Pewnego letniego dnia nad rzeką…

newsempire24.com 14 godzin temu

Pewnego letniego dnia nad rzeką…

Rodzina Wioli była zgodna. Gdy chodziła do trzeciej klasy, urodziła się jej siostra Milenka. Rola starszej siostry i pomocnicy mamy bardzo się Wioli podobała. Z euforią spacerowała z wózkiem, gdy mama gotowała obiad lub sprzątała mieszkanie.

Gdy Milenka podrosła, nie przyjęto jej do przedszkola, bo grupy były przepełnione, a nauczycielek brakowało. Nikt nie chciał pracować za grosze z dziećmi. Kierowniczka przedszkola obiecała przyjąć Milenkę, jeżeli mama podejmie u nich pracę. Mama oczywiście się zgodziła, choć straciła na pensji w porównaniu z poprzednią pracą.

Milenka urodziła się słabowita i chorowita. Wszyscy nad nią trzęśli się jak nad jajkiem. W przedszkolu była pod stałym nadzorem mamy. Po szkole Wiola często wpadała do pracy mamy. Nie wszystkie dzieci lubią zapiekanki, sałatki, kakao czy kisiel, ale Wiola uwielbiała. Mama zostawiała jej porcje, którymi inne dzieci gardziły. I Wiola zajadała się nimi do woli.

Najedzona pysznej zapiekanki zabierała Milenkę do domu i do powrotu mamy opiekowała się siostrzyczką. Milenkę kochała. Dopiero później siostra podrosła i stała się okropnie nieznośna.

Milenka miała cztery lata, gdy zginął ojciec. Lato było upalne. Od trzech tygodni temperatura nie spadała poniżej trzydziestu stopni. W weekendy ludzie uciekali z duszącego miasta, by spędzić czas na działce lub nad rzeką.

Rodzice wzięli ze sobą wodę, kanapki i od rana pojechali z dziećmi za miasto. Nad rzeką było już tyle ludzi, iż nie dało się kulki rzucić. Od upału chronili się w nagrzanej wodzie. Przy brzegu woda wrzała od pluskających się dzieci i dorosłych, którzy ich pilnowali. Milenka też brodziła w płytkiej wodzie, a Wiola uważała, by ktoś jej nie potrącił lub by sama nie poszła za głęboko.

Gdy tata rozbiegł się i skoczył do wody, wzbijając fontannę kropel, Wiola pomyślała, iż po prostu się kąpie. gwałtownie wypływał coraz dalej od brzegu. I wtedy zauważyła na środku rzeki dwóch nastolatków.

Najpierw wydawało jej się, iż się bawią. Pomyślała, jak rodzice mogli pozwolić im odpłynąć tak daleko. Rzeka była szeroka. choćby dorosłemu mężczyźnie trudno byłoby ją przepłynąć, a tym bardziej nikt nie próbował. A tu nastolatki dopłynęli do środka.

Jeden ciągle znikał pod wodą, a drugi za nim nurkował. Gdy zobaczyła, iż ojciec płynie w ich stronę, wtedy dopiero zrozumiała – oni się nie bawią, ale toną. A adekwatnie tonął jeden, a drugi starał się go utrzymać na powierzchni.

Wszyscy wokół pluskali się i nikt nie widział, co dzieje się na środku rzeki. Wiola wpatrywała się w ojca i chłopaków, zapominając o Milence, która wierciła się u jej stóp.

Tata dopłynął do nich i od razu zanurkował, wyciągnął jednego na powierzchnię i płynął z nim ku brzegowi. Posuwał się wolno, bo wiosłował jedną ręką, drugą trzymając chłopaka, by nie poszedł pod wodę. Drugi nastolatek był wyczerpany, ciągle chwytał się ojca, utrudniając mu płynięcie.

— On go utopi! — krzyknęła Wiola.

Na jej okrzyk zareagowali dwaj mężczyźni. Spojrzeli w tę stronę, gdzie patrzyła, zrozumieli i rzucili się na pomoc tacie. Wiele osób na brzegu też zaczęło się przyglądać.

Mężczyźni przejęli nastolatków. Wiola radośnie zamachała rękami. Ale niedługo zrozumiała, iż nie widzi ojca. Wpatrywała się, aż oczy ją zabolały, ale taty nie było.

— Tato! Tatusiu! — krzyczała.
Na krzyk przybiegła mama.

— Tam… — Wiola pokazała ręką na środek rzeki. Ze strachu nie mogła mówić. — Taty nie ma!

Mama wzięła Milenkę na ręce i zaczęła wypatrywać męża wśród kąpiących się. Czasem wydawało jej się, iż go widzi i mówiła: “Przecież jest”, ale Wiola kręciła głową i wciąż wskazywała na środek rzeki. Tymczasem mężczyźni dopłynęli z chłopakami do brzegu, zostawili ich i popłynęli po ojca.

Gdy go wyciągnęli, był już martwy. Mama nie chciała w to uwierzyć i jechać do domu. Wiola uspokajała szlochającą Milenkę.

Po pogrzebie mama chodziła po mieszkaniu jak zombie, nie zwracając uwagi na dziewczynki. Wiola odprowadzała Milenkę do przedszkola, sama biegła do szkoły. Później zabierała siostrę. Ta nie chciała iść z Wiolą, marudziła, iż chce, by odebrała ją mama.

— Mama jest chora — mówiła Wiola.

— No to niech tata przyjdzie — fuknęła Milenka.

Wiola wracała do domu i zastawała mamę w tej samej pozycji — leżącą na kanapie, zwróconą twarzą do ściany.

Mama nic nie jadła. Zaniepokojona Wiola poszła do sąsiadki i poprosiła o pomoc. Po rozmowie z nią mama wstała, wzięła się za domowe obowiązki. Po dwóch dniach wróciła do pracy ku uciesze Milenki.

Teraz żyły we trzy. Początkowo starczało pieniędzy. Od kolei, gdzie pracował tata, mama dostała zapomogę. Mieli też jakieś oszczędności. Ratowało przedszkole. Mama zabierała resztki jedzenia do domu. Wiola podejrzewała, iż sama nie jadła, zostawiając wszystko jej i Milence.

Po skończeniu szkoły Wiola zdecydowała, iż nie będzie się uczyć dalej, ale pójdzie do pracy, by pomóc mamie. Ale ta nie pochwaliła tego pomysłu. Namówiła ją na zaoczne studia, by zdobyła wykształcenie. Z dyplomem łatwiej znaleźć dobrą pracę. Mówiła, iż ojciec by tego chciał. I Wiola ustąpiła.

Dostała się na zaoczne studia. Wybrała wydział z największą liczbą miejsc. Nie obchodziło ją, kim zostanie. Jak mawiała mama — z dyplomem zawsze gdzieś się pracuje. Poszła do pracy. Zarabiała niewiele, ale pieniądze same nie spadają z nieba.

Dawno temu ojciec kupił działkę i zaczął budować dom. Przy domu chciał założyć ogródek. Mama marzyła o kwiatach pod oknami. Ale tata zdążył tylko wylać fundamenty. Jego znajomy zaproponował wykupienie ziemi od mamy. Ta się ucieszyła, nie targowała, sprzedała za oferowaną sumę. Chwilowo starczyło.

Milenka rosła i zaczęła domagać się nowych ubrań, telefonu, tabletu. “Wszystkie koleżankiWiola spojrzała na Grzesia, który bawił się w piasku obok grobu cioci Milenki, i pomyślała, iż choć życie bywa niesprawiedliwe, to jednak daje nowe szanse – jeżeli tylko ma się dość siły, by je dostrzec.

Idź do oryginalnego materiału