Prof. Dorota Simonides: Bajki pokazują nasze dziedzictwo kulturowe

opolska360.pl 2 godzin temu

Prof. Dorota Simonides to wybitna folklorystka, etnografka i antropolog. Z racji niedawnych urodzin spotkanie zaczęło się więc od życzeń złożonych przez dyrektorów biblioteki – emerytowanego Tadeusza Chrobaka i urzędującego – Adama Drosika oraz owacji na stojąco i śpiewu „Sto lat”.

– To wydawnictwo – „Księga bajek opolskich” – przepiękne wydanie Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej wspólnie z Miejską Biblioteką Publiczną, pod patronatem marszałka województwa i prezydenta miasta Opola honoruje cały dorobek, nie tylko naukowy, ale i aktywność społeczną pani profesor Simonides – mówiła prowadząca spotkanie prof. Janina Hajduk-Nijakowska. – To jest niezwykła kobieta.

Od starożytności po współczesność

Bajkoznawstwo jest jedną z najtrudniejszych dziedzin literatury światowej – powiedziała, rozpoczynając dialog z publicznością prof. Dorota Simonides. – Jest to mnóstwo, tysiące wątków od starożytności począwszy przez średniowiecze, „Dekameron”, Charlesa Perrault, braci Grimm i wielu, wielu innych. Te wątki światowe osiadły również na Śląsku. Zadaniem bajkoznawcy jest odkryć, który wątek jest w danym kraju u regionie najbardziej ulubiony, oswojony i zadomowiony. Stąd tytuł „Księga bajek opolskich”. Ta książka jest dla seniorów i dla dzieci. Także tych ze średniego pokolenia.

Publiczność zareagowałaś śmiechem.

Profesor Hajduk-Nijakowska pytała autorkę o początki kontaktu z bajkami.

– Pochodzę z Nikiszowca. Przyjechałam do Opola, bo mi się wydawało, iż tu mówią gwarą bardziej niż u mnie i iż tu mogę skończyć średnią szkołę – wspominała prof. Simonides. – Do naszego liceum przy ul. Bończyka przyjechała ekipa z Uniwersytetu Jagiellońskiego w 1949 roku. Pytali, kto z nas jest ze Śląska. I dali nam ankiety, żebyśmy w domu mamę, tatę, babcię, prababcię i ciotki wypytali nie tylko o zwyczaje i wierzenia, ale i o bajki. Przy czym terminem bajka obejmuje się wszystkie opowiadania ludowe: bajki zwierzęce, magiczne, wierzeniowe, legendy, podania o świętych, wypadki nadzwyczajne i cudowne, wreszcie opowiadania rozrywkowe. Ja tych bajek z domu przywiozłam najwięcej. I profesor Moszyński kazał mi koniecznie pójść na studia na etnografię, do Krakowa.

Pani profesor studiowała potem polonistykę i etnografię zarówno w Krakowie, jak i we Wrocławiu. Z czasem miało się okazać, iż doktoryzowała się i habilitowała z bajkoznawstwa.

Bezpieka nie chciała wierzyć

Prowadząca spotkanie podkreśliła, iż prof. Simonides była tą badaczką, która wyszła zza biurka i pojechała w teren. Co wówczas było dla wielu badaczy szokiem.

– Nie można było przyjść ze studentami i po prostu pytać ich o bajki – wspominała pani profesor. – Mówiliśmy ludziom, iż chcemy opracować kronikę wsi. Więc szukamy tego co najciekawsze. „A może tu kiedyś coś straszyło?” – pytała studentka. I ludzie zaczynali opowiadać.

– Ale to na przełomie lat 50. i 60. wcale nie było łatwe. Także dlatego, iż UB nie wierzyło, iż zbieramy bajki. Podejrzewali nas, iż namawiamy, żeby ludzie do PGR-u nie wstępowali. Nie byli w stanie przyjąć, iż nas naprawdę interesują bajki, bo one pokazują dziedzictwo kulturowe. Zwłaszcza tego pogranicza, gdzie hulały kultury polska, niemiecka i czeska. A nas interesowało, jak bajki Peregryna z Opola z XIII wieku czy Mikołaja z Koźla z przełomu stuleci XIV i XV zachowały się po dziś dzień i są przez cały czas opowiadane – wspominała prof. Simonides.

Prof. Simonides tłumaczy po co bajki w kazaniu

– Peregryn, znany dominikanin, którego kazania trafiły do wielu bibliotek w Europie, wykorzystywał w kazaniach to, o czym ludzie opowiadali, żeby dotrzeć do wiernych, przekonać ich do pewnych wartości i zachowań przypomniała prof. Hajduk-Nijakowska.

– Mikołaj z Koźla – podjęła wątek prof. Simonides – opowiadał w kazaniach historię Kopciuszka, Śpiącej Królewny, Czerwonego Kapturka i Kota w butach. Ludzie często myślą, iż to są opowieści Grimmów. A bracia Grimmowie w Polsce wyszli drukiem dopiero w 1896 roku, a w Niemczech w 1812. Tu ludność znała język niemiecki, więc bajki Grimmów mogły na Śląsk Opolski wtedy trafić. Ale bardzo interesujące jest to, dlaczego jedne bajki jakiś niezwykły filtr kulturowy na Opolszczyźnie zatrzymał, a inne nie są u nas znane.

Na zakończenie spotkania autorce książki dziękowali m.in. wicemarszałek Zuzanna Donath-Kasiura, prezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski i przewodnicząca Rady Miasta Barbara Kamińska. Wielu uczestników spotkania zaopatrzyło się w nowy tom „Baśni”.

***

Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania

Idź do oryginalnego materiału