13 kwietnia 2025
Dzisiaj znowu musiałem stawić czoła najtrudniejszemu wyznaniu, które usłyszałem od mojego przyjaciela z dzieciństwa, Michała. Przepraszam, Piotrze, ale zakochałem się w twojej żonie powiedział, patrząc na okno, jakby słowa wyślizgiwały się z jego ust mimo woli.
Zamarłem. Na twarzy Michała przeszło mnóstwo emocji, a w piersiach poczułem, jakby powietrze się zagęszczało. Zapewniam, nic między nami nie było pospiesznie dodał, Jadwiga choćby nie ma pojęcia, o co chodzi.
Milczałem. Czas zdawał się stać w miejscu. I kiedy wpadło ci do głowy, iż muszę to usłyszeć? zapytałem chłodno, nie odrywając wzroku od podłogi. Jesteśmy przyjaciółmi odparł, wciąż unikając mego spojrzenia, myślałem, iż doradzisz mi, co zrobić jego głos drżał, zdradzając nerwowość.
Czekasz rady ode mnie? zgorzkniałem, wpadłeś w żonę i chcesz, żebym wam udzielił błogosławieństwa? Świetny pomysł! odpowiedział, nie kryjąc rozdrażnienia. Nie, nie zrozumiałeś! Gdybym chciał ją zabrać, już bym to zrobił. Nie wątpisz we mnie. Znam cię od lat. Ale nie mogę. Jesteś dla mnie jak brat.
Brat? wstałem z kanapy, pamiętasz, jak porwałeś Anię od Wojtka? Wtedy przysięgałeś, iż nasza przyjaźń będzie wieczna.
No i co z tego? odparł, rozbawiony własnym wspomnieniem, to było w szkole! Jadwiga to zupełnie inna sprawa.
Właśnie. To moja żona! Jest w ciąży, jeżeli tego nie zauważyłeś. Więc proszę, zniknij z naszego życia!
Naprawdę? Gotów jesteś zdradzić naszą przyjaźń przez kobietę? w moim głosie brzmiało zdziwienie i gniew. To nie o kobietę chodzi, ale o rodzinę. Rozumiesz różnicę? Czy nie masz odwagi obarczyć mnie zdradą?
A czy to nie ty rozpocząłeś ten całość? wtrąciłem, zgrywając się przyjacielską ironią. Chodź z Jadwigą do kina, nie mam czasu, pomóż jej przy remoncie, zawieź ją do rodziców. Sam podsunąłeś mi swoją żonę! Lubiłem być potrzebny! Rozumiesz?
Wyjdź, otworzył szeroko drzwi Michał, którego spokój budził we mnie lęk. I nie wracaj. Zapomnij o nas.
Dobrze. Wiesz co, przyjacielu, czekałem na inną rozmowę. Teraz mam czyste sumienie. powiedział i po zamknięciu drzwi od razu zadzwonił do Jadwigi.
Musimy się spotkać, to pilne powiedziałem.
Co się stało? zaniepokoiła się, wpadnij, Sławek jeszcze w pracy. Poczekamy razem.
Nie mogę. On zabronił mi wchodzić do was.
Jak? Dlaczego?
Nie wiem. Myślałem, iż wyjaśnisz mi wszystko.
Nic nie rozumiem odpowiedziała zdezorientowana więc spotkajmy się w parku
W parku Jadwiga słuchała mojego wyznania, iż Michał wybuchł jak burza, oskarżył ją o nieistniejące romanse i wątpił w jej wierność. Nie kłamałem, po prostu pominąłem najważniejsze fakty.
Twój mąż uważa, iż niszczę waszą rodzinę zakończyłem, patrząc w jej zagubione oczy.
To bzdura szepnęła.
Po prostu zazdrości mu się, dodałem uprzejmie. Nie zauważyłaś?
W jej głowie układał się puzzel: nagłe pytania męża, niechęć do przyjaciółek, nieustanne podejrzenia. Idealna podstawa do wątpliwości
Co mam zrobić? zapytała ze łzami w głosie.
Porozmawiaj z nim. Powiedz, iż się myli. Że jesteśmy tylko przyjaciółmi.
Nie uwierzy.
Wtedy nic nie mów, dotknąłem jej dłoni. Zostań dziś u mnie. Niech poczuje, co to znaczy być sam.
Jadwiga patrzyła na mnie przerażona, w oczach walczyły wahanie, strach, gniew na męża i coś nowego, niebezpiecznego.
Dobrze w końcu powiedziała. Liczę na twoją uczciwość
Pierwszy krok został zrobiony. Cały wieczór udawałem troskliwego przyjaciela. Piliśmy herbatę, wspominaliśmy zabawne historie, a jej spojrzenie, choć zagubione, zaczęło się zmieniać. Gdy zasnęła na kanapie, nie budziłem jej.
