– Przeproś moją mamę – nalegał mąż

przytulnosc.pl 2 tygodni temu

– Dość, nie mogę tak dłużej! Czy twój syn jest dla ciebie ważniejszy niż wnuki? No to proszę, zabierajcie! – Liza, mimo drobnej postury, sprawnie wypchnęła męża i teściową za drzwi mieszkania, a na dodatek rzuciła za nimi torbami z rzeczami, które jeszcze godzinę temu mąż demonstracyjnie pakował, aby pokazać żonie, jak jest zmęczony jej histerią.

Teść okazał się najrozsądniejszy z trójki. Nie tylko cicho wybiegł za synem i żoną, ale również zabrał walizkę żony, której jeszcze nie zdążyli zanieść do swojego mieszkania.

– Jeszcze pożałujesz, będziesz na kolanach czołgać się za moim synkiem! – krzyczała z klatki schodowej teściowa, próbując złamać klamkę drzwi.

Liza, której zapału starczyło tylko na to, by wyprawić krewnych, powoli zsunęła się po drzwiach i usiadła na zimnej podłodze. Słuchanie słów teściowej było nie do zniesienia, ale jeszcze trudniejsze było przypominanie sobie twarzy męża, gdy pakował rzeczy i mówił, iż zostawi ją samą z dziećmi. Odrażający uśmieszek, ukazujący jego prawdziwą naturę. I jak mogła być tak ślepa, sądząc, iż jest jej najbliższą i najdroższą osobą.

Po piętnastu minutach za drzwiami ucichły głosy męża i teścia, ale u teściowej zapał się nie kończył. Liza gorączkowo przeglądała w głowie opcje, które pomogłyby jej uspokoić rozjuszoną matkę męża. Pomysł przyszedł niespodziewanie i dodał jej sił. Liza gwałtownie otworzyła drzwi, od czego teściowa odskoczyła o metr i omal nie wylądowała na piątym punkcie u drzwi sąsiadów naprzeciwko.

– jeżeli teraz nie odejdziecie i nie zostawicie mnie w spokoju, opowiem waszemu synowi i mężowi mały sekret, który mi wygadaliście, kiedy za dużo wypiliście.

– Co ty pleciesz? – mamrotała teściowa, podnosząc się, – ja cię z ziemią zrównam! Zapomnisz, co to znaczy żyć szczęśliwie.

– Przed moimi pierwszymi porodami, kiedy ty i twoje koleżanki za dużo wypiły i postanowiły mi się zwierzyć! Pamiętasz, cichy wieczór, przystojny kadet…

– Zamknij się! Natychmiast! Nikt ci nie uwierzy!

Mimo pewności siebie, teściowa w końcu odeszła i przestała nękać Lizę telefonami.

A jednak, nie na darmo Liza wtedy nie spała pół nocy, wysłuchując pijane wyznania zrzędliwej teściowej.

Liza była żoną Maksima już pięć lat. Ślub wzięli jeszcze w czasach studenckich. Do promocji dziewczyna była już w zaawansowanej ciąży, więc o pracy nie było mowy. Pierwsza córka urodziła się spokojna i cicha, mogła całe dni bawić się i nie sprawiać kłopotów. Oczywiście, rozentuzjazmowani rodzice postanowili, iż takiej słodkiej dziewczynce brakuje młodszego braciszka czy siostrzyczki. W końcu, wbrew powszechnemu przekonaniu, dzieci –

to istoty słodkie, spokojne i posłuszne. Liza później wielokrotnie śmiała się z siebie za takie myślenie. Ale wtedy, świętując pierwszą rocznicę córki, szczerze sądziła, iż wszystkie dzieci są takie jak jej starsza.

Jednakże, niedługo potem los dał jej możliwość przekonać się o błędności własnego sądu.

Dokładnie dwa lata po pierwszym porodzie urodziła się druga córka. Nie dość, iż charakter dziecka był zupełnie przeciwny starszej siostrze, to jeszcze stan zdrowia wymagał ciągłej opieki.

