
Starowinka na mój widok ucieszyła się i zaraz zagnała do łóżka.
- Ty teraz śpij, a ja wypiorę twoje ciuchy. Jak mój stary przyjdzie z roboty, to ci powie, co masz robić dalej.
Po raz pierwszy od wielu długich lat położyłem się spać w normalnym łóżku! Wyspałem się solidnie, kiedy po północy wrócił pan Kmiecik, wąsaty starszy już kolejarz. To on mnie obudził.
- Synku, wstawaj, bo o świcie jest możliwość dojazdu do Dragacza.*)
Zorientowany już we wszystkim wcześniej przez żonę, dodał:
- Teraz coś razem zjemy, potem pójdziemy spać, a nad ranem pójdziesz razem ze mną na stację.
Jeszcze po ciemku, najadłszy się, zaopatrzony na drogę w sutą wałówkę przez Kmiecikową i żegnany jej słowami: - Niech cię prowadzi Najświętsza Maria Panna! - poszedłem z jej mężem na dworzec.
Na pożegnanie tuż przed wyjściem jak w natchnieniu powiedziałem:
- Niech pani nie płacze, bo wasz syn, Haruś, niebawem wróci!
Mówiłem tak, żeby ich oboje pocieszyć, bo Haruś był ich już jedynym, ostatnim dzieckiem. Przekonałem się później, iż wróżba moja się spełniła: po dwóch czy trzech tygodniach dostałem list od pani Kmiecikowej, iż tak, jak to przepowiedziałem, Haruś naprawdę wrócił.
Trzeba wiedzieć, iż przed wojną mieli dwóch pięknych synów; starszy jako harcerz i nauczyciel został rozstrzelany już we wrześniu 1939 roku, a Haruś... cudem przeżył i pracował potem jak jego ojciec, na kolei.
...........................................
*) Dragacz - wieś i przedostatnia stacja kolejowa (na wschód od Wisły) przed Grudziądzem