Lekcje religii są prowadzone w polskich szkołach od prawie 35 lat i nic nie wskazuje na to, iż w najbliższym czasie się to zmieni. Choć bowiem MEN ma sporo pomysłów na zmiany w nauczaniu tego przedmiotu, to żaden z nich nie dotyczy wyrzucenia katechezy do salek przy parafiach. Warto to przypominać, bo jak się posłucha niektórych biskupów i księży, to można odnieść wrażenie, iż obecny rząd walczy z religią ostrzej niż komuniści, którzy ten przedmiot po prostu wyrzucili ze szkół. Część duchownych chętnie zresztą po takie porównania sięga.
Lekcje religii dobre dla psychiki
Krytykowanie rządu za plany redukcji liczby lekcji religii to tylko jedna z metod. Niektórzy księża sięgają po sposób subtelniejszy – wskazywanie korzyści, jakie płyną z chodzenia na katechezę w szkole. Właśnie taki sposób wybrał ksiądz Sebastian Picur, wikariusz w jednej z parafii w Łańcucie, który zyskał ogromną popularność dzięki filmikom publikowanym na TikToku i Instaframie.
Jedną z najnowszych rolek duchowny zatytułował "5 x tak dla lekcji religii w szkole". I w charakterystyczny dla siebie sposób przedstawił korzyści, jakie czerpią uczniowie, którzy chodzą na katechezę. Otóż jego zdaniem te lekcje: "pomagają poznać korzenie naszej cywilizacji", "uczą budować dojrzałe relacje", "są okazją do rozmowy o najważniejszych problemach życia", "są miejscem spotkania z Reżyserem Twojego życia" oraz "uczą, jak pokonywać trudności, przez co chronią psychikę".
Argumenty księdza Picura nie są oryginalne. O tym, iż katecheza chroni psychikę uczniów, bo jest "pomocą w przeciwdziałaniu przemocy, agresji i profilaktyce uzależnień", pisał już w sierpniu biskup Wojciecha Osial. To właśnie on, jako przewodniczący Komisji Wychowania Katolickiego KEP, prowadzi od kilku miesięcy negocjacje z MEN. Z kolei o tym, iż chodzenie na religię pomaga zrozumieć historię cywilizacji europejskiej, wspominał niedawno kardynał Kazimierz Nycz.
Katecheza tak, ale w kościele
Problem w tym, iż te argumenty nie są przekonujące dla wiernych. Świadczy o tym nie tylko fakt, iż większość Polaków popiera forsowane przez MEN zmiany w nauczaniu religii w szkołach. Dobrze to widać także w wypowiedziach pod filmikiem księdza Picura. Ogromna większość z ponad sześciuset komentarzy to mniej lub bardziej ostra krytyka szkolnej katechezy. "5 x tak, ale dla religioznawstwa". "5 razy nie. Religie w świątyniach, nie świeckich instytucjach", "Niczego z tego w szkole na religii nie było, NIGDY" – to najłagodniejsze z głosów.
W wielu komentarzach młodzi ludzie opisywali swoje szkolne doświadczenia z katechezy. I delikatnie mówiąc, nie były to laurki. Wskazywano na niekompetentnych nauczycieli, którzy po prostu nudno prowadzili zajęcia albo wręcz indoktrynowali i ciągle straszyli piekłem. Nikt nie wspomniał o tym, by doświadczył dzięki katechezie wsparcia psychicznego. Sporo było za to głosów osób, które wspominały, iż te zajęcia zniechęciły ich do religii.
Ksiądz Picur nie ma w zwyczaju odpowiadać na komentarze, więc trudno powiedzieć, czy je przeczytał. A powinien. I to nie tylko on, ale też wielu księży i biskupów. Bo ta dyskusja dobrze pokazuje, iż szczytne założenia nauczania katechezy mocno rozmijają się z praktyką. I zamiast spierać się o to, ile będzie zajęć religii tygodniowo i na której lekcji, Kościół powinien przede wszystkim popracować nad jakością nauczania tego przedmiotu. Bo choćby ludzie, którzy na lekcje religii chodzą, skarżą się na to, iż to zajęcia nudne i kilka wnoszące do ich życia.