To, iż maluszka urodziła się przedwcześnie i z wieloma patologiami, Liza obwiniała rodziców męża. Po ślubie młodzi przeprowadzili się do mieszkania Lizy, które kiedyś podarowali jej rodzice. Teściowie postanowili, iż skoro ich syn ma własną rodzinę – czas żyć dla siebie. Najpierw wybrali się w podróż. Narodziny wnuczki i jej pierwszy rok życia prawie nie widzieli, wysyłając tylko rzadkie pocztówki z egzotycznych krajów. Mąż pracował i całkowicie utrzymywał rodzinę, więc Liza wcale nie przeszkadzało, iż siedzi z dzieckiem i nie pracuje. W końcu pomysł na dziecko należał nie tylko do niej. Jednak, jak się później okazało, matka męża życzyła sobie, by synowa poszła do pracy prawie zaraz po porodzie. Początkowo mąż Lizy, Maksim, łatwo tłumił uparte porywy matki, by wysłać Lizę do pracy.

Później teściowej było już nie do żony, a pod koniec ich długiego urlopu młodzi rodzice postanowili mieć drugie dziecko.

– Synku, dlaczego tak gwałtownie drugie zaplanowaliście? To pewnie twoja żonka wymyśliła? Żeby na twojej szyi siedzieć i nie pracować? – doszła do wniosków kobieta.

Liza słyszała, jak mąż rozmawia z matką przez telefon i nie mogła zrozumieć, jak takie rzeczy może mówić ta, która poszła do pracy dopiero gdy Max skończył podstawówkę. Czyli zajmowała się dzieckiem, a Liza miała harować i zostawiać małą córkę, żeby Maxowi było łatwiej.

– Max, co to za pomysł – mnie do pracy wygonić? Czy my tak bardzo potrzebujemy? Musisz tyrać na zmiany? Nie zaczynaliśmy od zera, mam mieszkanie po remoncie i umeblowane. Wszystkie nasze wydatki idą tylko na nas i dzieci. Czy ty naprawdę tak się męczysz, iż postanowiłeś narzekać mamie?

– Nie męczę się, skąd wzięłaś, po prostu mama się martwi. – po tym, jak ospale Max protestował, było jasne, iż zmartwienia jego matki nie były bezpodstawne.

– Max, drugie dziecko postanowiliśmy mieć razem, dlaczego mam się tłumaczyć z mojej ciąży?

– Ja w ogóle nie chciałem tak gwałtownie drugiego dziecka. Przecież omawialiśmy tę możliwość w perspektywie, za rok, albo dwa. A to i pięć! – rzucił jej mąż.

– Naprawdę? Czyli ja sama zaszłam w ciążę, a ty tylko stałeś obok? interesujące jak się wykręciłeś. Co mi teraz każesz robić? – zdziwiła się Liza.

– No, przestań histeryzować. Teraz już nic nie poradzisz.

– Naprawdę? A ile jeszcze będę musiała wysłuchiwać od twojej mamy, iż oszukałam ciążą, żeby nie pracować?

Bez względu na to, jak bardzo Liza próbowała przekonać teściową, iż drugie dziecko było ich wspólną decyzją, ta odmawiała słuchania i ciągle mówiła synowi, iż żona siedzi mu na szyi, niczego nie robi, tylko wyleguje się na kanapie i czeka, aż wszystko jej przyniosą na tacy.

– Spójrz, czym tylko dziewczyny na macierzyńskim się nie zajmują: uczą się, zakładają biznes. choćby mogłabyś zacząć piec ciastka, i to byłoby coś! Ale nie. Jej łatwiej siedzieć cały dzień obok dziecka i wozić je na zajęcia. Jakby dziewczynka bez tego się u was nie rozwijała. – jęła żartować teściowa.

Maxim prawie nie bronił żony, udając, iż w jego rodzinie to ona jest główna, a on tylko przynosi pieniądze na jej „kaprysy”.

Widocznie teściowa uznała, iż synowej żyje się zbyt łatwo, więc wymyśliła doskonały sposób, by zatruć jej życie w macierzyństwie.

– Kochane nasze dzieci! Mamy wspaniałą wiadomość! Postanowiliśmy zrobić remont! – oznajmiła, wchodząc do ich mieszkania.

