Ona podjęła decyzję sama

polregion.pl 1 dzień temu

**24 maja**

Stałem w progu, wpatrzony w telewizor, leniwie przewijając kanały. W tle usłyszałem ostry głos:

— Czemu jeszcze nie jesteś ubrany? — Karolina stała w drzwiach, ledwo powstrzymując irytację. — Zapomniałeś, jaki dziś dzień?

— A co dziś jest? — choćby nie odwróciłem wzroku od ekranu. — Znowu gdzieś musimy jechać?

— Do szpitala! Kasia urodziła, sam słyszałeś. Pierwsza z naszej paczki została mamą. Powinniśmy ją odwiedzić!

— I z czego gratulować? — prychnąłem, nie przestając klikać pilota. — Z nieprzespanych nocy? Z płaczu dziecka? Z życia, które już nigdy nie będzie twoje? Kiepski powód do świętowania.

— Co ty mówisz? Sam marzyłeś o dzieciach! Gadałeś, iż chcesz, żeby po domu biegały małe nóżki. Żeby dziecięce rączki obejmowały cię za szyję. Mówiłeś — troje, nie mniej! Czy mi się to śniło?

— No mówiłem. Ale przyznaj, fajnie to brzmi. Kobiety to lubią. Ty też dałaś się nabrać — odparłem spokojnie.

Karolina bez słowa opadła na kanapę. Jej twarz zastygła w osłupieniu.

— Po prostu nie chcę dzieci. Co w tym złego? Większość facetów ich nie chce. Nie myślałaś, iż można żyć dla siebie? Podróże, hobby, wolność… A wy od razu — dzieci, rodzina, pieluchy.

— Zawieziesz mnie? — jej głos stał się lodowaty. Nie potrafiła ukryć urazy — właśnie dziś zamierzała powiedzieć mi najważniejszą nowość w swoim życiu.

— Bez nas się nie obejdą? Nie mam ochoty patrzeć na to głupie cmokanie i płacz. Idź sama. Może ci przejdzie ochota na macierzyństwo.

Nie dodając już nic więcej, wyszła do sypialni. Po kwadransie wróciła w eleganckiej, stonowanej sukience. Taxi już czekało — na szczęście, nie musiała słuchać moich ponurych komentarzy.

A przecież była tak blisko szczęścia… Jeszcze dziś rano zobaczyła te dwie kreski na teście. Chciała wręczyć mi tę wiadomość wieczorem. Ale teraz… teraz nie wiedziała już, czy mam prawo to znać.

Karolina zawsze pragnęła stabilności. Pracowała już podczas studiów, skończyła z wyróżnieniem, miała świetną posadę, stały dochód, własne mieszkanie — prezent od rodziców. Wszystko robiła jak należy. I była gotowa na dziecko. Tylko ten człowiek, którego widziała jako ojca swoich przyszłych dzieci, okazał się jedynie dobrym aktorem.

Wydawało mi się, iż jestem dojrzały, pewny siebie. Mój wiek, słowa, poglądy — wszystko budowało zaufanie. Dopiero dziś zdjąłem maskę.

— Już wiem, co zrobię — szepnęła do pustki w samochodzie. Kierowca, starszy, milczący mężczyzna, spojrzał na nią oceniająco i niespodziewanie rzucił: — Gratuluję.

Karolina zmieszała się. Podziękowała i pobiegła do szpitala. Tam, promieniejąca Kasia stała z małym zawiniątkiem w rękach. Jej mąż już tulił malucha. W powietrzu unosiła się miłość.

— Gratuluję, kochanie! — Karolina przytuliła przyjaciółkę. — Jakie imię?

— Jakub, po tacie. Chcę, żebyś została chrzestną.

— Z przyjemnością — uśmiechnęła się, ale serce ścisnęło jej się boleśnie. Wszystko, o czym marzyła, było tu, przed nią, ale nie z nią.

— Coś się stało? — Kasia zniżyła głos, gdy odeszły na bok.

— Marek cały czas kłamał. Nie chce dzieci. A mówił, iż chce. A najgorsze jest to, że… jestem w ciąży. Dowiedziałam się dziś. I teraz… teraz muszę wybierać.

— Karolina, facetów nie brakuje. Ale szansa na macierzyństwo? To coś wyjątkowego. Moja siostra, na przykład, nie może mieć dzieci. Płakała z euforii i bólu, gdy powiedziałam jej o ciąży. Nie rezygnuj ze swojego marzenia.

— Tak myślę. jeżeli nie zmieni zdania — odejdę. Rodzice będą szczęśliwi, iż zostaną dziadkami.

Marek nie zmienił zdania. Powtarzał, iż dzieci to kula u nogi, strata czasu, sił i pieniędzy. Karolina nie dyskutowała. W środku już wszystko postanowiła.

Trzy lata później.

— O, Marek! — byłą sąsiadkę niemal wpadłam na niego na lotnisku. — Gratuluję synka!

— Pomyliłaś się, nie mam dzieci — rzucił zimno.

— Jak to? Widziałam Karolinę — z wózkiem. Chłopczyk ma ze cztery miesiące. Liczyć umiem, wiesz?

Zbladł. Nie wiedział. Albo nie chciał wiedzieć. A teraz… teraz było za późno.

— Gdzie ona? Gdzie ją widziałaś?

— Nie powiem. Spotkałam ją przypadkiem. A ty, jak się okazuje, jesteś jednym z tych… którzy nie uznali własnego dziecka.

Został sam. Dopiero teraz zaczął rozumieć, co stracił. Gdy po trzech latach w końcu odnalazł Karolinę, było za późno. Chłopiec nazywał tatą innego mężczyznę. Marek nie miał z nim szans — ani w uczuciach, ani w czynach, ani w sercu.

Koniec był przesłany. Karolina wybrała dobrze.

**Lekcja na dziś:** Nie graj uczuć, które nie są twoje. Prawda zawsze wyjdzie na jaw, a czasem — zbyt późno, by coś naprawić.

Idź do oryginalnego materiału