Podjęła decyzję dla siebie.

newskey24.com 1 dzień temu

Ona już wszystko postanowiła

— Dlaczego jeszcze nie jesteś gotowy? — Stała w progu, ledwo powstrzymując irytację. — Zapomniałeś, co dziś za dzień?

— A co dziś? — choćby nie oderwał wzroku od telewizora, leniwie przełączając kanały. — Znowu gdzieś musimy jechać?

— Powinniśmy być w szpitalu! Lena urodziła, sam słyszałeś. Pierwsza z naszej paczki została mamą. Musimy ją pogratulować!

— Z czego gratulować? — Mężczyzna prychnął, nie przestając klikać pilota. — Z nieprzespanych nocy? Z płaczu dziecka? Z życia, które już nie należy do ciebie? Wątpliwy powód do świętowania.

— Co ty mówisz? Sam marzyłeś o dzieciach! Mówiłeś, jak chcesz, żeby po domu biegały małe nóżki. Żeby dziecięce rączki obejmowały cię za szyję. Mówiłeś — troje, nie mniej! Czy mi się to śniło?

— Tak, mówiłem. Ale przyznaj, iż to ładnie brzmi. Kobiety to lubią. No i ty się rozczuliłaś — spokojnie odparł Marek.

Justyna bez słów opadła na kanapę. Jej twarz zastygła w osłupieniu.

— Po prostu nie chcę dzieci. Co w tym złego? Większość facetów ich nie chce. Nie pomyślałaś, iż można żyć dla siebie? Podróże, hobby, wolność… A wy od razu — dzieci, rodzina, pieluchy.

— Odwieziesz mnie? — Jej głos stał się lodowaty. Nie potrafiła ukryć urazy — właśnie dziś zamierzała powiedzieć Markowi najważniejszą nowinę w swoim życiu.

— Bez nas się nie obejdą? Nie chce mi się patrzeć na te głupie zachwyty, cmokanie i płacz. Później pójdziesz sama. Może i ci przejdzie ochota na dzieci.

Nie mówiąc ani słowa, Justyna wyszła do sypialni. Po kwadransie wróciła w eleganckiej, wyjściowej sukience. Taksówka już czekała — dzięki Bogu, nie będzie musiała słuchać ponurych komentarzy Marka.

A przecież była tak blisko szczęścia… Jeszcze dziś rano zobaczyła te dwie kreski na teście. Chciała podarować mu tę wiadomość wieczorem. Ale teraz… teraz już nie wiedziała, czy ma prawo o tym mówić.

Justyna zawsze pragnęła stabilności. Pracowała już podczas studiów, skończyła z wyróżnieniem, miała dobrą posadę, stały dochód i własne mieszkanie — prezent od rodziców. Wszystko robiła dobrze. Była gotowa na dziecko. Tylko mężczyzna, którego widziała jako ojca swoich dzieci, okazał się tylko dobrym aktorem.

Marek wydawał się jej dojrzały, opiekuńczy, pewny siebie. Jego wiek, słowa, poglądy — wszystko budziło zaufanie. Dopiero dziś zdjął maskę.

— Już wiem, co zrobię — szepnęła do pustki w taksówce. Kierowca, starszy milczący mężczyzna, spojrzał na nią uważnie i niespodziewanie rzucił: — Gratuluję.

Justyna zmieszała się. Podziękowała i pobiegła do szpitala. Tam, promieniejąca szczęściem, stała Lena z malutkim zawiniątkiem w ramionach. Ojciec dziecka już tulił niemowlę. Całe pomieszczenie wypełniała miłość.

— Gratuluję, kochanie! — Justyna przytuliła przyjaciółkę. — Jak go nazwaliście?

— Jakub, po tacie. Chcę, żebyś została chrzestną.

— Z przyjemnością — uśmiechnęła się Justyna, ale serce ścisnęło się z bólu. Wszystko, czego pragnęła, było tuż przed nią, ale nie z nią.

— Coś się stało? — Lena zapytała cicho, gdy odeszły na bok.

— Marek cały czas kłamał. Nie chce dzieci. A mówił, iż chce. A najgorsze… jestem w ciąży. Dowiedziałam się dziś. I teraz… teraz muszę wybierać.

— Justyna, mężczyzn nie brakuje. Ale szansa na bycie mamą — to rzadkość. Moja siostra na przykład nie może mieć dzieci. Płakała ze szczęścia i z żalu, gdy dowiedziała się, iż jestem w ciąży. Nie powinnaś rezygnować ze swojego marzenia.

— Tak myślę. jeżeli nie zmieni zdania — odejdę. Moi rodzice będą zachwyceni, iż zostaną dziadkami.

Marek nie zmienił zdania. Mówił, iż dzieci to balast, strata czasu, sił i pieniędzy. Justyna nie dyskutowała. W jej wnętrzu wszystko było już jasne.

Trzy lata później.

— O, Marek! — Była sąsiadka niemal wpadła na niego na lotnisku. — Gratuluję synka!

— Pomyłka, nie mam dzieci — odparł szorstko.

— Jak to? Widziałam Justynę z wózkiem. Chłopczyk ma ze cztery miesiące. Umiałam policzyć.

Marek zbladł. Nie wiedział. Albo nie chciał wiedzieć. A teraz… teraz było za późno.

— Gdzie ona jest? Gdzie ją widziałaś?

— Nie powiem. Przypadkowe spotkanie. A ty, jak się okazuje, jesteś z tych… co swoje dziecko nie uznają.

Marek pozostał w miejscu. Dopiero teraz zaczął rozumieć, co stracił. ale gdy po trzech latach odnalazł Justynę, było już za późno. Chłopczyk nazywał tatą innego mężczyznę. Marek nie miał z nim szans. Ani w uczuciach, ani w czynach, ani w sercu.

Koniec był przesądzony. Justyna wybrała dobrze. Nieważne, ile straciła — zyskała więcej. Bo dzieci to nie ciężar, ale skarb, który przemienia życie w coś większego niż własne „ja”.

Idź do oryginalnego materiału