Przeprowadzka do nowego mieszkania – z pewnością niełatwa sprawa.

polregion.pl 2 dni temu

Przeprowadzka do nowego mieszkania to zawsze kłopotliwa sprawa. Wiedzą o tym wszyscy.

Oto i Jadwiga z mężem, w końcu kupiwszy większe mieszkanie, szykowali się do przeprowadzki zaraz po Nowym Roku.

Zaczęli już pakować rzeczy do dużych kartonów, posegregowali je. Część trafiła na śmietnik, część została starannie zapakowana…

W końcu przyszła kolej na dużą szafę z antresolą. Mąż, przed wyjściem do pracy, sięgnął po pudełko z bożonarodzeniowymi ozdobami, a przy okazji wyciągnął całą zawartość i ułożył ją w porządną stertę. Teraz ona musiała to wszystko przejrzeć.

Oczywiście, na antresolach zwykle trzyma się rzeczy, które na co dzień nie są potrzebne, ale nie da się ich tak po prostu wyrzucić, dopóki nie ma pewności, iż już nigdy się nie przydadzą.

Jadwiga miała dwutygodniowy urlop właśnie po to, by wszystko spakować, przejrzeć, poselekcjonować. I w końcu zdecydować: co zabrać do nowego mieszkania, a co zostawić. To nie była prosta sprawa. Co zrobić z jej szkolnymi zeszytami, dziennikami, świadectwami z wyróżnieniem? Kiedy żyli rodzice, przechowywali to wszystko, a teraz przeszło to na nią jak rodzinna pamiątka.

Jadwiga siedziała obok tej sterty i metodycznie przeglądała archiwalne skarby, z których część od razu trafiała do czarnego worka na śmieci. Reszta lądowała na boku. W końcu w jej rękach znalazła się mała szkatułka, oblepiona muszelkami i kamykami, schowana w lnianym woreczku.

To był prezent od ukochanego dziadka. Przywiózł go jej z wakacji, gdy miała dziesięć lat. Ta piękna szkatułka stała się jej małym sekretem. Przechowywała w niej różne drobiazgi, cenne jako pamiątki z ważnych chwil.

„Ciekawe, czy Zosia ma coś takiego?” – pomyślała Jadwiga o córce, ale gwałtownie uznała, iż raczej nie.

Dzisiejsze dzieci są zbyt praktyczne, brakuje im romantyzmu. W wieku dziesięciu lat już wiedzą, kim chcą zostać i gdzie się uczyć.

Ona w ich wieku choćby o tym nie myślała.

Musiała pójść do zwykłej szkoły, skończyć technikum i pracować w lokalnej cukierni.

Mąż, Stanisław, miał więcej szczęścia.

Chciał zostać architektem – i nim został.

Ukończył studia i wrócił do rodzinnego miasta. Teraz jest cenionym specjalistą, jego projekty są bardzo potrzebne.

Zosia jest podobna – zdecydowana. Choć w jej wieku, jedenastu lat, jeszcze nie wie, czym chce się zajmować.

Jadwiga trzymała szkatułkę w dłoniach i jakoś bała się ją otworzyć. Co tam znajdzie? Jakie dziecięce wspomnienia?

W końcu podniosła wieko, a w środku… Cóż mogło być naprawdę cennego? Tani wisiorek na łańcuszku ze złamanym zapięciem, który mama kupiła jej w sklepie z pamiątkami.

Oto babcina broszka w kształcie motyla, z której wypadły dwa kamienie.

Oto duży, perłowy guzik. Piękny, ale już nie pamiętała, skąd się wziął.

Szminka w złotym opakowaniu, którą koleżanka podarowała jej w ósmej klasie, a mama nie pozwoliła jej używać.

I tak tam zalegała.

Wtem w jej dłoniach znalazła się aksamitna muszka! Ciemnoniebieska, misternie wykonana.

Wspomnienia przeniosły ją w tamte odległe czasy, gdy na szkolną zabawę noworoczną przyszli chłopcy z innej szkoły.

Dlaczego? Już nie pamiętała. Może ich sala gimnastyczna była w remoncie, a może to był pomysł dyrektora.

Goście wystąpili z koncertem, a potem były tańce – pierwsze w jej życiu. Która to była klasa? Piąta czy szósta? I wtedy właśnie Zosia po raz pierwszy „zakochała się”. Oczywiście, to zbyt górne słowo.

Ale chłopiec bardzo jej się spodobał, gdy stał na scenie i recytował wiersze, które wtedy wydawały się jej niezwykle dojrzałe.

A oto kartka w kratkę, na którą je przepisała. Na tym chłopcu był ciemnogranatowy garnitur i ta muszka. Jak pięknie mówił!

Jak bardzo marzyła, by ją zaprosił do tańca. Stała w kącie w białej sukience z kokardą z tyłu, w atłasowych bucikach, pierwszy raz z rozpuszczonymi włosami, a nie w warkoczykach, jak zwykle. Ile miała wtedy lat? Jedenaście, dwanaście? Już nie pamięta. Ale to uczucie, pierwsze wzruszenie, zostało w niej do dziś.

Nie, nie zaprosił jej. Ze szkolnej zabawy wyszedł szybko.

Ona z koleżanką poszły za nim do szatni. gwałtownie się przebrał, zdjął muszkę, wciągnął czapkę na czoło i wyszedł. Dziewczyny obserwowały go z boku. Gdy wróciły, Zosia znalazła muszkę na podłodze. Pewnie chciał schować ją do kieszeni, ale… Zgubił.

Podniosła ją i wybiegła na szkolne schody, chciała oddać, ale zobaczyła, jak wsiada do samochodu, drzwi się zamknęły, a chłopiec zniknął. Pewnie rodzice po niego przyjechali. Nigdy się nie poznali, nie widzieli więcej. choćby nie wiedziała, z jakiej był szkoły.

Ile lat minęło! A jej sekretna szkatułka przechowała ten mały, zdawałoby się nieistotny epizod. Wszystkie dziecinne skarby wróciły do pudełka, a ona postawiła je na parapecie, zdecydowana już go nie chować.

To część jej dzieciństwa, niech zostanie jak rodzinna relikwia. Może kiedyś opowie o tym Zosi. Ciekawe, jak zareaguje? Pewnie powie: „Mamo, dzieciństwo minęło, te wszystkie skarby nie mają już wartości. Trzeba żyć teraźniejszością, nie przeszłością!”. Albo coś w tym stylu…

Ale się pomyliła. Gdy Zosia wróciła ze szkoły, od razu zauważyła szkatułkę, przejrzała jej zawartość i zapytała:

– To twój archiwum? Skąd taka piękność?

Wyjęła najpierw broszkę, potem muszkę. Przy obiedzie Jadwiga opowiedziała córce i o tym chłopcu.

– A próbowałaś go znaleźć? Poszłabyś do jego szkoły.

– O social mediach jeszcze mów! Gdzie bym poszła, skoro choćby nie wiedziałam, z której szkoły i jak się nazywał. Jedz i odrabiaj lekcje. Ja mam jeszcze mnóstwo roboty.

Wieczorem wrócił Stanisław, po kolacji pomagał żonie w pakowaniu. Zosia podeszła i oznajmiła:

– Tato, a mamie podobał się jeden chłopak w szkole. Wyobrażasz sobie, iż do dziś przechowuje pami– o nim! – wykrzyknęła, a Stanisław wziął muszkę w ręce i nagle uśmiech rozjaśnił jego twarz, gdy zrozumiał, iż to on był tym chłopcem z tamtej zabawy.

Idź do oryginalnego materiału