Dziś znów myślę o tym wszystkim i wciąż nie mogę uwierzyć, jak się potoczyło nasze życie. Mama miała rację czasem najtrudniej zrozumieć własne serce.
„Nie pojmuję cię, córeczko, jesteś przecież kobietą co winna jest ta biedna dziewczynka? To iż od innej kobiety? Będziesz ją wychowywać, a ona kiedyś nazwie cię mamą. Tak się stało, ale musisz być mądrzejsza kochasz męża, pokochaj i jego córkę.”
Wojtkowi zadzwonili z opieki społecznej i powiedzieli, żeby zabrał swoją córkę córkę, o której istnieniu nie miał pojęcia.
„Ewo, usiądź proszę, muszę ci coś ważnego powiedzieć” Wojtek westchnął ciężko.
„Dziś dzwonili z opieki moja córka jest w domu dziecka.” Ewa aż podskoczyła:
„Jaka córka?! Od kogo?! Żartujesz?!” nie mogła uwierzyć.
Wojtek opuścił głowę:
„Nie, Ewuniu, to nie żart. Sześć lat temu, zanim się poznaliśmy, byłem z Kingą. Kiedy nasz związek stał się poważny, zostawiłem ją. Po roku odnalazła mnie i powiedziała, iż urodziła moją córkę Olę. Nie wierzyłem, ale gdy ją zobaczyłem choćby bez testów wiedziałem, iż moja. Nie wiem, co się później stało z Kingą. Po prostu zadzwonili i zapytali, czy zabiorę Olę, czy nie.”
Pierwszą reakcją Ewy był krzyk:
„Nie! Nie chcę obcego dziecka!” ale spojrzenie męża sprawiło, iż powiedziała coś zupełnie innego:
„Dobrze najpierw ją odwiedzimy. Razem.” odpowiedziała ostrożnie.
Wojtek ucieszył się z jej odpowiedzi i jeszcze tego samego dnia postanowili jechać. Ewa patrzyła na tę dziewczynkę i nie widziała w niej podobieństwa do męża. Ola, pięć lat, wyglądała na drobną i wychudzoną. Trzymała w rękach wytartego misia i gdy pytano ją o coś, chowała twarz w jego futerku. Szczerze? Ewie się nie spodobała, choć było jej szkoda dziecka. Gdyby była całkiem obca, może serce by jej zabiło mocniej, ale zazdrość o inną kobietę teraz przelała się na tę małą.
Okazało się, iż Olę odebrano Kingi prowadziła chaotyczne życie, często sięgała po butelkę, imprezowała do rana, a o córce nie myślała. Ale zdążyła powiedzieć, kto jest ojcem, i nic już tego nie zmieni.
Ewa widziała, jak Wojtek jest zdeterminowany, by zabrać dziewczynkę. Próbowała go odwieść od tego pomysłu, aż w końcu wybuchnął:
„Sama nie możesz urodzić, więc siedź cicho, ale ja swojej córki do domu dziecka nie oddam. Jak ci się nie podoba wynoś się, poradzę sobie sam.”
Bolało ją to strasznie, ale miał rację. Wojtek chce dzieci, a ona nie może. W młodości miała problemy zdrowotne i lekarze powiedzieli jej, iż nigdy nie zostanie matką. A do tego kochała go i nie wyobrażała sobie życia bez niego.
Pracowity, każdą złotówkę do domu przynosi, prawie nie pije za takiego mężczyznę wiele kobiet by się złapało, a ona nie była pewna, czy znajdzie lepszego.
Gdy Wojtek przywiózł Olę do domu, od razu ostrzegł żonę:
„Jeśli zobaczę, iż ją krzywdzisz nie licz na litość.”
Ewa zmusiła się, by zająć się dziewczynką. Zaprowadziła ją do łazienki, wymyła starannie, choć patrzenie na jej chudziutkie plecy wyciskało jej łzy. Ubrała ją w sukienkę, zaplecioną warkoczyki jakby trochę ulżyło jej na duszy.
Dziewczynka była cicha. Nie dotykaj jej nie odezwie się. Siedzi w kącie i szepcze coś do swojego misia.
„Jakaś dzika” skarżyła się Ewa sąsiadkom. „Nawet Wojtka nie uznaje, odpowiada tylko 'tak’ lub 'nie’.” Czasem patrzę na nią i myślę a może coś z nią nie tak? Taka spokojna, ale nagle może coś wyrządzić.
Sąsiadki tylko kiwały głowami ze współczuciem.
Wojtek też się zmienił. Wcześniej wracał do domu i od progu całował i przytulał Ewę. Teraz biegł do córki. Ola początkowo uciekała, ale potem przyzwyczaiła się i chodziła za nim jak cień.
Ewa oczywiście okrutnie zazdrościła. A mąż zaczął narzekać. Pewnego dnia, gdy dziewczynka była na podwórku, powiedział:
„Traktujesz Olę jak jakąś zabawkę. choćby się do niej nie uśmiechasz, a ona potrzebuje kochającej matki, a nie obcej ciotki.”
Wtedy Ewie puściły nerwy:
„Jaką ja jej matką?! Nikt mi ona, i nazywać jej nie zamierzam! Rozumiesz?! I tańczyć przed nią nie mam zamiaru! Wynoszę się do mamy, żyjcie sobie sami!”
I wyszła. Myślała, iż Wojtek przybiegnie za nią, będzie błagał, by wróciła. Ale nie. Minął tydzień, drugi ani słowa.
Ewa płakała. Mama początkowo ją pocieszała, ale nie mogła pozwolić na rozpad rodziny.
„Nie pojmuję cię, córeczko. Winna jest tylko ta sytuacja, nie dziecko. Kochasz męża pokochaj i jego córkę.”
Ewa wróciła na podwórko. Wojtek coś naprawiał w garażu, a obok niego Ola bawiła się radośnie ze swoim misiem. Wojtek ją zauważył i spojrzał spode łba. Ewa zdrętwiała. Wtedy wstała Ola, wzięła tatę za rękę i podeszła z nim do Ewy.
„Pogódźcie się” powiedziała cicho i połączyła ich dłonie.
„Przepraszam” wykrztusiła Ewa przez łzy.
Wojtek objął ją jedną ręką, a drugą przyciągnął Olę. Ewa też ją przytuliła. Stali tak długo, aż Ola nie oznajmiła:
„Ja i Miś chcemy jeść!”
Wojtek i Ewa wymienili spojrzenia i wszyscy razem poszli do domu. W końcu stali się rodziną.















