Polacy w stepach Kazachstanu

studiowschod.pl 3 miesięcy temu

Zakończyła się kolejna misja Fundacji Studio Wschód i Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie.

Kazachstan, choć oddalony od nas o ponad 4 tysiące kilometrów, jest bliski wielu Polakom. Każdego kto odwiedzi tę stepową krainę i zachwyci egzotyczną kultura miejscowych ludów, nie ominie spotkanie z bardzo bolesną polską historią, jaka przetoczyła się przez tę ziemię. Ten ból rozpoczął się w 1936 roku, kiedy zesłano tu ponad 100 tysięcy naszych rodaków i w wielu rodzinach trwa do dzisiaj. Większość była przekonana, iż przyjechali tu na parę miesięcy, na kilka lat, a pozostali na zawsze. Bezkresne stepy pełne są polskich, często zaniedbanych mogił. Na zmurszałych, najstarszych krzyżach, jeszcze można rozszyfrować polskie kresowe nazwiska. Potomkowie zesłańców do dzisiaj marzą o powrocie do historycznej ojczyzny swoich przodków. Coraz rzadziej te marzenia udaje się spełniać. Żyją więc w dawnych toczkach, z dala od ojczyzny, która tak rzadko upomina się o nich. Jak ważna jest dla tych wszystkich rodaków ta nasza obecność, wysłanników Macierzy, przekonujemy się każdego roku. Trzeba tutaj być , bo w tych stepach wciąż tli się polskie życie.

Oziornoje

Oziornoje, miejsce cudu ryb w 1941 r. szczególnie ważne nie tylko dla Polaków, powoli staje się celem pielgrzymów ze wszystkich stron świata, zmierzających do Narodowego Sanktuarium Królowej Pokoju. Być może dlatego wieś nie znikła z powierzchni ziemi, jak to się stało z innymi siedliskami w północnym Kazachstanie. Kościół katolicki z aktywnie działającą parafią, zgromadzeniami Sióstr Karmelitanek i Sióstr Służebniczek, odgrywa istotną rolę wśród lokalnej społeczności i promieniuje swoją misją na Wielki Step. Są tu jeszcze inne ważne symbole: ołtarz Gwiazda Kazachstanu i widoczna z oddali Sopka Wołyńska z Krzyżem Pomnikiem Represjonowanych. Miejscowym cmentarzem założonym w roku 1936 przez Polaków zesłanych tu z sowieckiej Ukrainy, wolontariusze Akcji Mogiłę Pradziada Ocal od Zapomnienia, opiekują się od czterech lat. W tym roku uporządkowaliśmy tę nekropolię niemal w całości. Zadowolenia i wzruszenia z naszej pracy nie kryli Państwo Leontyna i Władysław Korczyńscy, potomkowie polskich zesłańców. Podczas spotkania w ich gościnnym domu wyrazili nam wdzięczność w imieniu mieszkańców Oziornoje. Starsi ze względu na wiek i stan zdrowia nie są już w stanie opiekować się mogiłami tych, którzy zostali tu na zawsze.

Jasna Polana

Na jeden roboczy dzień pojechaliśmy do Jasnej Polany. We wzmocnionym liczebnie składzie, w tym roku oczyściliśmy dużą część tamtejszej nekropolii, upamiętniającej zesłanych tu Polaków, skazanych na ciężką pracę i powolną śmierć z powodu trudnych warunków życia. Przetrwali tu nasi Rodacy, potomkowie zesłańców. Odwiedziliśmy Panią Rozalię Jarosz, 82-letnią Polkę, która opowiedziała nam o trudach pierwszych lat w wytyczonej wśród stepów toczce, którą później nazwano Jasną Polaną. Część rodziny Pani Rozalii w latach 50. ubiegłego stulecia wyjechała do Polski i osiedliła się powiecie dzierżoniowskim na Dolnym Śląsku. W drodze powrotnej do Oziornoje zatrzymaliśmy się na stacji w Tajynsza, dokąd docierali nasi Rodacy w wagonach towarowych i skąd rozwożono ich na step do kolejnych toczek-punktów oznaczonych numerem i wbitym w ziemię drewnianym palem. Żeby przeżyć pierwsze chwile w tym nieprzyjaznym miejscu, trzeba było wykopać jamę w ziemi i czymkolwiek ją nakryć. Z czasem toczki ogromnym wysiłkiem tych, którzy przeżyli, przekształcały się w duże wioski.

