*List w odpowiedzi na tekst dziennikarki MamaDu Martyny Pstrąg-Jaworskiej: Pokolenie milenialsów wychowali dziadkowie. Dziś rodzice liczą wyłącznie na siebie
List do redakcji MamaDu:
Nie przeczę, iż jest tak, jak Pani pisze, ale ja – ośmielona Pani zachętą – chciałam napisać o nas, dziadkach naszych wnuków.
Dopóki żył mój mąż, mieszkaliśmy w Polsce, a zamężna córka z synem w UK. Syn nie miał wtedy dzieci. Córka z rodziną odwiedzała nas dwa razy w roku, my także jechaliśmy do nich dwa razy w roku.
Wnuk miał bardzo dobry kontakt z dziadziusiem, łamaną polszczyzną porozumiewali się doskonale. (Mój zięć jest Hindusem z Indii, w domu mówią po angielsku – to wspaniały, rodzinny mężczyzna).
Nasz wnuk Jacob ma piękne wspomnienia z tych wizyt – ja piekłam, gotowałam, dziadek uczył "męskich rzeczy". Razem przynosili drewno do kominka – gdy wnuk zauważył, iż ogień przygasa, wołał: "Dziadziuś, nie ma fire!".
Razem odśnieżali podjazd, chodziliśmy na sanki. W lecie zawsze miał napełniony ogrodowy basenik, piaskownicę, chodziliśmy na wystawy modeli pociągów, jeździliśmy zwiedzać Polskę. Gdy miał 6 lat, dziadziuś zmarł.
Dziadkowie też wychowują. List babci o więzi z wnukami na emigracji
Ja sprzedałam dom i wyjechałam do nich. Mieszkałam z nimi i codziennie wiozłam wnuka do szkoły i z powrotem, dużo rozmawialiśmy – nauczył się ode mnie języka polskiego. Codziennie po szkole robiłam naleśniki. Chodziliśmy na spacery, bawiliśmy się w ogrodzie.
Potem wyszłam ponownie za mąż, ale dalej co tydzień jestem u nich. Wnuk ma 14 lat i dalej lubi, jak go odbieram ze szkoły, lubi też, jak mówię do niego po polsku.
Dziś więcej czasu spędza w swoim pokoju, ale gdy jestem u nich – jemy wspólnie kolację. Czasem go zawożę moim małym samochodem na golfa, składam siedzenia i zabieram jego dużą torbę golfową i składany wózek. Trochę z tym kłopotu, ale przecież to mój ukochany wnuk.
Gotuję mu polski rosół, który uwielbia, kupuję kabanosy i polskiego Kubusia. Wspieram go też finansowo, gdy zbiera na nowy kij golfowy lub na wyjście na miasto z kolegami. Wczoraj robiliśmy wspólnego grilla u nas w domu. Mój nowy mąż – Brytyjczyk, ale z pochodzenia Polak – lubi i ceni moje dzieci, chętnie spędzamy czas razem.
Mój polski wnuk Karol ma 9 lat. Miał zaledwie 3 miesiące, gdy umarł mój mąż, a jego dziadziuś. Mieszka w Krakowie, 60 km od mojego rodzinnego miasta Oświęcimia, gdzie wciąż żyją moi rodzice i siostra. Odwiedzam ich 4 razy w roku – to często, jak na emigranta, i bardzo kosztowne. Ale czuję, iż to mój obowiązek, ale i potrzeba.
Gdy jestem u syna, wnuk przychodzi rano do mojego łóżka i czytamy sobie. Czytam mu dużo i często, bo oboje lubimy. Zostaję u nich tydzień lub dwa i codziennie wychodzimy z wnukiem na jego ulubione gofry.
To jest już nasz rytuał. Wieczorem zostajemy razem, gdy jego rodzice chcą wyjść tylko we dwoje. Dobrze się dogadujemy, a w tym roku po raz pierwszy przyleci do mnie i zostanie sam na dwa tygodnie, potem polecimy we dwoje do Polski. Do tej pory rodzice bali się go zostawić ze mną w UK, ale widzą, iż radzimy sobie doskonale, więc tak zdecydowaliśmy.
Pomimo odległości jestem w jego życiu i będę, dopóki mi sił starczy. Potwierdzeniem na nasze piękne relacje niech będzie fakt, iż nie zostawiliby go samego u drugich dziadków, a u mnie – tak.
Przed każdymi Świętami Bożego Narodzenia piekę i dekoruję setki malutkich pierniczków, które kiedyś wysyłałam z Polski do mojego brytyjskiego wnuka, a teraz wysyłam z UK do mojego polskiego wnuka. Chciałam wykreować taką rodzinną, babciną tradycję, żeby – choćby kiedy mnie nie będzie na tym świecie – moje wnuki wspominały, iż babcia Marianna piekła dla nich świąteczne ciasteczka.
I pomimo iż obaj nie przepadają za słodyczami, to jednak moje pierniczki znikają bardzo gwałtownie – czasem jeszcze przed świętami. Oni je uwielbiają. Gdy pytam ich, czy wiedzą, dlaczego robię coś dla nich – oni ze śmiechem odpowiadają: "Bo mnie kochasz!" oraz iż "babcia włożyła do tego trochę swojego serduszka".
Jestem szczęśliwą babcią – i tylko żal, iż ich dziadziuś nie może uczestniczyć w ich życiu tak, jakby chciał.
Myślę, iż moje wnuki też są szczęśliwe.
To już cała historia mojego babciowania.
Wierzę, iż pozostało dużo takich dziadków, którzy są obecni w życiu swoich wnuków.
Dziękuję za możliwość opowiedzenia Pani mojej historii.