Panie w świetlicy nic nie robią? „Powinny malować, wycinać, lepić. Oczekuję minimum zaangażowania”

mamotoja.pl 4 godzin temu
Zdjęcie: Wiele dzieci spędza po kilka godzin dziennie w świetlicach, fot. AdobeStock/peopleimages.com


Piszę ten list, bo jestem naprawdę zła i rozczarowana. My, rodzice, pracujemy, często nie mamy wyjścia i musimy zostawić dzieci w świetlicy po lekcjach. Ale to nie znaczy, iż mają tam siedzieć bez celu, w ciszy, patrząc w sufit.

Świetlica to nie przechowalnia dzieci

Moja córka spędza w świetlicy codziennie prawie trzy godziny i mówi, iż nic się nie dzieje. Panie tylko siedzą przy biurku, rozmawiają między sobą albo coś przeglądają w telefonie. Dzieci mogą co najwyżej porysować na kartce lub posiedzieć cicho przy stoliku. Pod ścianą stoi cały regał materiałów plastycznych i gier, które poprzynosili rodzice, ale chyba nikomu nie chce się tego ruszyć.

Nie wymagam cudów, ale świetlica powinna być miejscem, gdzie dzieci czują się dobrze, mogą się rozwijać, porozmawiać, zrobić coś twórczego. Tymczasem mam wrażenie, iż to zwykła przechowalnia, gdzie najważniejsze jest, żeby było cicho i żeby nikt nie przeszkadzał.

W innych szkołach potrafią – czemu u nas nie?

Rozmawiałam z innymi mamami i aż mnie ściska w środku, gdy słyszę, co dzieje się w innych szkołach. Tam dzieci szyją, robią prace plastyczne, mają mini konkursy, a choćby uczą się grać w gry logiczne. Panie z pomysłem organizują im czas, chwalą, wieszają rysunki na ścianach. A u nas? Puste ściany, brak kolorów, brak życia.

Córka kiedyś lubiła malować i wycinać. Teraz już choćby nie chce sięgać po kredki, bo mówi, iż w świetlicy to „głupie”, iż pani powiedziała, żeby nie robiły bałaganu. Dla mnie to bardzo przykre. Przecież dzieci uczą się przez zabawę, przez działanie, przez wspólne tworzenie. Jak mają rozwijać wyobraźnię, skoro przez kilka godzin tylko snują się po sali?

Oczekuję minimum zaangażowania

Nie chodzi o to, żeby panie codziennie robiły wielkie wydarzenia. Wystarczy trochę chęci. Wystarczy, żeby raz na tydzień zorganizować konkurs plastyczny, puścić dzieciom muzykę, pozwolić im coś ulepić, coś stworzyć. Dla nich to ogromna frajda, dla rodziców – poczucie, iż dziecko spędza czas wartościowo.

Rozumiem, iż panie mają dużo obowiązków, iż dzieci bywają głośne, ale jeżeli ktoś pracuje w świetlicy, to musi lubić dzieci i chcieć z nimi coś robić. Nie po to płacimy podatki, nie po to szkoła zatrudnia opiekunów, żeby dzieci przez pół dnia się nudziły.

Anna


Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl

Zobacz też: Biegną do świetlicy z wywieszonym językiem. „To zwykle matki pracujące. Innym się nie chce”

Idź do oryginalnego materiału