Głębokie

W tym roku szczególnie przekonaliśmy się, jak ważna jest nasza misja ratowania mogił Polaków zesłanych tu w 1936 roku. Rozrzucone po stepie wioski, dawne toczki, wyludniają się, znikają. Pozostają cmentarze, często jedyne ślady po niegdysiejszych mieszkańcach. Taką wioską jest Głębokie, dokąd dociera się polnymi drogami. Przed laty żyło tu tysiąc pięciuset mieszkańców, pozostało sześciu. Wśród nich s. Beata, polska zakonnica, która tu stworzyła oazę im. św. Szarbela i pomaga pogubionym w życiu odnaleźć adekwatną drogę. S. Beata i jej podopieczni troszczą się w miarę możliwości o cmentarz położony w pobliżu nielicznych domostw. Na mogiłach widnieją przede wszystkim polskie nazwiska. Najstarsza zachowana mogiła pochodzi z 1937 roku. Z zapałem przystąpiliśmy do oczyszczania grobów z krzewów, chwastów, wysokiej trawy. Wspierali nas podopieczni s. Beaty. Po pracy na cmentarzu s. Beata zaprosiła nas do swojego domostwa na poczęstunek. Jakże miłe wrażenie robi przyjazny dom z kapliczką i jego otoczenie z figurką Matki Boskiej i polskimi kwiatami, liliami i malwami. To prawdziwa oaza na rozległym stepie.

Stepnoje

Niezwykle ciepło przyjęli nas Rodacy ze wsi Stepnoje, których rodzice i dziadkowie przybyli tu z ziemi chmielnickiej. Dołączyli do naszej grupy i razem pracowaliśmy na cmentarzu. Ta społeczność, licząca kilkadziesiąt osób, składająca się głównie z Polaków, żyje tu w wielkiej zgodzie, co podkreślali mieszkańcy innych wiosek. Przywykli do surowych, trudnych warunków. W miejscowym Domu Kultury, w którym bardzo często realizowane są różne imprezy, zostaliśmy poczęstowani obiadem, przygotowanym przez panie gospodynie. Polska gościnność dała o sobie znać również tutaj, kilka tysięcy kilometrów od kraju. Ci ludzie oswoili ten niegościnny step. Dla nich stał się ich ziemią, którą mądrze zagospodarowali, a choćby pokochali. Usłyszeliśmy kilka razy słowa, iż tu jest pięknie, również podczas surowej zimy. Step rzeczywiście robi wrażenie, zwłaszcza wtedy, gdy jest zielony i niesamowicie pachnie. Ogromne stada zwierząt, koni, krów, owiec pasących się na rozległym terenie to typowy dla Kazachstanu widok, jest dla nas bardzo atrakcyjny. Jednak najwięcej emocji i wzruszeń budziły polskie akcenty w tak ogromnym i odległym od Ojczyzny kraju: Polacy, żyjący w miejscach położonych z dala od większych ośrodków, często zapomnianych. Ich przystosowanie się do trudnych warunków klimatycznych. Zachowanie polskości, tradycji, języka i wiary swoich przodków. To wszystko budzi wielki podziw. Nasze odwiedziny i misja, z jaką przyjechaliśmy do Kazachstanu, z pewnością są dla nich wsparciem. My, wolontariusze, wracamy do Polski z przekonaniem, iż nie wolno zapominać o Rodakach żyjących z dala od Macierzy, o cmentarzach, ostatnich śladach po tych, którzy tu cierpieli i tęsknili…
Jeśli zapomnę o Nich, Ty Boże na Niebie, zapomnij o mnie! (Adam Mickiewicz)

Idź do oryginalnego materiału