Jedno jest pewne: nie będzie łatwo
Chyba każdy rodzic się obawia, co przyniesie nowy rok szkolny: strajk nauczycieli, lockdowny, zdalne nauczanie... a może jeszcze coś nowego, czego nie przerabialiśmy? Ostatnie lata nauczyły nas, iż absolutnie nie da się przewidzieć, jak dokładnie będzie wyglądała nauka. Wiele decyzji zapada poza nami, a i nie zawsze uwzględniają ono dobro naszych pociech. Odbija się to mocno na psychice dzieci, ale i ma to mocny wpływ na jakość nauki.
Moja córka w ubiegłym roku zaliczyła dwie klasowe kwarantanny z rzędu i odgórną naukę zdalną. Pierwszaki ładnych parę tygodni spędziły przed ekranami, często płacząc przed komputerem, nie radząc sobie z takimi lekcjami. Zanim zdążyły się dobrze rozpędzić, zaczęły się ferie zimowe. A potem, zamiast normalnych lekcji, od nowa nauka siedzenia w ławce, podnoszenia ręki i słuchania pani. Maj i czerwiec to było jakieś wariactwo: nadrabianie materiału, gonienie tego, czego nie udało się w tych dziwnych warunkach zrealizować. Ile dzieci z tego zapamiętały? Sądzę, iż niewiele, bo kiedy miały to utrwalić? Nie piszę o niczym odkrywczym, bo z kim nie rozmawiam, ma podobne doświadczenia, bez względu na to, czy mowa o 8-, 12- czy 16-latku.
To były całkiem fajne i "normalne" wakacje, ale powrót do szkoły nie będzie łatwy. Nauczyciele weszli w tryb lęku, iż znowu będzie zdalnie. Jak tylko mogą, pędzą z materiałem, gdy dzieci są w szkole. Tak na wszelki wypadek. Czy będzie czas na rozgrzewkę? Czy będzie czas na przypomnienie i utrwalanie materiału z końca roku? Szczerze wątpię. System zawodził nasze dzieci nie raz, czemu miałby ich nie zawieźć znowu? Dlatego najlepszy czas na naukę zaczyna się już teraz.
Matka terrorystka? Nic z tych rzeczy
Upadłam na głowę, iż odbieram dziecku ostatki wakacji? A niech śpi, ile wlezie. Biega po podwórku, dopóki sił jej starczy! Ja tylko postanowiłam zadbać o małą rozgrzewkę: lekki rozruch, uruchomienie obszarów mózgu, który zasłużenie relaksował się latem. Trochę czytania, gdy jeszcze sprawia to trudność, by przypomnieć sobie, jak składa się literki. Mały trening samodyscypliny, gdy trzeba codziennie poczytać przez pół godziny. Trochę matematycznych łamigłówek czy bajka po angielsku. To naprawdę nie musi być straszne!
Nie mówię o zakuwaniu i odrabianiu lekcji, obliczaniu ciągów matematycznych i ślęczeniu nad "Potopem". O wstawaniu o 7.00 rano, przeglądaniu listy lektur i zakresu materiału z podręczników szkolnych. Dziś jest sporo naprawdę fajnych aplikacji, gier i książek, które pomogą troszkę rozruszać mózg dziecka. Zadania logiczne, trening spostrzegawczości i łamigłówki, uczą skupienia, koncentracji, logicznego myślenia, rozwijają kreatywność to naprawdę świetny trening przed matmą i innymi naukami ścisłymi. Bajka lub serial po angielsku, a może apka do nauki słówek, by przypomnieć sobie co nieco. jeżeli książka to przez cały czas wyzwanie, to może komiks?
Nadal ma być przyjemnie. Moim zdaniem jednak te 2 godzinki mniej zabawy wcale nie sprawią, iż nagle wakacje staną się koszmarem, za to zapewnią lepszy start we wrześniu. Przecież taka rozgrzewka wcale nie musi być żmudna i nudna.
My zwracamy uwagę na obszary, które są nieco trudniejsze i będą największym wyzwaniem dla mojej córki. Na tematy, które nauczyciel "liznął" na koniec roku i spodziewam się, iż nie będzie już czasu w ich utrwalenie, za to wymagania będą. Na rzeczy, które choćby w zabawie są niekoniecznie fajne, ale już za moment będą jej codziennością.
Bo nowy rok szkolny zacznie się już za 3, 2, 1 ... i oby to nie było zdarzenie ze ścianą.