Nocnik z uchwytem na telefona to "nowoczesność". Znany pediatra złapał się za głowę

mamadu.pl 15 godzin temu
Na rynku pojawił się "nowoczesny" nocnik z uchwytem na telefona, który ma pomóc w odpieluchowaniu dzieci. Zdaniem ekspertów to szkodliwy wynalazek – ekran rozprasza dziecko, zaburza sygnały z ciała i opóźnia rozwój. Pediatra dr Wojciech Feleszko nie zostawia na tym gadżecie suchej nitki.


"Nowoczesny" nocnik, który zachęca od odpieluchowania


W świecie, w którym cyfrowe technologie są z nami na każdym kroku, coraz trudniej uciec od ekranów. Jako dorośli często mamy problem z ich nadmiarem, czasami walczymy z FOMO, a przecież jeszcze trudniej jest dzieciom, których mózgi dopiero się rozwijają.

To właśnie dlatego eksperci zalecają całkowite unikanie ekranów u dzieci do 2. roku życia, a później wprowadzanie ich bardzo ostrożnie i w towarzystwie dorosłego. Tymczasem na rynku pojawił się gadżet, który budzi mój wewnętrzny sprzeciw jako mamy – nocnik z uchwytem na telefona lub tablet.

To urządzenie, które ma pewnie "ułatwić" dziecku trening korzystania z nocnika, przez odwrócenie jego uwagi i przyciągnięcie go do tej czynności dzięki ekranu. Ale czy naprawdę chcemy iść w tę stronę?

Nie jestem w tym zdaniu odosobniona. Na swoim Instagramie o tym dziwacznym wynalazku opowiedział pediatra dr Wojciech Feleszko. Jego słowa są mocne, ale jak najbardziej trafne:

"Nocnik z uchwytem na tablet? To nie jest postęp, to absurd! Jako pediatra z pełnym przekonaniem mówię: to nie pomaga dziecku, to mu szkodzi. Maluch uczy się kontrolować swoje ciało, sygnały fizjologiczne i emocje. Wpatrywanie się w ekran odcina go od tych sygnałów, opóźnia naukę korzystania z nocnika i utrwala niezdrowe nawyki.

Zamiast wspierać rozwój, tablet na nocniku:


– rozprasza dziecko,

– zaburza uważność na potrzeby ciała,

– może prowadzić do długiego siedzenia i problemów z wypróżnianiem,

– wzmacnia uzależnienie od ekranu".

Dziecko nie potrzebuje rozrywki podczas korzystania z nocnika. Potrzebuje obecności dorosłego, spokoju i konsekwencji" – pisze pediatra w poście, w którym pokazuje zdjęcia "nowoczesnego" nocnika.



Ekran w toalecie wpływa też na emocje


Trudno się z tym nie zgodzić. Nauka korzystania z nocnika to istotny krok w rozwoju małego dziecka. To moment, kiedy maluch zaczyna poznawać swoje ciało, uczy się rozpoznawać potrzeby fizjologiczne i reagować na nie. To proces wymagający spokoju, cierpliwości i bliskości, a nie migających animacji z YouTube’a.

Dając dziecku telefon do ręki w tak intymnym i ważnym momencie, wysyłamy mu jasny komunikat: to, co czujesz, nie ma większego znaczenia, lepiej się czymś zająć i zapomnieć o sygnałach z ciała. I to nie jest coś, czego chcemy jako świadomi rodzice.

Rozumiem, iż rodzicielstwo bywa trudne, a trening czystości nie zawsze idzie gładko. Ale czy naprawdę chcemy oddać kolejną sferę życia naszych dzieci technologii? Czy nie lepiej być obok, poczytać książkę, pośpiewać, pogadać, potrzymać za rękę?

Nie potrzebujemy nocników z ekranami. Potrzebujemy za to cierpliwości, bliskości i zaufania, iż nasze dzieci potrafią się nauczyć nowych rzeczy – we własnym tempie i bez pomocy bodźców z ekranu.

Zamiast kupować kolejne "inteligentne" gadżety, zatrzymajmy się i zastanówmy: czy to wspiera rozwój mojego dziecka, czy tylko ułatwia życie dorosłym? Bo czasem to, co wydaje się ułatwieniem, na dłuższą metę może stać się źródłem kłopotów.

Idź do oryginalnego materiału