Zdanie to zostało wypowiedziane tak, jakby remont planowano w mieszkaniu Lizy za pieniądze rodziców męża. Jednak rzeczywistość okazała się znacznie bardziej prozaiczna. Teściowie remontowali WŁASNE mieszkanie.

– Zatrudniliśmy pracowników, a póki oni pracują, będziemy mieszkać u was. Przy okazji zaopiekujemy się wnuczką, a ty, Liza, będziesz mogła wyjść do pracy.

– Posłuchajcie, a kiedy ja wyraziłam zgodę na waszą przeprowadzkę? I dlaczego ja, w ciąży, z rocznym dzieckiem na rękach, powinnam iść do pracy?

– No tak, na macierzyński trzeba zarobić! Chociaż jakaś groszówka. Przyzwyczaiłaś się do jazdy na mężczyźnie. – parskała teściowa.

– Maxim, czy nie chcesz się wtrącić? – Liza obejrzała się i z niezadowoleniem spojrzała na milczącego męża.

Miała nadzieję, iż przynajmniej w takiej sytuacji stanie po jej stronie. Ale zamiast tego Maxim zabrał ją do kuchni i zaproponował:

– Przestań się z nimi kłócić! Pobędą kilka tygodni, póki remont trwa i wszystko. Nikt cię do pracy nie zmusza, uspokój się. Powinnaś się cieszyć – będziesz miała pomocników i nianię, a ty się krzywisz.

– Maxim, nie chcę, żeby oni u nas mieszkali. Są przecież hotele.

– Moi rodzice nie będą się wciskać w wynajmowane kąty! Ja powiedziałem. jeżeli ci się nie podoba, mogę zebrać rzeczy i wyprowadzić się razem z nimi.

Gdy po raz pierwszy wypowiedziano tę groźbę, Liza naprawdę się zaniepokoiła. Gdyby wiedziała, jak często mąż będzie korzystał z tej manipulacji, zebrałaby jego rzeczy już podczas tej pierwszej kłótni.

Przeprowadzka teściowej odbyła się tydzień po tamtej rozmowie. Od pierwszych minut w domu synowej, teściowa zaczęła

ustanawiać swoje zasady.

– Dziecinko, czy naprawdę można tak zaniedbywać czystość w domu? Tutaj jest dziecko! Trzeba myć podłogi dwa razy dziennie i przynajmniej raz robić mokre sprzątanie. A gotowanie? Czy można karmić mężczyznę tymi sałatkami? On – łowca! A więc powinien jeść tylko najlepsze. Z mężem teraz dbamy o swoje zdrowie, więc potrzebujemy osobnego menu. Napisałam listę, idź po produkty.

– Nie pomyliłaś mnie ze służącą? Potrzebujesz sterylnej czystości? Ścierka, wiadro i środki czystości są w łazience. A jeżeli potrzebujesz zbilansowanego pożywienia – kup produkty i przygotuj. Jestem w szóstym miesiącu ciąży, lekarze ciągle stawiają mi zagrożenie. I jeżeli przyjechałeś tu, żeby przekształcić zagrożenie w poronienie, nie pozwolę ci tu zostać!

– Boże mój, jak jesteś niegrzeczna, niewychowana i bezczelna. Ja tylko wyraziłam troskę. Jak biedny Maxik to znosi? – niewinnie mrugnęła rzęsami teściowa.

– Świetnie! On mnie kocha i wszystko w naszym życiu go satysfakcjonuje.

Pomimo obietnicy zamieszkania na kilka tygodni, rodzice męża choćby po trzech tygodniach nie planowali wracać do domu.

– Maxim, rozumiem wszystko, ale twoi rodzice obiecali się wyprowadzić po dwóch tygodniach. – przyczepiła się do męża Liza późnym wieczorem.

– Oj, znów ty za swoje. Czy przeszkadzają ci, czy co? Oni ci pomagają. Mama gotuje, tata spaceruje z córką. A ty ciągle niezadowolona. – zaczęła narzekać Maxim, leżąc na łóżku.

