Przełomowe Odkrycie

polregion.pl 4 dni temu

**Przebudzenie**

– Lesiu… – Kasia weszła do pokoju, trzymając ręce za plecami. Jej usta układały się w zagadkowy uśmiech, a oczy błyszczały radością.

Leszek też się uśmiechnął, spodziewając się miłej nowiny albo prezentu.

– Co tam masz? – Usiadł nawet, wychylając się ku niej z kanapy. – Nie męcz, pokaż.

– Proszę. – Kasia wyciągnęła dłoń, na której leżał mały przedmiot. Leszek jeszcze nie zrozumiał, co to jest, ale jego uśmiech zaczął gasnąć.

– Co to jest? – spytał, odsuwając się na oparcie kanapy, jakby chciał uciec od niespodzianki.

– Popatrz! – Kasia zrobiła krok w jego stronę, nie zmieniając pozycji dłoni. – Jestem w ciąży! – wybuchnęła, nie mogąc dłużej wytrzymać. Głos jej drżał od ledwie powstrzymywanej ekscytacji.

„W ciąży” – powtórzył w myślach Leszek. Uśmiech zniknął z jego twarzy. Patrzył na Kasię ze strachem, jakby to już nie była ona, ale ktoś obcy.

Uśmiech Kasi też powoli zgasł, niczym światła w teatrze przed rozpoczęciem spektaklu. Ścisnęła w dłoni test ciążowy i opuściła rękę.

– Nie cieszysz się? – Teraz głos jej drżał od łez, nie od radości.

– Kasieńko, przecież umawialiśmy się, iż poczekamy z dziećmi – warknął Leszek, odzyskując równowagę. – Przestałaś brać tabletki? – Jego głos stał się twardszy, pełen gniewu w ciszy pokoju.

– Raz zapomniałam wziąć, a potem… – Kasia opadła na kanapę obok niego. Leszek natychmiast przesunął się na skraj, jakby bał się zarazić.

– O czym ty myślałaś? Dlaczego mi nie powiedziałaś? Naprawdę chcesz się bawić w pieluchy i nie spać po nocach? Sama jesteś jeszcze dzieckiem. – Leszek wstał nerwowo i zaczął chodzić po pokoju.

– Kasieńko, porozmawiajmy, nie działajmy pochopnie…

– Nie zrobię aborcji. On już tu jest. Wiem, czuję, iż to chłopak. Będzie podobny do ciebie – powiedziała Kasia. W jej oczach zalśniły łzy.

Te słowa przykuły Leszka do podłogi. Kasia patrzyła na niego z desperacką determinacją. Łzy spływały po jej policzkach.

– Kasieńko, posłuchaj mnie… – Leszek usiadł obok niej, objął ją za ramiona i przyciągnął do siebie.

*„Krzykiem nic nie wskóram. Trzeba działać delikatnie, przekonać ją pieszczotą…”*

Kasia strząsnęła jego dłoń i zerwała się z kanapy, jakby usłyszała jego myśli.

– Nie. Zrobię. Aborcji. – Wymówiła każde słowo z naciskiem.

– Kasieńko, ja nie powiedziałem, żebyś… Byłem zaskoczony. Przepraszam, iż tak zareagowałem. Chodź do mnie. – Złapał jej dłoń, przyciągnął, posadził na kolanach.

– Moja głuptasia. Jak ja cię kocham – szeptał, głaszcząc ją po ramieniu. – Nie płacz, proszę. To szkodzi dziecku.

– Naprawdę się cieszysz? – spytała, ocierając łzy.

– Oczywiście – odparł lekko Leszek, choć myślał, iż przed nimi jeszcze dziewięć miesięcy, prawie rok… Wszystko może się zdarzyć.

Wkrótce wszystko wróciło do normy. Leszek nie widział żadnych zmian u Kasi. Zaczął myśleć, iż to pomyłka. Testy też mogą się mylić, prawda? Ale po miesiącu zaczął się poranny wymiotny koszmar. Kasia bladła, traciła apetyt, niemal nic nie jadła.

Wcześniej prawie każdego wieczoru gdzieś wychodzili: do kina, na spotkania ze znajomymi, na kolację. Teraz Kasi nie dało się wyciągnąć z domu. Leżała, narzekając na złe samopoczucie. O mięsie trzeba było zapomnieć – zapach ją odrzucał. Leszek się nudził. Nie był przyzwyczajony do spędzania całego czasu w domu.

– Kasieńko, w sobotę u Bartka urodziny – powiedział trochę niepewnie.

– Idź sam. I tak nie wytrzymałabym pięciu minut przy stole – burknęła, odwracając się do ściany.

Leszek ucieszył się. Liczył, iż odmówi, ale nie spodziewał się, iż tak łatwo.

Na imprezie szalał, żartował, pił za dużo. Wrócił późno. Kasia leżała w tej samej pozycji, tyłem do pokoju.

Potem brzuch zaczął jej rosnąć. Nie mogła znaleźć wygodnej pozycji do spania, wierciła się, wzdychała, przez co on też nie mógł spać. Stała się płaczliwa i kapryśna, odmawiała mu bliskości. Jego frustracja rosła wraz z jej brzuchem.

– Kiedy się w końcu pobierzecie? – spytała któregoś dnia matka, gdy Leszek ją odwiedził. – Najwyższy czas. Co ty zwlekasz? Nie jestem zachwycona twoją Kasią, ale trudno. Imię już wybraliście?

– Antek. Po jej ojcu. Mamo, jaka ślubna suknia z brzuchem?

– Można tylko podpisać. Mówiłam ci…

– Nie zaczynaj! Wszędzie tylko pretensje.

W drodze do domu wstąpił do baru i wypił. Ledwie zamknął oczy, gdy Kasia zaczęła go potrząsać.

– Lesiu! Obudź się!

– Co? – zamruczał, nie otwierając oczu.

– Źle mi. Boli brzuch i krzyż – poskarżyła się. Leszek wreszcie otworzył oczy i zobaczył jej zatroskaną twarz.

– Wezwać karetkę? – Usiadł, sięgnął po porzucone spodnie, szukając w kieszeni telefonu.

– Już dzwoniłam. Zajęte cały czas – wykrzywiła się z bólu.

– Dobra, rozumiem. – W końcu znalazł telefon, ale był rozładowany. Chwycił Kasi. – Zamówię taksówkę, a ty się ubieraj.

Gdy wyszedł do przedpokoju, Kasia siedziała na pufie w narzuconym na koszulę nocną płaszczu. Obok stała duża torba.

– Dokumenty masz? Chodźmy.

Schodzili powoli, co chwilę przystając. Taksówka już czekała.

– Jedź, kierowco, do szpitala – warknął Leszek, wsiadając za Kasią.

Kasia ciężko oddychała, trzymając się za brzuch. W ciasnym wnętrzu taksówki wydawał się ogromny.

– Wytrzymaj, już niedaleko – powtarzał Leszek, maskując strach.

Na miejscu niemal wniósł Kasię na rękach, jak sanitariusz rannego żołnierza.

– Jest tam kto? Pomocy! – zaterkotał pięścią w plastikowe drzwiLeszek wtulił twarz w jej włosy, tuląc synka mocniej niż kiedykolwiek, i wiedział, iż tym razem już nie odejdzie.

Idź do oryginalnego materiału