"Na all inclusive w Tunezji byłam raz, jakoś pięć lat temu. Wakacji tych nie wspominam zbyt dobrze. Hotel był bardzo przepełniony, a obsługa nie wyrabiała się na zakrętach. Pamiętam, iż w restauracji wciąż brakowało jedzenia i trzeba było czekać na nową 'dostawę'" – wspomina Iga.
Jeszcze jedna szansa
Ci, którzy chcą się wygrzać, odpocząć i o nic nie martwić, wybierają wakacje all inclusive, które najczęściej spełniają wszystkie wymienione kryteria. Z tego co słyszałam od znajomych, ceny ofert wakacji all inclusive w tym roku dla wielu okazały się rozczarowaniem. Rosnącą inflację dało się odczuć podczas wizyty w biurach podróży. Jednak wielu zwolenników błogiego lenistwa i tak nie zrezygnowało z wymarzonego wypoczynku. Iga wykupiła wakacje w Tunezji, bo jak pisze: "do dwóch razy sztuka".
"Wyjazdy organizowane we własnym zakresie są moimi ulubionymi, choć wycieczkami objazdowymi też nie pogardzę. Nie mogę się tylko przekonać do wakacji all inclusive, które już raz zawiodły moje oczekiwania. Kilka lat temu poleciałam do Egiptu, gdzie panowała dość specyficzna atmosfera. Turystów w hotelu było tylu, iż nie byłam ich w stanie wzrokiem objąć.
Na basenach było tłoczno i nie dało się spokojnie popływać. Jednak chyba najgorzej wspominam restaurację, a dokładniej stopień obsługi gości. Kucharze ani kelnerzy z niczym się nie wyrabiali. Nie mogli nadążyć z przygotowywaniem potraw, czy sprzątaniem brudnych nakryć ze stolików. Panował chaos, nieład.
Nieziemsko wkurzało mnie to zajmowanie leżaków. jeżeli człowiek nie wstał skoro świt i nie poszedł rzucić tego ręcznika na leżak, to potem mógł zapomnieć o dobrej miejscówce. Nie ukrywam, iż wróciłam zniechęcona. Na kilka lat odpuściłam, ale w tym roku wakacjom all inclusive postanowiłam dać drugą szansę. Jednak tym razem podczas wyboru hotelu na zupełnie inne kwestie zwracałam uwagę.
Inna taktyka
Nie wybierałam ogromnego hotelu, a hotelik, który bardziej przypominał pensjonat. Nie zwracałam uwagi na dodatkowe atrakcje dla dzieci, a na bliskość morza. Nie liczyła się dla mnie liczba basenów, zjeżdżalni i wodnych placów zabaw, ani to, czy hotel zapewnia animacje. Największą uwagę przywiązałam do opinii znalezionych w internecie.
Poleciałam do małego miasteczka, gdzieś na uboczu. Spokojnego i niezbyt obleganego miejsca, gdzie nie było czuć przepychu, a miłą, choćby lekko rodzinną atmosferę. Restauracje były dwie, niewielkie i raczej skromne. Jednak szef kuchni serwował tak smaczne dania, iż byłam pod ogromnym wrażeniem. Były cztery przepyszne desery do wyboru, a nie pięćdziesiąt na to samo kopyto. Wielkość czasu spędzaliśmy na piaszczystej plaży nad morzem, na beztroskich zabawach w piasku.
Sama byłam w szoku, iż takie miłe i zadbane miejsca jeszcze istnieją. Tutaj nie liczyło się to, by jak najwięcej zarobić na turystach, ale by zadbać o ich dobre samopoczucie. Nie zdradzę nazwy hotelu, bo chcę, by za rok był takim samym, uroczym miejscem, a nie przepełnionym obiektem, do którego zjedzie się mnóstwo turystów".