"Po zebraniu dostałam na WhatsAppie wiadomość. Ten żenujący trend uczy kombinowania"

mamadu.pl 2 tygodni temu
W czasach, gdy sama chodziłam do szkoły, wywiadówka była dla mojej mamy świętością. Żonglowała obowiązkami tak, by zawsze pojawić się na zebraniu, a jeżeli z jakiegoś powodu nie mogła na nie przyjść, kontaktowała się z nauczycielami, by nic jej nie ominęło. Napisała do nas Agata, która twierdzi, iż dziś rodzice mają zupełnie inne podejście. Po co chodzić na zebrania, skoro na WhatsAppie można dowiedzieć się wszystkiego?


"Jestem mamą dwóch dziewczynek. Młodsza jest w przedszkolu, a starsza właśnie zaczęła szóstą klasę. Chciałabym napisać o zachowaniu rodziców, które zaobserwowałam po pierwszym zebraniu w szkole u starszej córy. U młodej jeszcze tego nie widać, ale już się boję, co będzie za kilka lat.

Szósta klasa to nie jest klasa przełomowa. To już nie to, co w moich czasach, kiedy szósta klasa to była ostatnia klasa podstawówki, potem szło się do gimnazjum, bo to było niedługo po wejściu w życie tamtej reformy. Poza tym kiedy to było, to już ponad 20 lat przecież, to dużo się przez ten czas zmieniło. Dla mnie to jednak nie ma znaczenia, czy to pierwsza klasa (to mnie czeka za dwa lata znowu), szósta, ósma czy druga liceum. Zebrania w szkole są dla mnie ważne, bo zostałam w takim przekonaniu wychowana.

Na zebraniu w szkole pustki


Dlatego tak się zdziwiłam, kiedy zobaczyłam na zebraniu u córy, iż sporo ławek było pustych. Wiadomo, iż przez tyle lat to już się trochę zdążyliśmy z tymi rodzicami poznać, więc jakoś tak łatwo wyłapać, kogo tam nie było w klasie. Ja nie wiem, czy rodzice się boją, iż do trójki klasowej ktoś ich weźmie na siłę albo iż zaraz będzie milion jakichś składek i szkoda im kasy, naprawdę nie wiem.

Ale wróciłam z tego zebrania i dosłownie kwadrans po tym, jak zdjęłam buty w domu, to mi zabrzęczał WhatsApp, bo już ktoś pisał na naszej grupie klasowej dla rodziców z pytaniem, co tam było na zebraniu, czy pani mówiła coś ważnego, czy ta wycieczka, o której rozmawialiśmy w zeszłym roku szkolnym, się odbędzie, ile pieniążków trzeba dać na komitet rodzicielski itd. Aż mnie to zmęczyło, a po tej wiadomości przyszło kilka podobnych, bo ktoś jeszcze dopytywał, czy poruszyliśmy temat zmiany nauczycielki od niemieckiego itd.

Taka postawa uczy dzieci kombinowania


Ludzie złoci, trzeba było przyjść na zebranie. Bo to nie jest tak, iż nie było jednego czy dwóch rodziców, myślę, iż nie było tak 1/3. Nie wierzę, iż aż tyle osób nie mogło wygospodarować tej godziny w ciągu dnia. Potem tacy rodzice uczą dzieci, iż w sumie to nie trzeba się wywiązywać z obowiązków, bo można polegać na grupie. Po co robić zadania, po co się uczyć, po co się wysilać, jak zawsze ktoś z kolegów i koleżanek pomoże...

Nie podoba mi się takie podejście i szczerze mnie martwi, w którą stronę ten świat zmierza. Mam nadzieję, iż to taka jednorazowa akcja, ale boję się, iż to coś poważnego i iż już nie wrócimy do tego, co było. A cierpieć będą oczywiście nasze dzieci, bo kto inny".

Idź do oryginalnego materiału