„Prezent od rodziców, a teściowa już planuje, komu przekazać nasz nowy dom”

newsempire24.com 1 dzień temu

„Rodzice właśnie podarowali nam mieszkanie, a teściowa już zdecydowała, komu je oddać”: teściowa prawie pozbawiła nas dachu nad głową

Teściowa zawsze wydawała mi się kobietą z charakterem. Sprytna, bezpośrednia, ale przy tym nie zła. Aż do pewnego momentu. Dopóki nie spróbowała po prostu wyrzucić nas z mężem… w próżnię. A nasze nowe mieszkanie — podarowane przez moich rodziców — oddać swojej córce i dwójce jej dzieci.

Wzięliśmy ślub dwa lata temu. Mieszkaliśmy na wynajmowanym mieszkaniu — to nie był czas na kredyt hipoteczny. Pandemia, niepewność, wszystko wisiało w powietrzu. Oszczędzaliśmy po trochu, pracowaliśmy, gdzie się dało. Nie prosiliśmy o pomoc żadnych rodziców, staraliśmy się stać na własnych nogach.

Kiedy rynek zaczął się ożywiać, zaczęliśmy myśleć o kredycie. Ale moi rodzice nas uprzedzili: podarowali nam mieszkanie. Ojciec sprzedał działkę na wsi, a mama — stary spadek po ciotce. Wszystko złożyli, dołożyli jeszcze trochę — i kupili nam dwupokojowe mieszkanie w dobrej dzielnicy. To była ogromna niespodzianka. Płakałam ze szczęścia. Razem z mężem byliśmy zachwyceni. Zaczęliśmy się powoli urządzać.

Teściowa przyjechała na oględziny niemal od razu. Chodziła po pokojach, oglądała ściany, kiwała głową w milczeniu. Cała jej recenzja brzmiała:
— No, nieźle.

Nie było nam przykro. Zawsze była trochę powściągliwa, zwłaszcza gdy coś działo się bez jej inicjatywy.

Z mężem ustaliliśmy, iż urządzimy nowe mieszkanie po urlopie. Dawno marzyliśmy o wypadzie nad morze — odpocząć, zresetować się, zacząć nowy rozdział. Wyjechaliśmy na ostatnią chwilę, ale tuż przed wyjazdem pojawił się problem: sofa i fotel, które zamówiliśmy, miały być dostarczone trzy dni po naszym wyjeździe.

Rodzice byli na jubileuszu ciotki w innym mieście, więc jedynym rozwiązaniem było zostawić klucze teściowej i poprosić, żeby przyjęła dostawę. Wiedziałam, iż pewno przekopie szafy, pochodzi po mieszkaniu. Ale się nie martwiłam — nie mieliśmy nic do ukrycia.

Jakże się myliłam…

Gdy wróciliśmy po dziesięciu dniach — w naszym mieszkaniu mieszkała siostra mojego męża z mężem i dwójką dzieci. Otwieram drzwi — a w przedpokoju stoi jego siostra z młodszym na rękach. Z kuchni unosi się zapach smażonego, z pokoju dobiega dźwięk telewizora. Serce mi prawie stanęło.

Mąż zapytał:
— Co się dzieje?…
Siostra się zaczerwieniła, zrobiła się nerwowa:
— Mama powiedziała, iż zgodziliście się na nasz przyjazd. Że i tak jesteście na wakacjach, a potem będziecie wynajmować albo u rodziców. Mówiła, iż sami zaproponowaliście!

Okazało się, iż wszystko było proste i jednocześnie przerażające. Teściowa przyszła do córki i oznajmiła:
— Umówiliśmy się z bratem. Oddaje wam swoje mieszkanie, a wy się wprowadzacie. Oni jeszcze nie mają dzieci, nie śpieszy im się, a wam — bardziej potrzebne. Tu jest przedszkole, szkoły, praca.

Siostra próbowała dodzwonić się do brata, ale u nas na urlopie nie było zasięgu. Uwierzyła matce i wjechała z całym dobytkiem. Rozstawiła zabawki, przywiozła garnki, rozłożyła pościel. W kilka dni zrobiła z naszego domu — swój.

Staliśmy w osłupieniu. Mąż próbował dodzwonić się do matki — ta nie odbierała. Zasugerowałam:
— Porozmawiajmy wieczorem. Spokojnie. Wszystko wyjaśnimy.

Siostra była przybita. Nie wiedziała, iż ją po prostu oszukano. Płakała, przepraszała. Dzieci były nerwowe, krzyczały. Widać było, iż ona sama padła ofiarą tej „operacji”.

Wieczorem przyszedł jej mąż i zaczęliśmy dyskutować, co robić. Nie mieli gdzie iść — nie stać ich było na wynajem. Zdecydowaliśmy:
— Damy wam pieniądze na wynajem. Tydzień zostańcie tu, a my się przeniesiemy do moich rodziców. W tym czasie znajdziecie mieszkanie, pomożemy przy przeprowadzce.

I tak zrobiliśmy. Rodzice byli zszokowani, ale przyjęli nas z otwartymi ramionami.

Po kilku dniach teściowa w końcu się odezwała. Zapytaliśmy:
— Po co to zrobiłaś?

Odpowiedź zaskoczyła swoją bezczelnością:
— Co w tym złego? Dostaliście mieszkanie za darmo. Wam nie żal? Wy jeszcze nie macie dzieci, a ona ma dwoje! Mogłybyście się podzielić. To byłby dobry uczynek. Myślałam, iż jesteście rodziną.

Kiedy wytłumaczyliśmy, iż nigdy nie zamierzaliśmy oddawać jej mieszkania, oskarżyła nas o okrucieństwo i egoizm. Według niej postąpiliśmy ohydnie, wyrzucając „biedną matkę z dwojgiem dzieci”.

Od tamtej pory nie utrzymuje z nami kontaktu. I szczerze mówiąc, nie staramy się o pojednanie.

Z siostrą męża przez cały czas się przyjaźnimy. Wielokrotnie przepraszała i zrozumieliśmy — to nie ona była winna. Ale teściowa… pokazała swoje prawdziwe oblicze. I zrozumieliśmy: nie można jej ufać.

Ta historia stała się dla nas istotną lekcją. Zrozumieliśmy: choćby najbliżsi potrafią zdradzić — jeżeli wierzą, iż ujdzie im to na sucho.

Idź do oryginalnego materiału