Piknik „Betanii” w Opolu. Bawili się, żeby pomóc hospicjum

opolska360.pl 6 miesięcy temu

– Jestem tu, bo trzeba wspierać hospicjum. Ci ludzie najbardziej potrzebują naszej pomocy. Są u schyłku drogi i zasługują, by mieć jak najlepszy komfort życia – powiedziała reporterowi „O!Polskiej” pani Anna, która razem z siostrą Marią przyszły na piknik „Betanii” w Opolu.

– Skorzystałam z książek, które wystawiono za dowolną wpłatę. Hospicjum zmieniło naszą dzielnicę na lepsze. Ten budynek wszystkim nam przypomina, co jest naprawdę ważne. Przez wiele lat był brzydki, a teraz – mimo wszystko – tętni życiem – dodaje pani Anna.

Jednym koncert, drugim bukiet

Atrakcji na pikniku nie zabrakło. Koncertowali m.in. zespół „Opolanie” i schola katedralna Razem dla Jezusa, można było zjeść ciasto albo dania grilla, pomalować dzieciom twarz, spotkać się z grupą ratowniczą „Opolsar”, wciąć udział w dogoterapii albo w warsztatach florystycznych.

Efektem warsztatów była nie tylko możliwość kupienia różnych bukietów. Otrzymali je także wszyscy leżący pacjenci.

Oksana Siepak jest nauczycielką florystyki w szkole „Cosinus” w Opolu.

– W szkole kurs florystyczny trwa jeden rok. Tutaj poprowadziłyśmy warsztaty florystyczne dla seniorów – wyjaśnia.

– Piknik jest po to, żeby przede wszystkim integrować społeczność lokalną – mówi Barbara Chyłka, kierownik wolontariatu.

– Cieszymy się, bo są dzisiaj z nami dwie szkoły policealne „Cosinus” i „TEB Edukacja”. Tam studiują m.in. przyszłe opiekunki medyczne i one weszły do hospicjum i zobaczyły świat inny, niż sobie wyobrażały. Część pacjentów może tu z nami biesiadować. Także razem z bliskimi. Oczywiście, wielu chorych to są osoby leżące, ale staramy się o taki klimat, by był to jednocześnie dom i szpital – .

Jak mówi Barbara Chyłka, dochód z pikniku zostanie przeznaczony m. in. na szafki dla pracowników.

– Będzie ich więcej, bo od kwietnia w opiece paliatywnej nie ma limitów. W hospicjum domowym były do niedawna 32 osoby. Mamy już 65. Potrzeba więc więcej pielęgniarek. A więc i miejsca da nich.

Piknik „Betanii” w Opolu. Wolontariusz nie leczy, ale pomaga

Na piknik „Betanii” w Opolu przybyli też dwaj studenci piątego roku Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Opolskiego Bartłomiej Kulpa i Michał Chochół.

– Zapisałem się, będę wolontariuszem – mówi pan Bartłomiej. – Chcę rozmawiać z pacjentami, spędzać z nimi czas. Chodzić im po zakupy. Być w tej hospicyjnej społeczności.

– W przyszłości planuję być onkologiem – dodaje pan Michał. – Więc to, co się tutaj dzieje, jest bardzo ważne. Niezależnie od tego, czy pacjenta uda się wyleczyć czy nie, zasługuje on na to, by jego dobrostan był do końca jak najlepszy. Widzę, iż tutaj pacjenci są bardzo dobrze zaopiekowani i chciałbym w tym mieć swoją cegiełkę.

Pani Teresa Niechwiadowicz-Czapka z zawodu jest pielęgniarką. Pracuje na Wydziale Nauk o Zdrowiu. W „Betanii” jest wolontariuszką.

– W pewnym momencie zaczęłam mieć trochę więcej czasu – opowiada. – Uznałam, iż jako osoba wierząca nie mogę poprzestać tylko na chodzeniu do kościoła. Zaczęłam od wolontariatu medycznego. Wykonywałam czynności opiekuńcze. Potem była przerwa na pandemię. Przychodzę do hospicjum, kiedy mam czas. Co najmniej raz w tygodniu. Latem jestem z nimi w ogrodzie. W zimie to są głównie rozmowy. Robię pacjentom zakupy. Sklep jest niedaleko. Czasami mierzę ciśnienie. Tu ludzie odchodzą często, ale o śmierci mało rozmawiamy. Bo i pacjenci tutaj przynajmniej fizycznie nie cierpią. A przez te kilka lat poznałam i takie osoby, które poszły stąd do domu. Albo korzystały z innych form opieki.

***

Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.

Idź do oryginalnego materiału