Przeprowadzka do nowego mieszkania to nie lada wyzwanie. Wiedzą o tym wszyscy.
Oto Zofia i jej mąż, w końcu kupiwszy większe mieszkanie, szykowali się do przenosin zaraz po Nowym Roku.
Zaczęli już pakować rzeczy do ogromnych kartonów, segregując je. Część lądowała w śmietniku, inne delikatnie owijane i chowane…
Nadeszła kolej na wielką szafę z antresolą. Mąż, przed wyjściem do pracy, wyciągnął z góry pudełko z ozdobami choinkowymi, przy okazji wysypując resztę zawartości i układając je w porządny stos. Teraz Zofia musiała się tym wszystkim zająć.
Oczywiście, na antresolach trzyma się rzeczy, które na co dzień nie są potrzebne, ale które z jakiegoś powodu nie trafiają od razu do kosza. Dopóki nie upewnisz się, iż już nigdy ci się nie przydadzą.
Zofia wzięła dwutygodniowy urlop właśnie po to, by wszystko posegregować, przebrać, zdecydować – co zabrać do nowego domu, a co zostawić. To nie była łatwa decyzja. Co zrobić z jej szkolnymi zeszytami, pamiętnikami, świadectwami z wyróżnieniem? Kiedy żyli jej rodzice, wszystko to przechowywali, a teraz przeszło na nią jak rodzinna spuścizna.
Siedziała przy tym stosie pamiątek, metodycznie przeglądając archiwalne skarby. Część od razu lądowała w dużym czarnym worku na śmieci, inne odkładała na bok. W końcu w jej dłoniach znalazła się mała szkatułka, obklejona muszelkami i kamykami, owinięta w lniany woreczek.
To był prezent od ukochanego dziadka. Przywiózł go z nadmorskiego kurortu, gdy miała dziesięć lat. I ta śliczna szkatułka stała się jej małym sekretem. Przechowywała w niej różne drobiazgi, cenne wspomnienia z tamtych lat.
“Ciekawe, czy Gabrysia ma coś takiego?” – pomyślała Zofia, ale zaraz uznała, iż raczej nie.
Dzisiejsze dzieci są zbyt praktyczne, jakby wyzute z romantyzmu. W wieku dziesięciu lat już wiedzą, kim chcą zostać i gdzie będą studiować.
Ona w ich wieku choćby o tym nie myślała.
Musiała pójść do zwykłej szkoły, skończyć technikum i pracować w lokalnej cukierni.
Mężowi, Janowi, poszczęściło się bardziej.
Marzył o byciu architektem – i nim został.
Wrócił po studiach do rodzinnego miasta i teraz był cenionym specjalistą. Jego projekty zawsze zyskiwały uznanie.
Gabrysia była równie ambitna. Choć w jej jedenastu latach wybór zawodu jeszcze się nie skrystalizował.
Zofia trzymała szkatułkę w rękach i nagle poczuła strach przed otwarciem. Co tam znajdzie? Jakie dziecięce wspomnienia?
W końcu podniosła wieko. A w środku… cóż mogło być tak cennego? Tanii wisiorek na złamanym łańcuszku, który mama kupiła w sklepie z pamiątkami.
Oto babcina broszka w kształcie motyla, z wypadającymi kamykami.
Duża perłowa guzika. Piękny, ale nie pamiętała już, skąd się wziął.
Szlifowana szminka w złotym futerale, podarowana przez koleżankę w ósmej klasie – mama nigdy nie pozwoliła jej używać.
I nagle w jej dłoniach znalazł się aksamitny muszki! Ciemnoniebieski, misternie wykonany.
Wspomnienia odrzuciły ją w przeszłość, do tamtych odległych lat, gdy na szkolną zabawę noworoczną przyszli chłopcy z innej szkoły.
Nie pamiętała już dlaczego. Może ich sala gimnastyczna była w remoncie, a może to był pomysł dyrektora.
Goście wystąpili z krótkim koncertem, a potem były tańce – pierwsze w jej życiu. Która to była klasa? Piąta? Szósta? Wtedy też po raz pierwszy “zakochała się”. Oczywiście, to zbyt górnolotne słowo.
Ale ten chłopak bardzo jej się spodobał, gdy stał na scenie i recytował wiersz, który wtedy wydał jej się taki dojrzały.
Oto kartka w kratkę, na której go zapisała. Tamten chłopak miał na sobie ciemnoniebieski garnitur i właśnie tę muszkę. A jak płomiennie mówił!
Jak bardzo pragnęła, by ją zaprosił do tańca. Stała w kącie w białej sukience ze wstążką z tyłu, w atłasowych bucikach, po raz pierwszy z rozpuszczonymi włosami, nie w warkoczykach. Ile wtedy miała lat? Jedenaście, dwanaście? Nie pamiętała już. Ale to uczucie, pierwsze drżenie serca, pozostało w niej do dziś.
Nie, nie zaprosił jej. A ze szkolnej zabawy wyszedł jakoś szybko.
Ona z koleżanką poszły za nim do szatni. gwałtownie się przebrał, zdjął muszkę, wcisnął czapkę na oczy i wyszedł. Dziewczyny obserwowały go z boku. Gdy wracały, Zofia znalazła tę muszkę na podłodze. Pewnie próbował włożyć ją do kieszeni, ale… zgubił.
Podniosła ją i wybiegła na szkolne schody, chciała oddać, ale zobaczyła, jak wsiada do samochodu, drzwi się zatrzasnęły, a chłopak zniknął. Pewnie rodzice po niego przyjechali. Nigdy się nie poznali, więcej go nie widziała. choćby nie wiedziała, do której szkoły chodził.
Ile lat minęło od tamtej chwili! A jej sekretna szkatułka przechowała ten drobny, wydawałoby się nieistotny epizod. Wszystkie skarby wróciły do środka, a ona postawiła ją na parapecie, postanawiając, iż już jej nie schowa.
To część jej dzieciństwa, niech zostanie jak rodzinna relikwia. I może kiedyś opowie o tym Gabrysi. Ciekawe, jak zareaguje? Pewnie powie: “Mamo, dzieciństwo minęło, te rzeczy już nic nie znaczą. Trzeba żyć teraźniejszością, a nie przeszłością!”. Albo coś w tym stylu…
Ale się pomyliła. Gdy Gabrysia wróciła ze szkoły, od razu zauważyła szkatułkę, przegarnęła jej zawartość i spytała:
“To twój skarbiec? Skąd ta piękność?”
Wyjęła najpierw broszkę, potem muszkę. Przy obiedzie Zofia opowiedziała córce o tamtym chłopcu.
“A próbowałaś go znaleźć? Poszłabyś do jego szkoły.”
“O social mediach mi mów! Gdzie miałabym iść, skoro choćby nie wiem, jak się nazywał i do której szkoły chodził. Jedz lepiej i zabieraj się za lekcje. A ja mam jeszcze mnóstwo roboty.”
Wieczorem wrócił z pracy Jan, po kolacji zaczął pomagać żonie w pakowaniu. Wtedy pojawiła się Gabrysia i oznajmiła:
“Tato, a mamie podobał się kiedyś pewien chłopak w szkole. Wyobraź sobie, do dziś przechZofia aż zapłonęła ze wstydu, ale Jan tylko się uśmiechnął, wyjął z kieszeni identyczną muszkę i powiedział: “No cóż, los miał dla nas większe plany niż my sami”.