Źle, bo inaczej niż w kluczu
Od lat mówi się o tym, iż szkoła powinna być miejscem bezpiecznym, otwartym na różnorodność i wspierającym rozwój dziecka. Miejscem, w którym uczniowie mogą rozwijać swoje pasje, zainteresowania i sposób myślenia. Do tego też dąży w pewnym sensie Barbara Nowacka, szefowa resortu edukacji, która np. likwidując obowiązkowe prace domowe, chciała dać uczniom więcej czasu w regenerację i spełnianie się w swoich hobby. Szkoła miała być miejscem, gdzie ważniejsze od ocen są pytania, które dziecko zadaje, i pomysły, jakie przynosi.
Czy tak jest naprawdę? Systemowi edukacyjnemu wciąż jeszcze daleko do bycia idealnym. przez cały czas mamy przed sobą mur, który mówi dzieciom, iż mogą być sobą – ale tylko w określonych granicach. Że mogą myśleć samodzielnie – ale tylko tak, jak przewidział autor podręcznika. Że mogą rozwiązać zadanie wg swojego uznania, ale – choćby jeżeli jest prawidłowy wynik – nie dostaną za nie punktów, jeżeli coś odbiega od klucza.
Na platformie Threads pojawił się wpis użytkowniczki magdalenajakastam, który poruszył wielu rodziców: "Dziecko dostało 0 punktów, bo podzieliło kwadrat nie po przekątnych, a w połowie boku. Mówimy tu o dziecku 8 lat, które jeszcze ma problem z równym przykładaniem linijki, ale widać, iż rozumie koncept ułamków. Mało tego w ćwiczeniach mają zaznaczone kratki, więc nigdy nie dzielili po przekątnych".
Na zdjęciu widać ćwiczenie, w którym dziecko podzieliło kwadrat w logiczny sposób – po prostu nie tak, jak przewidział klucz. W komentarzach posypały się inne historie: nauczyciel obniżył punkty, bo cyfry w mnożeniu były odwrotnie zapisane, mimo iż wynik się zgadzał (bo przecież mnożenie jest naprzemienne!). I wiele podobnych historii.
Zabierzmy dzieciom całkiem kreatywność
Ile razy jeszcze dzieci mają słyszeć, iż "to nie tak się robi"? choćby jeżeli "tak" też jest dobrze? Mówimy, iż chcemy wychować dzieci samodzielne, które będą elastyczne i kreatywne, ale już w podstawówce uczymy je, iż liczy się tylko jeden sposób rozwiązywania zadań. Że schemat jest ważniejszy niż pomysł. A jeżeli się wychylisz, choćby jeżeli to, co robisz, ma sens – przegrasz, czyli dostaniesz 0 punktów za wykonanie zadania na sprawdzianie.
Problem polega na tym, iż system edukacji działa wciąż według starych zasad. Nie liczy się zrozumienie, tylko zgodność z kluczem. Nie docenia się drogi do rozwiązania, tylko końcowy efekt. To zabija w dzieciach ciekawość, poczucie sprawczości i euforia z odkrywania.
Wielu rodziców zauważa, iż ich dzieci w wieku przedszkolnym są interesujące świata, zadają mnóstwo pytań, mają tysiąc pomysłów dziennie. Po kilku latach w szkole wiele z tych dzieci staje się ostrożnych, wycofanych, niepewnych siebie. Bo nauczyły się, iż można popełnić błąd choćby wtedy, gdy się myśli logicznie. A przecież w dorosłym życiu, zwłaszcza w zawodach kreatywnych, to właśnie otwartość myślenia i umiejętność szukania innych dróg są kluczowe. W pracy ceni się ludzi, którzy widzą coś inaczej, którzy szukają rozwiązań, których nikt wcześniej nie zaproponował.
A my uczymy dzieci, iż na egzaminie trzeba pisać dokładnie tak, jak w zeszycie. Nie chodzi o to, żeby wszystko było zawsze dobrze oceniane. Błędy są potrzebne, to część nauki. Ale oceniajmy rozumienie, nie estetykę. Doceniajmy pomysł, nie tylko zgodność z kluczem. Dajmy dzieciom przestrzeń do myślenia. Bo jeżeli chcemy, żeby dzieci miały skrzydła, musimy przestać im je podcinać.