— Cześć, Krysia! — zawołała Jagoda, wybierając numer. — Chcieliśmy wpaść do was na weekend! Możemy?
— Witaj… — odpowiedź brzmiała lodowato. — Nie, nie możecie.
— Jak to? — Jagoda była zaskoczona.
— Właśnie tak — rzuciła krótko Krystyna.
— Jesteś na coś zła? Nie rozumiem…
— Pytasz mnie jeszcze? Po tym, co zrobiłaś, nie chcę cię znać! — wybuchnęła Krystyna.
— Co niby zrobiłam? O czym mówisz?
Siostry Kowalskie dorastały w małej wsi na Podlasiu. Starsza, Krystyna, została po szkole w rodzinnej miejscowości: skończyła technikum, została księgową. Wyszła za miejscowego przedsiębiorcę Marka, razem wybudowali dom, urodził im się syn Bartek, a ona pomagała prowadzić rodzinny interes.
Młodsza, Jagoda, zawsze marzyła o życiu w mieście. Wyjechała na studia do Krakowa, została tam, znalazła pracę jako ekspedientka w supermarkecie. Z mężem, Dominikiem, pracującym w fabryce, wynajmowali małe dwupokojowe mieszkanie. Dokładnie dwa lata po ślubie urodziła im się córka Zosia.
Mimo odległości siostry utrzymywały kontakt. Gdy Zosia skończyła rok, Jagoda coraz częściej gościła u Krystyny. Świeże powietrze — dobre dla dziecka, no i pomoc siostry zawsze się przyda. Czasem przyjeżdżała na weekendy, czasem choćby na miesiąc.
Krystyna zawsze witała ich z radością. W domu było miejsce, a Zosia była spokojną, grzeczną dziewczynką. Z czasem Jagoda zaczęła zostawiać córkę u siostry choćby bez siebie — najpierw na kilka dni, potem na tydzień, latem choćby na miesiąc. Tłumaczyła, iż z mężem chcą trochę odpocząć. Krystyna się nie sprzeciwiała. Pracowała zdalnie i, choć było to niewygodne, pomagała.
Sama Jagoda nie kwapiła się do odwdzięczenia. W ich maleńkim mieszkaniu nie było miejsca dla rodziny Krystyny, więc gdy przyjeżdżali do miasta — wynajmowali pokój. A Jagoda choćby nie zawsze znajdowała czas, żeby się spotkać. To wizyta w salonie, to pilne sprawy. Czasem wpadała na godzinę — i tyle.
Ale Krystyna starała się o tym nie myśleć. Ważne, iż dzieci się dogadują, a siostra, choć nieidealna, to jednak rodzina.
Bartek dorósł, zaczął starać się o studia. Rodzice byli gotowi opłacić mu naukę. Ale tuż przed złożeniem dokumentów Krystyna ciężko zachorowała: gorączka, osłabienie. Marek obiecał zawieźć syna do miasta, ale nie mógł mu towarzyszyć — praca.
Wtedy Krystyna zdecydowała się zadzwonić do siostry:
— Jagódko — wyszeptała ledwo słyszalnie. — Możesz jutro pomóc Bartkowi z dokumentami? Spotkać go, zawieźć na uczelnię, dopilnować… I żeby u ciebie przenocował? Marek rano go odbierze…
Zapadła długa cisza.
— Przepraszam, ale nie dam rady — odpowiedziała siostra.
— Dlaczego? — Krystyna nie wierzyła własnym uszom.
— Mam umówiony zabieg w salonie, potem z Zosią po zakupy — jedzie niedługo na obóz, trzeba wszystko przygotować.
— Jagoda, nigdy cię o nic nie prosiłam. To tylko jeden dzień…
— Naprawdę nie mogę — odcięła się tamta.
— A nocleg? choćby na podłodze!
— Kryśka, on jest dorosły. Gdzie ja go ulokuję? U siebie w sypialni? Albo w pokoju Zosi? Oni są już nastolatkami, byłoby dziwnie. A kuchnia u nas mikroskopijna — sama wiesz…
Krystyna poczuła, jak łzy napływają do oczu. Przez tyle lat nigdy nie odmówiła siostrze. Zawsze przyjmowała, pomagała, karmiła. A w zamian — coś takiego…
— Dobrze. Wszystko zrozumiałam — powiedziała cicho.
Ostatecznie pomógł inny krewny — stryjeczny brat Marka, z którym ledwo się widywali. Z euforią zawiózł Bartka, pomógł z papierami, choćby go ugościł i pokazał miasto.
Bartek dostał się na studia. Rodzice wynajęli mu pokój. Wyrosnął na odpowiedzialnego, spokojnego chłopaka. Ale Krystyna nie mogła zapomnieć: w trudnej chwili rodzona siostra po prostu odmówiła pomocy.
Minął miesiąc. I nagle telefon:
— Cześć, chcemy z Zosią przyjechać na tydzień — mam urlop, ona wakacje!
— Nie — spokojnie odparła Krystyna.
— Jak to nie?
— Właśnie tak. Więcej u mnie nie nocujecie. Chcecie świeżego powietrza — wynajmijcie domek. Ale na moją pomoc nie liczcie.
— To przez Bartka?
— Tak. Raz jeden jedyny raz poprosiłam, a ty mnie odesłałaś. Koniec. Lata was gościlam, a gdy mnie coś bolało — wybrałaś salon i zakupy.
— No, przepraszam… — próbowała wtrącić Jagoda.
— Już nie trzeba — przerwała Krystyna.
Więcej nie rozmawiały. Zosia i Bartek przez cały czas się przyjaźnili — i Krystyna nie przeszkadzała. Dziewczynka była niewinna. Ale w jej domu już nie nocowała.
A Jagoda choćby po latach nie widziała swojej winy. „Przecież ma duży dom, nic jej to nie kosztowało” — myślała. Ale do tego domu już nigdy nie weszły.
Czasem lepiej nie mieć siostry, niż mieć taką, na którą nie można liczyć, gdy jest ciężko.