– Twoja mama nie tylko gotuje, ale urządza całe show. Gdzie ona – idealna troskliwa matka, a ja – nieudacznik, karmiący rodzinę plastikiem. Twój ojciec ucieka z domu, tylko żeby jej nie trafić się pod rękę. A ja mam ciężką ciążę. Lekarz chce mnie umieścić w szpitalu. Mówi, iż coś jest nie tak z dzieckiem, może się urodzić z wadami z powodu mojego ciągłego stresu. Nie powinnam się denerwować, ale jak mam pozostać spokojna, gdy w moim własnym domu pięć razy mówią mi, jakim jestem niczym.

– Twój dom! Jak mi się to znudziło słuchać! Wiecznie wypominasz mi tę swoją mieszkanie. Jednocześnie sama niczego dla niej nie zrobiłaś. Po prostu poprosiłaś rodziców i wszystko. A ja pracuję, żeby wszystkich utrzymać. – wybuchł zmęczony mąż.

– Jesteś programistą! Stukanie w klawisze – to nie taszczenie worków przez całe dni, przestań. Tak, moi rodzice kupili mi mieszkanie. Żebym miała swoje mieszkanie i nie musiała znosić braku szacunku dla siebie z powodu kąta. Tylko iż i tak muszę to znosić!

– Ach, to co. Niefortunną dziewczynę obrażono. Czy nie masz dość narzekania na cały świat?

– Nie narzekam. Możesz sam zadzwonić do mojego lekarza. Problemy zdrowotne twojego dziecka! A tobie wszystko jedno.

– Nie jest mi wszystko jedno. Tylko iż ty zbyt często

skupiasz na sobie uwagę i nie widzisz, iż moja matka również cierpi przez ciebie. Wiecznie ją dręczysz. Ona wieczorem cała we łzach mnie wita, cały dzień na tabletkach od serca. Jesteś niewdzięczna i bezwzględna.

Liza słuchała i nie poznawała męża. Od przeprowadzki rodziców naprawdę zaczął zachowywać się nie tak jak zwykle. Warczał, złośliwił i obrażał. Pewnego razu świadkiem sprzeczki między Lizą a teściową była teściowa.

– Córeczko, rób jak chcesz, ale tak żyć nie można. Przeprowadź się do nas na razie. jeżeli teściowie nie mają gdzie mieszkać, niech żyją, ale zostawić cię w ciąży w tym szaleństwie nie mogę.

– Mam, no dokąd pojadę, to przecież mój dom. A Max mnie po prostu nie słucha!

Mama postanowiła pomóc córce i porozmawiać z teściową. Wynikiem była straszna awantura dwóch matek, po której Lizę natychmiast zabrali karetką, z przedwczesnym porodem. Druga córka urodziła się wcześniej, z niską wagą i wadą serca. Dziewczynka od urodzenia nie oddychała sama, co później stało się przyczyną poważnych zaburzeń. Przez cały miesiąc Liza leżała z córką w szpitalu, nie będąc w stanie myśleć o niczym innym, jak tylko o jej zdrowiu. Mąż dzwonił rzadko i starał się nie wspominać o rodzicach. Liza szczerze mieściła, iż teściowej wystarczy sumienia, by wyjechać z jej mieszkania. Ale się myliła. Do jej powrotu z porodówki u teściowej już był gotowy cały arsenał zarzutów i nauk moralnych.

– No więc, Liza. Urodziłaś, zaczynajmy rejestrować Nastię w przedszkolu. Już dwa lata, czas. A młodszą wyślij do swojej matki. U niej i czasu mnóstwo, i zdrowia, niech patrzy.

– Czy to troska o mnie? Tak, już trochę się pozbierałam po porodzie. – Liza była zdumiona bezczelnością kobiety.

– Troszczę się o syna. Wychodzisz do pracy. Już czas. I tak dziecka nie karmisz piersią. Nie jesteś choćby w stanie zająć się taką drobnostką. Ja syna karmiłam do trzech lat. Nie uznawałam niczego szkodliwego i kupnego. Ale ty wolisz leżeć całe dni. Oto, znalazłam kilka odpowiednich opcji dla ciebie. Przejrzyj i odpowiedz mi wieczorem, gdzie pójdziesz do pracy. Nie wypada tyle lat siedzieć. Nie masz ani stażu, ani świadczeń macierzyńskich. Nic! Wystarczy, pójdziesz do pracy. Kiedy skończyłaś studia? Dawno czas zacząć pracować według dyplomu.