Rano zadzwonił Sławek, chrapliwy i niewyspany. Jadwiga u ciebie?
Tak odrzekłem bez mrugnięcia, wszystko w porządku. Po prostu postanowiła nie wracać.
Milczenie wisiało w powietrzu. Przedstawiałem sobie twarz Sławka i czułem satysfakcję. Przekaż jej Sławek zawahał się, szukając słów iż drzwi są zamknięte na zawsze.
Wrzuciłem słuchawkę.
Jadwiga obudziła się, słysząc rozmowę: Co się stało? Sławek mówił, iż nie chce cię już widzieć i iż dokonała wyboru.
Płakała. Objąłem ją i mówiłem pocieszające słowa, choć nic nie czułem. Dlaczego płacze o stare szczęście, które tak łatwo zniszczyłem?
Tydzień później spakowała rzeczy: Jadę do mamy nie spojrzała na mnie muszę być sama, przemyśleć wszystko.
Oczywiście skinąłem, jedź.
Pożegnała się: Nie wierzę już ani tobie, ani Sławkowi, ani sobie przy was
***
Zostałem sam w pustym mieszkaniu. Cisza przyciskała, przewracając myśli do góry nogami. Plan, tak sprytny i elegancki, pękł. Miała rozdrapywać nas obu! Chciałem zniszczyć Sławka, trzymać Jadwigę przy sobie, cieszyć się jego upokorzeniem. A ona wyjechała i wszystko zepsuła!
***
Usiadłem na kanapie i wpatrywałem się w sufit. Przypomniałem sobie dzieciństwo, kiedy Sławek był wiecznym szczęściarzem zdobywał bramki w piłce, zaliczał egzaminy bez nauki, przyciągał spojrzenia dziewczyn. Wszystko przychodziło mu łatwo. Moja zazdrość rosła latami, cicha, żółta, aż przerodziła się w nienawiść. Los rozrzucił nas po różnych drogach, a przypadkowe spotkanie znowu rozbudziło wrogość. Teraz Sławek był przedsiębiorcą, miał piękną żonę i niebawem miał zostać ojcem. Jego spokój i pewność w przyszłość podsycały w moim sercu dawno ukrytą truciznę. Chciałem go zranić, odbić choć odrobinę jego szczęścia. Nie spodziewałem się, iż wszystko tak łatwo pójdzie w tę stronę
***
Dzwonek przebił ciszę. Nieznany numer. Głos w słuchawce informował o wypadku. Jadwiga została potrącona w drodze do mamy. Siedziałem zszokowany, nie mogąc ruszyć. To nie był już sprytny plan, nie była to zemsta. To była katastrofa!
Sławek, dowiedziawszy się o zdarzeniu, spędził dni i noce przy szpitalnym łóżku. Jadwiga, przez łzy i ból, opowiedziała mu wszystko: jak została namówiona, iż mąż ją nie wierzy, jak popadła w pułapkę tylko porozmawiajmy, by go nauczyć. Sławek trzymał jej rękę, nie myśląc już o własnym gniewie. Był po prostu szczęśliwy, iż jej żona żyje.
Kilka dni później Sławek wrócił do mieszkania, by się przebrać. Przed klatką stał mój dawny przyjaciel. Jego twarz była blada, oczy błądziły. Jak ona? wyszeptał.
Sławek, wyczerpany, spojrzał na mnie z gasnącym blaskiem i, myśląc o utracie dziecka, odpowiedział krótko: Wszystko się skończyło.
Michał blaknął jeszcze bardziej. Wydało mu się, iż Jadwigi już nie ma. Nie chciałem! wylewał się jak lawina. Zazdrościłem ci całe życie! Wszystko, co miałeś, a mnie nic nie było! Widząc twoje szczęście, nie wytrzymałem! Postanowiłem cię zranić, zniszczyć twoją rodzinę, byś cierpiał! Nie przewidziałem, iż ona odejdzie, iż tak się skończy! Nie chciałem jej śmierci!
Sławek słuchał tego szalonego wyznania, po czym powiedział: Nigdy nie liczyłem na ciebie nic dobrego. Ale przyznałeś się mam nadzieję, iż poczułeś ulgę?
Przepraszam zabrzmiało cicho. Nie sądziłem, iż to pójdzie tak daleko
A myślenie trzeba częściej ćwiczyć przerwał Sławek. No, trzymaj się, odszedł w stronę klatki.
Michał stał sam, nie wiedząc, w którą stronę podążać. Powoli ruszył gdzieś w nieznane.
Dziś rozumiem, iż gniew, który karmiłem latami, to jedynie cień własnych niepowodzeń. Zamiast niszczyć, powinienem był podnieść się i dać sobie szansę na prawdziwy rozwój. To lekcja, której nie zapomnę: zazdrość i zemsta są pułapkami, które zatracają nas samych.





