Próbowała skłócić syna z ciężarną żoną

polregion.pl 1 tydzień temu

Po prostu Mama mówi, iż stałaś się dziwna.
Ach, co mówi mama wymamrotała Jadwiga, a w jej głosie zabrzmiało echo ostatniej kłótni w labiryncie snu.

W tej nierzeczywistej chwili przed oczami pojawiła się jej teściowa, pani Anna Leonia, wpatrująca się w Jadwigę niczym w rozmazane obrazy starego telewizora. Alicja, proszę, zmień temat, wymówiła Jadwiga uprzejmym, ale nieustępliwym tonem, starając się odciągnąć od kolejnej opowieści o przedwczesnych ciążach, które teściowa snuła niczym wstążki wiatru.

Anna Leonia, jakby złapawszy się za gardło, przerwała swój przerywany monolog, spojrzała z niedowierzaniem i rzekła:
Jadwigo, chcę cię wesprzeć.
Dziękuję, nie potrzebuję wsparcia od kogoś o empatii jak u chleba, odpowiedziała, a w jej oczach migotały łzy, które w innym śnie zamieniłyby się w krople rosy na liściach topoli.

Gdyby to nie był sen, Jadwiga najpewniej uciekłaby z domu, wymyślając wymówkę o pilnym telefonie służbowym lub spotkaniu, o którym zupełnie zapomniała. Jednak w tym dziwnym nocnym marzeniu wszystkie wymówki rozpuszczały się w powietrzu, a jej matkateściowa nieustannie przyswajała własne tragedie, jakby chciała je przyszywać do tkaniny rzeczywistości.

Do piątego miesiąca ciąży Jadwiga przestała być łagodną i cierpliwą kobietą stała się kogoś, kto zdzierał rękawy, pytając klasycznie: Gdzie jest moja koniczynka i chałupa?, po czym ruszał w stronę własnych problemów, gotowy je rozwiązać.

Jak mam cię nazywać, kiedy już trzysta razy powiedziano mi, iż nie chcę słuchać twoich nieudanych doświadczeń macierzyńskich? rzuciła.

Wspomniała o przyjacielu, wysokofunkcjonalnym autystyku, który nagle zaczyna tańczyć w parku lub nie rozumie żartu, i dodała, iż rozmawianie o takich sprawach z kobietą w ciąży to szczyt idiotyzmu.

To znaczy, iż nie tylko jestem zła, ale i idiota? wykrzyknęła teściowa, a Jadwiga odparła, zamykając drzwi wejściowe, wciągając i wydychając powietrze, uśmiechając się, jakby właśnie odkryła tajemnicę wszechświata.

Miała nadzieję, iż od tej chwili zostanie od niej odcięta na kilka tygodni, a może i na zawsze. Sen jednak nie jest taki prosty rozmowa z Anną Leoną stała się początkiem kolejnych komplikacji.

Kacper, mąż Jadwigi i syn Anny Leonii, siedział przy stole w kuchni, w którym zamiast tradycyjnej zupy żurek królują szklanki z latem wypełnione rozgrzanymi promieniami słońca. Najpierw Jadwiga próbowała z nim rozmawiać, ale Kacper odpowiadał jedynie krótkimi zdaniami, jakby jego myśli dryfowały w zupełnie innym wymiarze.

Nie potrafiła połączyć milczenia Kacpra z poranną kłótnią z teściową. Pomyślała, iż mąż jest pochłonięty pracą w warszawskim biurze lub może coś go trapi, czego nie chce jej zdradzać, by nie dodać jej kolejnych trosk.

Kilka dni później rozmowa w końcu nadeszła, ale nie o tym, co się wydarzyło przy śniadaniu. Kacper zapytał, jakby wciągając się w mgłę:
Jadwigo, słyszałaś może o depresji poporodowej? Może i w ciąży może się pojawić, prawda?
Może, choć nie nazywam jej poporodową, a po prostu nie czuję się przygnębiona odpowiedziała, próbując zachować spokój.

Mogę iść z tobą do psychiatry, jeżeli sam pójdziesz i powiesz mu, dlaczego tak myślisz zaproponował Kacper.

Wtedy Jadwiga przypomniała słowa matki, które wciąż odbijały się echem w jej umyśle. Po chwili teściowa wyłoniła się z kolejnej opowieści o maskach do włosów, które Jana Leonia twierdziła, iż Jadwiga jej poleciła.

Mama kupiła tę samą maskę, co u ciebie, i mówi, iż to ty jej powiedziałaś, iż jest zła, a dobrą schowała dla siebie wtrącił Kacper, a Jadwiga poczuła, iż sen zaczyna się rozdzierać.

Co? krzyknęła, próbując wyjaśnić, iż jej włosy od zawsze były naturalnie gęste, nie poddane chemicznym eksperymentom, i iż nie mogłaby nikomu polecić maski do zniszczonych kosmyków.

Właśnie wysłałam jej prawidłowy adres, kiedy miałaby odebrać przesyłkę od twojego przyjaciela pokazała telefon, otwierając rozmowę z Anną Leoną, której dowód stał się w tym nocnym teatrze niepodważalny.

Kacper przeprosił, przyznając, iż zbyt mocno ufał matce. Jadwiga przyznała, iż chociaż rozumie, iż jej teściowa przeszła wiele tragedii, nie musi słuchać ich niekończących się opowieści, zwłaszcza iż sama jest w ciąży i potrzebuje ciszy.

W pewnym momencie Kacper wypalił słowo, które w jego głowie brzmiało jak zaklęcie: U­b­i­ję, po czym zadzwonił do matki, a po rozmowie wrócił do domu i postawił Jadwigę przed faktem nie będą już utrzymywać kontaktu z Anną Leoną.

Jadwiga przywitała tę decyzję, bo teściowa stała się dla niej jak nieustający szum, a jej próby oczerniania młodej żony przed mężem już nie miały wpływu. Rodzina Kacpra długo krytykowała go za to, iż zrezygnował z matki na rzecz obcej kobiety. On tylko przewracał oczami, mówiąc, iż matka dziecka nie jest obca, a jeżeli jest winna wszystkiego, to od niej się wszystko zaczyna.

W tej senniczej opowieści pyta się teraz, po co matce było wciąganie syna w konflikt z ciężarną żoną. Odpowiedzi nie szuka, bo świadomość, iż typowa historia o matce, która nie chce podzielić syna, już dawno przybrała inny kształt.

Dziecko, mały Maks, rośnie w ciszy, a Jadwiga i Kacper starają się zachować spokój, jakby chcieli go przedłużyć na całe wczesne dzieciństwo. Gdy nadejdzie czas szkoły, nauczą go, jak rozmawiać i jak prawidłowo reagować na przyklejone odpowiedzi.

Jadwiga wie, iż jej zęby, które po ciąży nie zniknęły, i Kacper, którego skromność nie różni się od zwykłej codziennej pokory, będą wspierać tę spokojną rzeczywistość.

Skromność dziś jest jedynie wymówką, by ludzie nie widzieli w niej praktycznego zastosowania. Jadwiga uważa, iż zrozumiała to na tyle wcześnie, iż jeszcze nie jest za późno, by zdjąć z szyi pasożyty wszelkich rodzajów i odmienić swój los.

Idź do oryginalnego materiału