Rosnące wynagrodzenia w Polsce prowadzą do masowego wpadania podatników w drugi próg skali podatkowej, gdzie stawka podatku dochodowego skacze z 12 na 32 procent. Według najnowszych danych Ministerstwa Finansów prawie dwa miliony Polaków przekroczyło w ubiegłym roku próg 120 tysięcy złotych rocznego dochodu, co oznacza iż już 7,9 procent wszystkich podatników płaci znacznie wyższe obciążenia fiskalne od nadwyżki powyżej tego poziomu. Sytuacja ta budzi coraz większe kontrowersje wśród ekspertów podatkowych, którzy ostrzegają przed narastającymi patologiami na rynku pracy oraz społecznymi konsekwencjami tak drastycznego zwiększenia obciążeń podatkowych dla rosnącej grupy pracowników.

fot. Warszawa w Pigułce
Dynamika wzrostu liczby podatników objętych drugim progiem podatkowym pokazuje skalę problemu, z jakim walczy polska klasa średnia w obliczu inflacyjnego wzrostu wynagrodzeń przy jednoczesnym zamrożeniu progów podatkowych. W 2021 roku odsetek podatników płacących wyższą stawkę wynosił 7,27 procent, ale po podniesieniu progu z 85 528 złotych do 120 tysięcy w 2022 roku spadł drastycznie do trzech procent. Jednak już w następnym roku wzrósł do 5,18 procent, a w tej chwili osiągnął poziom 7,9 procent, co oznacza iż efekt podwyższenia progu został całkowicie zniwelowany przez inflacyjny wzrost dochodów.
Prognozy ekonomistów wskazują na dalsze pogorszenie sytuacji w najbliższych latach, z szacunkami mówiącymi o możliwości osiągnięcia przez odsetek podatników w drugim progu poziomu 11-12 procent już w tym roku. Taki rozwój wydarzeń oznaczałby osiągnięcie najwyższego poziomu w historii polskiego systemu podatkowego, co może mieć daleko idące konsekwencje społeczne i ekonomiczne. Rosnąca grupa podatników doświadczających drastycznego zwiększenia obciążeń fiskalnych może prowadzić do zmian w zachowaniach ekonomicznych oraz presji politycznej na reformę systemu podatkowego.
Główną przyczyną obecnej sytuacji jest decyzja rządu o zamrożeniu progów podatkowych w ramach procedury nadmiernego deficytu, którą Unia Europejska nałożyła na Polskę w 2023 roku. Deficyt sektora finansów publicznych przekroczył wówczas trzy procent PKB, co automatycznie uruchomiło mechanizmy kontrolne UE wymagające ograniczenia wydatków lub zwiększenia dochodów budżetowych. Zamrożenie progów podatkowych stanowi jedną z metod zwiększania wpływów do budżetu bez formalnego podnoszenia podatków, ale w praktyce prowadzi do wzrostu obciążeń fiskalnych dla coraz większej liczby podatników.
Polska znajduje się w gronie ośmiu państw Unii Europejskiej objętych procedurą nadmiernego deficytu, obok Belgii, Francji, Malty, Rumunii, Słowacji, Węgier i Włoch. Oficjalne prognozy rządowe zakładają wyjście z tej procedury dopiero w 2028 roku, co oznacza iż progi podatkowe pozostaną zamrożone przez kolejne lata. Jedyną nadzieją na wcześniejsze zakończenie procedury może być zmiana podejścia Unii Europejskiej do wydatków na obronność, które mogłyby zostać wyłączone z kalkulacji deficytu ze względu na zmieniającą się sytuację geopolityczną w Europie.
Eksperci podatkowi zwracają uwagę na społeczne konsekwencje obecnego systemu, który w ich ocenie nie realizuje adekwatnie idei sprawiedliwości podatkowej. Osoby wpadające w drugi próg płacą niewspółmiernie wysokie obciążenia w stosunku do innych grup społecznych, szczególnie w porównaniu z przedsiębiorcami, którzy mogą osiągać znacznie wyższe dochody płacąc niższe podatki dzięki różnym formom optymalizacji podatkowej. Ta asymetria może prowadzić do patologicznych zjawisk na rynku pracy, gdzie wysoko wykwalifikowani specjaliści będą poszukiwać alternatywnych form zatrudnienia pozwalających na uniknięcie wysokich obciążeń podatkowych.
Szczególnie problematyczna jest sytuacja osób, które nieświadomie przekraczają próg podatkowy i doświadczają nagłego spadku wynagrodzenia netto w momencie przekroczenia granicy 120 tysięcy złotych rocznie. Przepaść między pierwszą a drugą stawką podatkową wynosi aż 20 punktów procentowych, co może prowadzić do sytuacji, w której podatnik otrzymuje niższą pensję mimo wyższego wynagrodzenia brutto. Taki szok podatkowy dotyka szczególnie osoby nieprzygotowane na konsekwencje przekroczenia progu, które mogą doświadczyć znacznego spadku dochodów rozporządzalnych pod koniec roku podatkowego.