– A kiedy wrócicie do siebie? – niespodziewanie zapytała Liza.

– To nie twoja sprawa. Nie uważam za konieczne omawiać z tobą takie kwestie. – odcięła teściowa.

– W takim razie zbierajcie rzeczy i na wyjście. To MÓJ dom! – Liza podniosła głos.

– To dom mojego syna, on twój mąż i on decyduje. Twoim zadaniem jest słuchać męża. Zrozumiała?

Bezczelny ton teściowej wyp

rowadził Lizę z równowagi i postanowiła, iż czas to skończyć. Najpierw zadzwoniła do męża.

– Max, przyjedź natychmiast.

– Co tym razem? – rozdrażniony ton męża nie wróżył wsparcia z jego strony.

– To ważne. jeżeli nie chcesz, żebym bez podania przyczyny wezwała policję i wraz z nimi wywiozła twoich rodziców.

Po godzinie mąż przyjechał. Najpierw wysłuchał matkę, a potem urządził Lizie awanturę. Demonstracyjnie otworzył walizkę i zaczął rzucać do niej swoje rzeczy, okazjonalnie rzucając na żonę szydercze uśmieszki. Był pewien, iż Liza teraz się rozpłacze i zacznie go zatrzymywać. Jednak Liza choćby brwią nie drgnęła. Gdy pakowanie się skończyło, Max wyciągnął swoje walizki na korytarz i poszedł pomagać rodzicom spakować resztki ich rzeczy. Matka i ojciec już tydzień „przeprowadzali się” – powoli wywozili z mieszkania synowej swoje rzeczy, za każdym razem coś zapominając lub przywłaszczając sobie cudze.

– No cóż, rozwodzimy się? – uśmiechnął się mąż. – Nie spodziewaj się ode mnie ani pomocy, ani alimentów. Znajdę sposoby, by płacić ci grosze.

Tym razem Liza nie wytrzymała i zapłakała. Ale męża nie zatrzymała.

Maxim, sądząc, iż zyskał przewagę, postanowił ją utrwalić.

– Jadę do rodziców, potrzebuję odpocząć od ciebie i twoich ciągłych histerii. Gdy się uspokoisz, przyjdziesz prosić o przebaczenie. Nie zapomnij, iż będziesz musiała prosić także moją matkę, którą tak dręczyłaś.

Matka męża stała z takim wyrazem twarzy, jakby przedstawiano ją do rządowej nagrody.

– A ja jeszcze pomyślę, czy warto cię przebaczać. – zakończył mąż.

To było ostatnie słowo. Mimo kruchej budowy ciała, niedawnych porodów i ciągłego stresu, Liza poczuła niespotykany przypływ sił. Chwyciwszy męża za rękaw, wypchnęła go za drzwi. Zaraz za nim wyleciała jego matka. Teść, jako najrozsądniejszy z rodziny, cicho wyszedł sam, zabierając torby i walizki. Ostatnią walizkę Liza wyrzuciła na schody sama i zamknęła drzwi, opierając się o nie zmęczona. Siły opuściły ją równie nagle, jak się pojawiły. Liza zsunęła się po żelaznym płótnie i siedząc słuchała, jak teściowa za drzwiami oburza się i wyzywa ją różnymi słowami. Mąż, najwyraźniej, też postanowił dodać swoje argumenty.

– Zachowujesz się jak szalona. Albo przeprosisz moją matkę, albo win sobie. Stworzę ci takie problemy, o jakich choćby nie mogłaś pomyśleć. Zatrudnię najlepszych adwokatów, zabiorę ci dzieci i mieszkanie też odzyskam. jeżeli nie wygram, to chociaż cię zestresuję!

Pierwsze dziesięć minut Liza chciała położyć się na podłodze i płakać z bezsilności. Dwie córki, jedna chora i potrzebująca rehabilitacji, bez męża, pracy,

Idź do oryginalnego materiału