O tym trendzie współczesna młodzież nie pamięta. "Straszą córkę, iż dostanie uwagę"

mamadu.pl 10 miesięcy temu
Zdjęcie: Tytułowanie nauczycieli profesorami jest kwestią zwyczajową. Fot. 123rf.com


"Ta to się zawsze musi podlizywać" – myślałam w liceum o koleżance z klasy, która jako jedyna do nauczycieli zwracała się per "pani profesor/panie profesorze". Choć w szkołach średnich tytułowanie nauczycieli "profesorami" niezależnie od stopnia naukowego to element tradycji, w mojej szkole takiego nakazu nie było. Dziś tradycja ta zanika, choć niektórzy próbują ją przywrócić – o czym może świadczyć mail Anny.


Tytułowanie nauczycieli szkół średnich "profesorami" to kwestia zwyczajowa. Jak tłumaczył ekspert od etykiety Wojciech S. Wocław w artykule na RMF24.pl, w Polsce przyjęło się, iż do lekarzy zwraca się per "pani/panie doktor", do farmaceutów – "pani magister/panie magistrze" niezależnie od ich stopnia naukowego. Do prawniczki lub prawnika powiemy "pani mecenas/panie mecenasie", do dziennikarki lub dziennikarza – "pani redaktor/panie redaktorze".

Zgodnie z tradycją przez lata do nauczycieli szkół średnich zwracało się per "pani profesor/panie profesorze". Dziś jednak takiego tytułowania życzą sobie raczej starsi nauczyciele, a wielu uczniów choćby nie słyszało o tej językowej konwencji.

Jedną z takich uczennic jest córka naszej czytelniczki Anny, która w tym roku rozpoczęła naukę w liceum. Dziewczyna była zaskoczona, gdy nauczycielka matematyki zaczęła wymagać, by nazywać ją "panią profesor". Zdaniem Anny ten zwyczaj już dawno powinien odejść do lamusa, bo, jak pisze, świat się zmienia, podobnie jak język. Przeczytajcie jej mail:

Nauczycielka straszy uczniów uwagami


"Moja córka chodzi do pierwszej klasy liceum. To państwowa szkoła, dość wysoko w wojewódzkich rankingach, ale też bez przesady. Nie ma tam żadnego wyścigu szczurów, zmuszania uczniów do olimpiad czy konkursów. Szkoła z przyzwoitym poziomem, ale bez ciśnienia. Dlatego zdziwiłam się, kiedy córa powiedziała o nauczycielce z matematyki, która postraszyła uczniów, iż jak nie będą jej nazywać panią profesor, to będzie im wstawiać minusy albo uwagi z zachowania.

Pamiętam, jak nas w szkole za to gnębili, a to było 20 lat temu. Wtedy to raczej była taka norma, iż tak się mówiło, jak komuś się wymsknęło 'proszę pani' albo 'proszę pana', to był raban. Ale czasy się zmieniają. Poszłam potem na studia i od razu na pierwszych zajęciach wykładowcy nam mówili, iż oni to nie są profesorami, więc żeby do nich tak nie mówić, tylko zgodnie z tytułem. No, chyba iż rzeczywiście byli profesorami, wtedy to wiadomo.

Świat się zmienia, język się zmienia. Kiedyś nie mieliśmy bieżącej wody i centralnego ogrzewania, a na piwnicę mówiło się 'sklep'. Nie rozumiem robienia takiego wielkiego halo, przecież świat idzie do przodu. Znowu się obrywa młodzieży. Mówi się, iż jest taka niewychowana i nie ma szacunku do starszych, ale to nie ma nic wspólnego z szacunkiem.

Jeśli córce się zapomni i dostanie tę uwagę, to choćby nie będę zła, bo moim skromnym zdaniem to głupie. Potem pójdzie na studia i znowu będą pretensje, iż nazwała kogoś profesorem, chociaż on jest tylko magistrem albo doktorem. Jestem interesująca zdania innych osób. Anna".

Czy tytułować nauczycieli profesorami?


Jeśli sobie tego życzą – dlaczego tego nie robić? Anna słusznie zauważa, iż zwyczaje językowe czy sam język się zmieniają. Od lat trwa (zaskakująco) burzliwa dyskusja o feminatywach, od jakiegoś czasu mówi się także o używaniu preferowanych zaimków w stosunku do osób transpłciowych czy niebinarnych.

Gdyby w czasach liceum nauczyciel poprosił mnie, żebym tytułowała go "profesorem", z pewnością bym to robiła, choć, przyznaję, być może przewróciłabym oczami po usłyszeniu takiej prośby. Dziś oczami nie przewracam – jeżeli nowo poznana osoba prosi, bym zwracała się do niej konkretnymi zaimkami lub w konkretny sposób, po prostu to robię.

Język się zmienia i dostosowuje do nowej rzeczywistości, jednak kontekst społeczny to jedno, a uszanowanie preferencji jednostki – drugie. W tej kwestii nie zgadzam się więc z Anną. O ile stwierdzenie, iż "ta dzisiejsza młodzież to nie ma szacunku do starszych" uważam za kompletną bzdurę, o tyle niedostosowanie się do prośby konkretnej osoby jest dla mnie brakiem szacunku. To, czy za nienazwanie nauczyciela "profesorem" uczeń powinien dostać uwagę, to już zupełnie inna kwestia...

Idź do oryginalnego materiału