Poprosiliśmy znajome pedagożki i pedagogów ze szkół specjalnych by napisali nam mi kilka słów o swojej pracy. Co im ona daje, co ich motywuje? Jakie są wyzwania i trudności?
Przeczytajcie o tym w naszym listopadowym cyklu – następna część we wtorek.
“Cała moja rodzina jest Głucha. Z mojego pokolenia tylko mój najmłodszy brat, siostra cioteczna i ja słyszymy. Jestem tak zwanym dzieckiem CODA. Ktoś może pomyśleć, iż to trudna sytuacja wychowywać się w takim środowisku, ale ja nie mam z tym żadnego problemu. To dzięki rodzinie od dzieciństwa wiedziałam co chcę robić.
Surdopedagogika to był oczywisty kierunek studiów. Sama praca w szkole specjalnej okazała się nie tak różowa – wciąż choćby w naszym stanowisku pokutuje wiele krzywdzących stereotypów.
Wielu moich współpracowników tak naprawdę nie zna kultury Głuchych ani nie chce jej poznać. Uważają, iż świat foniczny jest lepszy a ciężko jest szanować kogoś od kogo czujemy się lepsi. Mam więc statut trochę rebeliantki, bo często staję po stronie uczniów. Nie umiem inaczej, bo dobrze ich rozumiem, mimo, iż sama słyszę. Poza tym powiem pewnie, to co wszyscy; za dużo papierów za mało czasu w problemy uczniów. Ale i tak czuję wielką satysfakcję.
Do rodziców Głuchych dzieci mam apel: szkoły specjalne mają złą opinię ale są naprawdę dobrą opcją, bo dają bezpieczne, wspierające środowisko.”
Gabrysia, 45 lat
Żródło materiału: Stowarzyszenie MUDITA







