Pokolenie NEET w natarciu: młodzi nie chcą pracować. Mają sposób na "pasożytowanie"

mamadu.pl 3 godzin temu
Jeszcze niedawno młodzi marzyli o niezależności i szybkim wejściu na rynek pracy. Dziś pewna grupa wkraczających w dorosłość Polaków wybiera życie na koszt rodziców, unikając nauki i zatrudnienia. Zjawisko NEET staje się poważnym problemem społecznym i gospodarczym, który dotyka już co dziesiątego młodego Polaka.


Od samodzielności do życia na koszt rodziców


Jeszcze 10-20 lat temu młodzi ludzie marzyli o pracy, która pozwoli im stanąć na własnych nogach i odciążyć rodziców. Większość młodych osób chciała być samodzielna i niezależna.

Dziś coraz częściej obserwujemy zupełnie inny obraz – dorosłe już dzieci, które zamiast wchodzić na rynek pracy, wybierają życie na utrzymaniu rodziców. To zjawisko nie jest wcale takie rzadkie, a eksperci ostrzegają, iż może stać się poważnym problemem dla naszej gospodarki.

Według Głównego Urzędu Statystycznego w 2024 roku "osoby aktywne zawodowo (pracujące i bezrobotne) stanowiły 63,0 proc. ogółu osób w analizowanej grupie wieku 15-34 lata [...]. Odsetek pracujących w populacji osób w wieku 15-34 lata wyniósł 59,8 proc. [...]. Stopa bezrobocia osób młodych wyniosła 5,1 proc.".

Liczby te mogą brzmieć całkiem nieźle, ale kiedy przyjrzymy się im głębiej, widzimy, iż niemal 40 proc. młodych nie podejmuje żadnej pracy. W badaniu "Osoby młode na rynku pracy w 2024 r. Wyniki badania modułowego BAEL" widać jednak pewne interesujące zależności.

Kolejne dane pokazują jeszcze bardziej niepokojący obraz. W tej samej analizie GUS czytamy: "W 2024 r. osoby takie (NEET – czyli niepracujące, nieuczące się i niedokształcające się) stanowiły 10,3 proc. ogółu ludności w wieku 15-34 lata".

Można by pomyśleć, iż to wyłącznie kwestia młodzieży – uczniów czy najmłodszych dorosłych – studentów. Ale nie: w grupie osób w wieku 25-34 lata wciąż jest wiele osób, które od lat nie uczą się i nie pracują. Co więcej, część z nich celowo rezygnuje ze studiów, uważając je za stratę czasu.

To oznacza, iż co dziesiąty młody Polak nie robi absolutnie nic, by przygotować się do dorosłego życia i jakoś w nie w ogóle wejść. To osoby, które nie mają ani szkoły, ani studiów, ani pracy.

Dane GUS pokazują niepokojące zjawiska


Jak podaje GUS: "Formalny program edukacji przerwało przynajmniej raz w życiu 586 tys. osób, tj. 7,4 proc. z analizowanej tu populacji 7 902 tys. osób młodych. Częściej zdarzało się to mężczyznom [...]. Najwięcej osób (348 tys., tj. 59,4 proc.) przerwało formalną edukację na poziomie szkoły wyższej", czyli studiów.

Wiecie, co o oznacza? Młodzi nie kończą studiów, bo – jak sami deklarują – kierunek ich nudził, był zbyt trudny, a czasem po prostu "nie chciało im się" lub pojawiły się jakieś przeciwności losu, z którymi młoda osoba nie poradziła sobie.

Problem w tym, iż wiele z tych osób nie podejmuje żadnych innych działań. Nie uczą się zawodu, nie zdobywają doświadczenia i w ogóle nie interesują się tym, by pójść do pracy i być niezależnymi finansowo. Czekają, aż ktoś inny ich utrzyma. Najczęściej – rodzice.

Pokolenie NEET – bierność, która kosztuje nas wszystkich


Coraz częściej słyszymy o tzw. pokoleniu NEET (ang. Not in Employment, Education or Training) – młodych, którzy świadomie wybierają bierność. Z jednej strony chcieliby wysokich zarobków, swobody i luksusów (o tym, iż pokolenie młodych ma aspiracje do wysokich zarobków, ale nie chce w zamian się wysilać i zdobywać doświadczenia krążą już legendy), z drugiej – nie są gotowi na ciężką pracę czy systematyczną naukę.

To postawa roszczeniowa, która niszczy nie tylko ich własną przyszłość, ale też całą gospodarkę w kraju. jeżeli co dziesiąty młody człowiek w Polsce nie wnosi nic do rynku pracy, to oznacza mniejsze wpływy do budżetu państwa, większe obciążenie dla systemu socjalnego i spadek konkurencyjności naszego kraju.

Rodzice, często z dobrego serca, dokładają się do tego problemu. Utrzymywanie dorosłych dzieci, które mogłyby pracować, ale wolą spędzać czas przed ekranem, to nie pomoc, ale forma uzależniania ich od wygodnego życia.

GUS wskazuje, iż dla 77,4 proc. młodych osób biernych zawodowo przyczyną bierności była "podjęta nauka, uzupełnianie kwalifikacji", ale aż 10 proc. tłumaczyło to obowiązkami domowymi, a kolejne 5,5 proc. chorobą. Gdzie więc pozostali? To właśnie ta grupa, która nie ma żadnego usprawiedliwienia poza własnym brakiem chęci.

Bierność młodych to zagrożenie dla nas wszystkich


Co gorsza, takie postawy gwałtownie się utrwalają. Kto w wieku 25 lat nie podjął pracy, temu jeszcze trudniej będzie odnaleźć się na rynku w wieku 30 czy 35 lat. Zamiast rozwijać się, zdobywać doświadczenie i stopniowo piąć się po szczeblach kariery, młodzi NEET żyją jak wieczni nastolatkowie. Zaspokajają podstawowe potrzeby – często dzięki rodzicom – ale nie myślą o przyszłości.

Niektórzy usprawiedliwiają ich, mówiąc, iż to efekt kryzysów gospodarczych, inflacji czy trudności na rynku pracy albo pandemii. Oczywiście, realia nie są łatwe. Ale dane GUS wyraźnie pokazują, iż większość młodych, którzy chcą pracować, znajduje zatrudnienie.

"Współczynnik aktywności ekonomicznej dla osób młodych jest wyraźnie wyższy w grupie osób nieuczących się i niedokształcających się, w 2024 r. wynosił on 85,8 proc. wobec 34,9 proc. dla osób uczących się w formalnym systemie edukacji". Czyli kto chce – ten pracuje. Problemem nie jest brak pracy, tylko brak chęci.

Jako rodzice powinniśmy poważnie się nad tym zastanowić. jeżeli pozwolimy dorosłym dzieciom pasożytować na naszym wysiłku, to nie tylko odbierzemy im szansę na normalne dorosłe życie, ale też sami dołożymy cegiełkę do problemu, który za kilka lat może zrujnować gospodarkę.

Pokolenie NEET nie zniknie samo. jeżeli młodzi nie nauczą się, iż dorosłość oznacza odpowiedzialność i pracę, to wszyscy za to zapłacimy – wyższymi podatkami, słabszą opieką zdrowotną, gorszymi emeryturami.

Źródło: infor.pl, stat.gov.pl


Idź do oryginalnego materiału