Pierwszego dnia usłyszałam: "Nie będzie mi pani rozkazywać!". Nowy rok szkolny, stare problemy

"Nowy rok szkolny miał pachnieć świeżym startem, a zamiast tego już pierwszego dnia 'dostałam w twarz'. To nie była tylko odpowiedź ucznia – to echo całego systemu, w którym nauczyciel przestał być autorytetem, a stał się 'chłopcem do bicia'. Wróciłam po wakacjach do klasy pełna nadziei, a wyszłam z poczuciem, iż znów zaczynamy od stałych problemów" – napisała do nas nauczycielka, Iwona.

Pierwszy dzwonek i pierwszy bunt

"Kiedy weszłam do sali, jeszcze pachniało farbą po wakacyjnym remoncie. Nowe zeszyty, kolorowe okładki, uśmiechy – przez chwilę naprawdę uwierzyłam, iż to będzie dobry rok.

Niestety, już na pierwszej lekcji, gdy poprosiłam jednego z uczniów, by usiadł i odłożył telefon, wstał i powiedział stanowczym tonem:

"Nie będzie mi pani rozkazywać!".

W klasie zapadła cisza, inni uczniowie wstrzymali oddech, a ja poczułam, jak coś we mnie gaśnie, zanim rok szkolny na dobre się zaczął. Bo jak uczyć, jeżeli od pierwszej minuty trzeba walczyć o elementarny szacunek?

Nauczyciel czy worek treningowy?

W mojej klasie jest trzydzieścioro dzieci. Każde inne, każde ze swoją historią. Wiem, które mają w oczach niepokój, bo w domu panuje atmosfera pełna krzyku.

A ja mam do tego uczyć ułamków i gramatyki, tłumaczyć Mickiewicza i jednocześnie udawać, iż wystarczy 'więcej motywacji'.

Czasem czuję się jak... worek treningowy. Dziecko wyładowuje frustrację, rodzic przerzuca odpowiedzialność, a dyrekcja przypomina, iż mam pamiętać o wynikach egzaminów.

Patologia systemu, nie dzieci

Nie oszukujmy się – problem nie tkwi w dzieciach. One tylko pokazują, jak bardzo ten system nie działa. Zamiast realnego wsparcia psychologa mam tabelki do wypełnienia. Zamiast asystenta, który pomógłby w trudnej klasie, dostaję zalecenie, by 'bardziej się postarać'.

Mówię rodzicom, iż ich dziecko potrzebuje pomocy, a słyszę: 'To pani problem'. Mówię dyrekcji, iż nie dam rady, a słyszę: 'Wszyscy tak mają. Proszę wziąć się w garść'.

Własne granice...

Wracam do domu i wciąż słyszę tamto zdanie. Zastanawiam się, czy jeszcze potrafię być nauczycielką, czy już tylko strażniczką gaszącą pożary. Bo przecież ja też mam swoje życie, swoją wrażliwość, swoje zmęczenie. Ale w szkole nie ma na to miejsca – nauczyciel musi być z kamienia.

A ja nie jestem. I kiedy kolejny raz słyszę, iż 'mam nie rozkazywać', zaczynam się zastanawiać, czy w tym wszystkim ktoś jeszcze pamięta, iż nauczyciel to też człowiek.

Mam jeszcze nadzieję – mimo wszystko

A jednak kolejnego dnia znów wchodzę do klasy. Bo wiem, iż wśród tych oczu znajdzie się choć jedna para, która chce usłyszeć, co mam do powiedzenia. I może dla tej jednej osoby warto zostać, warto mówić, warto walczyć.

Podsumuję to krótko – nowy rok szkolny, stara patologia – ale może gdzieś pod spodem wciąż jest miejsce na nowy początek".

(Imiona bohaterów zostały zmienione).