Konkretnym przykładem problemów generowanych przez obecny system są nauczyciele, którzy coraz częściej wpadają w drugi próg podatkowy nie z powodu wzrostu pensji zasadniczych, ale ze względu na konieczność podejmowania dodatkowych godzin lekcyjnych w celu pokrycia braków kadrowych w szkołach. W przypadku nauczycieli dyplomowanych wystarczy półtora etatu, aby przekroczyć próg 120 tysięcy złotych rocznie, co oznacza miesięczne zarobki brutto powyżej 11 880 złotych przy standardowych kosztach uzyskania przychodu. Ta sytuacja tworzy paradoks, w którym nauczyciele pomagający systemowi edukacji poprzez pracę w zwiększonym wymiarze godzin są karani wyższymi podatkami.
Rosnąca liczba podatników w drugim progu ma również istotne konsekwencje budżetowe, ponieważ ta relatywnie niewielka grupa odpowiada za znaczną część wpływów z podatku dochodowego. Choć stanowi mniej niż osiem procent wszystkich podatników, grupa ta generuje kilkadziesiąt procent całkowitych wpływów z PIT, co czyni ją kluczową dla finansów publicznych. Podwyższenie progu podatkowego choćby o inflacyjną korektę do 126 tysięcy złotych oznaczałoby ubytek w budżecie na poziomie 2,8 miliarda złotych, co w warunkach procedury nadmiernego deficytu jest trudne do zaakceptowania przez rząd.
Sytuacja ta może mieć również długoterminowe konsekwencje dla rozwoju gospodarczego kraju, ponieważ wysokie obciążenia podatkowe dla wykwalifikowanych specjalistów mogą skłaniać ich do poszukiwania alternatywnych form zatrudnienia lub choćby emigracji do państw o bardziej korzystnych systemach podatkowych. Ucieczka przed wysokimi podatkami poprzez przechodzenie na umowy business-to-business staje się coraz popularniejszą strategią optymalizacji podatkowej, co jednak prowadzi do erozji podstawy podatkowej oraz powstawania patologii na rynku pracy, gdzie rzeczywiste stosunki pracy są maskowane fikcyjną przedsiębiorczością.
Rosnące obciążenia podatkowe klasy średniej mogą również generować presję polityczną na zmiany systemowe, szczególnie w kontekście zbliżających się wyborów parlamentarnych za dwa lata. Grupa prawie dwóch milionów podatników dotkniętych wysokimi stawkami podatkowymi stanowi znaczący elektorat, który może wpływać na wyniki wyborcze. Niektóre ugrupowania polityczne mogą próbować budować swój kapitał polityczny na obietnicach reformy systemu podatkowego, co może prowadzić do zmian po kolejnych wyborach.
Paradoksalnie, obecna sytuacja kontrastuje z wcześniejszymi obietnicami politycznymi dotyczącymi zwiększenia kwoty wolnej od podatku do 60 tysięcy złotych, które przez cały czas pozostają w programach niektórych partii politycznych. Ta niespójność między obietnicami a rzeczywistością fiskalną pokazuje ograniczenia budżetowe, z jakimi walczy rząd w warunkach wysokiego deficytu oraz konieczności finansowania zwiększonych wydatków na obronność w obliczu zagrożeń geopolitycznych.
Międzynarodowe porównania pokazują, iż polski system podatkowy charakteryzuje się stosunkowo niskimi stawkami w pierwszym progu przy jednoczesnie wysokim skoku do drugiego progu, co tworzy specyficzne problemy dla podatników o średnich dochodach. W wielu krajach europejskich system progresji podatkowej jest bardziej złagodzony, z większą liczbą progów podatkowych i mniejszymi skokami między stawkami, co pozwala na bardziej płynne przejścia przy wzroście dochodów.
Obecna sytuacja wymaga znalezienia równowagi między potrzebami budżetowymi państwa a sprawiedliwością społeczną systemu podatkowego. Zamrożenie progów podatkowych w warunkach inflacyjnego wzrostu wynagrodzeń faktycznie oznacza ukryty wzrost podatków dla rosnącej grupy podatników, co może prowadzić do erozji społecznego poparcia dla systemu podatkowego oraz wzrostu skłonności do optymalizacji podatkowej i pracy w szarej strefie.
Długoterminowym rozwiązaniem może być reforma systemu podatkowego wprowadzająca większą liczbę progów podatkowych z mniejszymi skokami między stawkami, co pozwoliłoby na bardziej sprawiedliwe rozłożenie obciążeń fiskalnych. Jednak taka reforma wymagałaby głębokiej analizy wpływu na wpływy budżetowe oraz znalezienia alternatywnych źródeł finansowania wydatków publicznych. Do tego czasu rosnąca grupa podatników będzie doświadczać coraz wyższych obciążeń fiskalnych, co może mieć negatywne konsekwencje dla motywacji do pracy oraz rozwoju gospodarczego kraju.
źródło: Gazeta.pl/Warszawa w Pigułce