do miasta, obiecując, iż jutro przywiezie resztę rzeczy Jagody. Gdy wrócił, czekały go dobre wieści.

Jagodo, Mikołaju powiedział tata, gdy cała rodzina usiadła przy stole. Po konsultacji z mamą postanowiliśmy sprzedać dom babci i pieniądze z tej transakcji oddać wam.

Oferujemy to jako prezent od naszej rodziny, ale jest jeden warunek: dom, w którym teraz mieszkamy, po testamencie trafi do Ireny. Jagodo, zgadzasz się?

Oczywiście, zgadzam się.

Wtedy jutro zamieścimy ogłoszenie o sprzedaży dodał tata.

Dom sprzedano w ciągu trzech miesięcy. W tym czasie Jagoda i Irek mieszkali we wsi, a Mikołaj w mieście, w mieszkaniu rodziców, ale w weekendy zjawiał się u żony i synka.

Kolejne półtora miesiąca poszło na szukanie nowego mieszkania, załatwianie kredytu i remont. Wreszcie nadszedł dzień, kiedy Jagoda, Mikołaj i mały Irek wprowadzili się do własnego lokum. Po tygodniu wszystko znalazło swoje miejsce, a więc zorganizowali noworoczne przyjęcie.

Zaprosili rodziców Jagody, jej koleżanki i przyjaciół Mikołaja. Nie przybyli jednak jego rodzice dowiedzieli się dopiero, iż syn kupił mieszkanie, kiedy już pakował swoje rzeczy.

No i co, synku, zaprosiłeś wiejską rodzinę na nowy dom, a nam nie powiedziałeś, iż masz już własne mieszkanie? Mógłbyś nas i zaprosić! skrytykowała matka Mikołaja przez telefon.

A nie po to mamy wpuścić moją żonę i noworodka do was? zapytał.

Powiedziałam już, iż jesteśmy starsi i potrzebujemy spokoju odparła matka. Czy możemy przyjść w gości?

Po co? To przecież nasz wnuk!

Mamo, nasz syn ma już prawie pół roku, a ty nagle chcesz go zobaczyć. Dziwne, prawda?

Nic dziwnego. Kiedy był mały, nie było na co patrzeć wszystkie noworodki wyglądają tak samo odpowiedziała.

A ja myślę, iż przyczyną jest to, iż obawialiście się, iż przywiozę rodzinę do waszego mieszkania i broniliście swojego domostwa niczym twierdzę dodał Mikołaj.

I kiedy Jagoda mieszkała z Irkiem u rodziców, nie chcieliście go poznać. Teraz, gdy mamy własne mieszkanie, możemy przyjść w gości. Przepraszam, ale jeszcze nie jesteśmy gotowi was przyjąć powiedział.

Czyli się obrażacie? zapytała matka. A ja chciałam zaprosić twoją żonę i dziecko na nasz domek na lato.

Skąd to nagle? zdziwił się syn.

Dziecko potrzebuje świeżego powietrza. W mieście już w maju jest gorąco, a latem dopiero patologia i kurz wyjaśniła.

A twoja żona mogłaby mieszkać na domku, sama, nikt by jej nie przeszkadzał, a my przyjeżdżalibyśmy tylko na weekendy.

Mam urlop w październiku, a tata w listopadzie. Nie weźmiemy od was żadnych pieniędzy, tylko poprosimy Jagodę, żeby posadziła rzodkiewki, żeby się nie rozrosły odparła matka.

Zrozumiałem, mamo! Potrzebujecie pracownicę na lato. Nie, dajcie radę sami. A jeżeli zechcemy wywieźć Irka na świeże powietrze, Jagoda pochwytuje go do rodziców dodał syn.

Po raz pierwszy matka i siostra Mikołaja zobaczyły Irka, gdy miał już dwa i pół roku, przypadkowo spotykając Jagodę w centrum handlowym. Spojrzeli z daleka, ale nie podeszli bliżej.

Takie są babcie i mamy.

Idź do oryginalnego materiału