Po miesiącu w liceum syn chce zrezygnować ze szkoły. Ma zadziwiający pomysł na siebie

mamadu.pl 11 miesięcy temu
Zdjęcie: Nastolatek czuje się źle w nowej placówce i chce przejść na edukację domową. fot. gritsiv/123rf.com


Czasami nauka w szkole ponadpodstawowej bywa dla dziecka dużą trudnością – dla wielu nastolatków przejście z podstawówki do szkoły średniej jest jak rzucenie na głęboką wodę. Napisała do nas mama chłopca, który po niecałym miesiącu nauki w ogólniaku rozważa przejście na edukację domową. Chłopak jest zmęczony i sfrustrowany szkolną rzeczywistością.


Przyjazna podstawówka i licealny moloch


"Moje dziecko zaczęło niecały miesiąc temu szkołę średnią. Syn wybrał liceum ogólnokształcące, które ma profile ekonomiczno-rachunkowe, bo jest umysłem ścisłym i myśli w przyszłości o podobnym kierunku studiów. Szkoła, do której poszedł, to publiczna placówka, znana w całym powiecie, więc siłą rzeczy jest w niej sporo uczniów. Nie chcę mówić, iż to moloch, ale trochę tak mi się kojarzy: kilkanaście klas z każdego rocznika, ogromny budynek, w którym ponad połowy ludzi w ogóle nie kojarzy się choćby z widzenia" – rozpoczyna swój list mama licealisty.

"Obawiałam się tego przejścia z małej wiejskiej podstawówki, która była świetnym miejscem, do takiego ogromnego ogólniaka. Nasze poprzednie doświadczenia to podstawówka, w której były dzieciaki z kilku okolicznych wsi. Dyrektorka starała się wszystko dzieciom zapewnić – od świetnych pomocy naukowych w klasach po dodatkowe zajęcia z psychologiem, TUS-y i darmowe warsztaty np. z ceramiki, robotyki i innych tego typu zajęć dodatkowych".

Syn nie odnajduje się w szkole


Kobieta opowiada, iż syn źle się czuje rzucony na głęboką wodę w wielkim liceum: "W dużym powiatowym liceum jest zupełnie inna rzeczywistość i moje dziecko nie do końca radzi sobie z tym. Syn ma własne zainteresowania (pływanie), których nie nie pozwolono mu realizować w ramach zajęć z WF-u. Jego plan lekcji jest przepełniony do granic możliwości, a syn nie umie znaleźć wspólnego języka z rówieśnikami w swojej klasie.

Widzę po nim, iż wraca ze szkoły każdego dnia coraz bardziej zrezygnowany i sfrustrowany. Nie minął choćby miesiąc edukacji, a on już ma kryzysy związane z nauką, ale i życiem towarzyskim w szkole – woli się spotkać z kolegami z sąsiedztwa niż po lekcjach zostać w mieście i iść gdzieś z nowymi znajomymi z klasy.

Jego brak optymizmu doprowadził do tego, iż sam zaczął szukać jakiegoś rozwiązania lub alternatywy dla ogromnego ogólniaka. Dosłownie kilka dni temu wrócił ze szkoły pełen motywacji i w dobrym humorze. Oznajmił mi, iż chciałby się przenieść na edukację domową, bo widzi w tym potencjał i rozwiązanie swoich problemów".

Edukacja domowa może być rozwiązaniem?


"Przyznał, iż sam już sprawdzał i czytał w sieci na ten temat i iż jest zdania, iż może to być rozwiązanie dla niego, bo teraz czuje, iż ta szkoła nie była jednak dobrym wyborem. Tzn. pod kątem edukacji i tego, czego syn chciał się uczyć – było. Bardziej problemem okazały się być kontakty społeczne, brak życzliwości rówieśników i poczucie, iż to nie jego miejsce. Zaczęłam szukać informacji o edukacji domowej i tym, jak należałoby się przygotować do niej, żeby syna przenieść na nauczanie w domu.

Doszliśmy z mężem do wniosku, iż być może to faktycznie dobre rozwiązanie. Podjęliśmy decyzję, iż jeszcze w październiku wstrzymamy się i – jeżeli syn przez cały czas będzie przekonany do tego pomysłu – złożymy dokumenty o przeniesienie na edukację domową w listopadzie. Pracuję zdalnie i mam elastyczne godziny pracy, więc część przedmiotów będę mogła zgłębiać razem z synem, ale moja teściowa jest też emerytowaną polonistką, więc zadeklarowała się, iż pomoże wnuczkowi w przedmiotach humanistycznych.

Dodatkowo zaoszczędzimy na dojazdach, no i dziecko będzie miało więcej czasu wolnego na odpoczynek i spełnianie pasji. interesująca jestem, czy jest więcej takich rodziców, którzy zdecydowali się na edukację domową dziecka dopiero w liceum albo w trakcie trwania roku szkolnego" – kończy list mama nastolatka.

Idź do oryginalnego materiału