– Kasia, może już dość tego oszukiwania się nawzajem? Szymon podszedł do kobiety tak blisko, iż poczuła jego oddech.
– Szymku, przecież wiesz, iż to mój mąż! nerwowo wykrzyknęła Katarzyna, bo tego wieczoru musiała powtórzyć te słowa już kilka razy.
– I co z tego, iż mąż? Mamy prawo do szczęścia! Powiedz mi prawdę, czy Lechu to mój syn? z tymi słowami Szymon objął Kasię za ramiona.
Kobieta pochyliła głowę i rozpłakała się, nie wstydząc już swoich łez…
…Kasia i Marek wychowywali się w tym samym bloku i znali się od kołyski. Mieszkania ich rodziców znajdowały się na jednej klatce schodowej. Nie żeby rodziny były szczególnie zaprzyjaźnione, ale utrzymywały ciepłe sąsiedzkie relacje.
Prawdziwej przyjaźni między nimi jednak nie było. Rodzice Kasi pracowali w filharmonii. Inteligencja, dom pełen muzyki i gości. Kasia już chodziła do szkoły muzycznej i marzyła, by pójść w ślady rodziców związać życie ze sztuką.
Rodzina Marka była zupełnie inna. Matka pracowała jako sklepowa w osiedlowym spożywczaku, ojciec ślusarz w fabryce. Mimo różnic Kasia i Marek się przyjaźnili. Najpierw bawili się razem w przedszkolu, potem poszli do tej samej klasy. W podstawówce choćby siedzieli w jednej ławce.
Rodzice Kasi nie sprzeciwiali się przyjaźni córki z chłopakiem z sąsiedztwa, ale nigdy nie widzieli w nim potencjalnego zięcia. Za to rodzice Marka cieszyli się, iż syn zaprzyjaźnił się z taką perspektywą i chętnie nazywali ich narzeczonymi.
…Kolejne 1 września, już w siódmej klasie, na zawsze zmieniło życie Kasi. Gdy klasa zebrała się na pierwszej godzinie wychowawczej, wychowawczyni weszła nie sama, ale z przystojnym chłopakiem.
– Witajcie! To Szymon, wasz nowy kolega. Od dziś będzie się uczył z wami powiedziała pani Agnieszka i wskazała mu wolne miejsce w trzeciej ławce.
Szymon od razu zwrócił uwagę wszystkich dziewczyn elegancki garnitur, dłuższa fryzura, promienny uśmiech i niezwykłe, błękitne oczy. Kasia też go zauważyła, ale nie odważyła się podejść.
We wrześniu rozpoczęły się też zajęcia w szkole muzycznej. Pewnego dnia Kasia, jak zwykle, szła na solfeż. Była tak zamyślona, iż choćby nie zauważyła, kiedy stanęła przed drzwiami szkoły. Już miała złapać za klamkę, gdy nagle drzwi się otworzyły. Kasia drgnęła ze zdziwienia.
Na progu stał Szymon.
– O, cześć! powiedziała zakłopotana, ale z uśmiechem.
– Cześć! odparł Szymon, obdarzając ją swoim charakterystycznym uśmiechem.
– Ty też chodzisz do szkoły muzycznej? spytała Kasia.
– Tak. Właśnie skończyłem lekcję odpowiedział i znów się uśmiechnął.
– A ja idę na solfeż… westchnęła Kasia.
Wyglądało na to, iż Szymon chce coś jeszcze powiedzieć, ale nie zdążył. Na schody wpadła Ewa Kowalska, trąciła koleżankę w ramię i krzyknęła swoim donośnym głosem:
– Kasiek, co ty tu stoisz?! Zaczynamy za trzy minuty! Cyganka nas zabije!
Miała na myśli nauczycielkę solfeżu panią Cygańską.
Kasia jeszcze raz spojrzała na Szymona, a on znów się uśmiechnął. Ale Ewa już wciągnęła ją do środka…
Na lekcji Kasia myślała tylko o Szymonie. Nauczycielka to zauważyła.
– Nowak, chciałabym, żebyś bardziej skupiła się na zajęciach! Dziś jesteś nieobecna duchem.
– Przepraszam… wymamrotała Kasia.
Po zajęciach spakowała zeszyty i wyszła. Nagle usłyszała za sobą znajomy głos:
– Kasia, poczekaj!
Odwróciła się i zobaczyła Szymona.
– Nie poszedłeś do domu? zdziwiła się.
– Nie. Czekałem na ciebie, żeby iść razem.
Szli razem, rozmawiając o muzyce. Szymon opowiadał o sobie, o mieście, z którego pochodził. Okazało się, iż on też marzył o karierze muzyka…
…W weekend Kasia myślała tylko o nim. Nie zdawała sobie jeszcze sprawy, iż to pierwsza miłość. Wcześniej zawsze wracali ze szkoły we trójkę z Markiem. Choć Marek od razu nie polubił eleganckiego i kulturalnego Szymona, nie śmiał go odpędzić…
…Minęły dwa lata. Kończyli dziewiątą klasę. Kasia i Szymon już wiedzieli, iż są sobie bliscy. Ale między nimi stał Marek…
– Kasiek, idziemy dziś na dyskotekę? zaproponował Marek.
– Nie, może innym razem. Rodzice kupili mi i Szymonowi bilety do filharmonii.
– A mnie czemu nie zaprosisz? Dlaczego tylko tego mięczaka?
– Tobie tam będzie nudno… W następny weekend pójdziemy na dyskotekę. Może zabierzemy też Szymona?
– No dobra… warknął Marek, choć pomysł, by zabrać Szymona, wcale mu się nie podobał.
Po dziewiątej klasie Marek poszedł do technikum. Kasia i Szymon zostali w liceum. Dla dziewczyny to był najszczęśliwszy czas. Siedziała z Szymonem w jednej ławce, razem wracali do domu.
Pewnego wieczoru, po koncercie w filharmonii, pocałowali się po raz pierwszy. Postanowili, iż zaraz po maturze się pobiorą, pójdą na te same studia i nigdy się nie rozstaną…
Nadszedł koniec szkoły, matura, studniówka. Czas realizować plany.
– Jaki ślub?! Co ty, oszalałaś?! krzyczała matka Kasi, gdy ta opowiedziała o swoich planach.
– Córko, najpierw musisz się uczyć! jeżeli chcesz być muzykiem, to rodzina musi poczekać przekonywał ojciec.
Podobnie było u Szymona.
– Nie chcę słyszeć o żadnej Kasi! Przyjaźnijcie się, ale ślub w osiemnaście lat? To szaleństwo! Najpierw studia, a nie utrzymywanie rodziny! krzyczała jego matka.
– Mamo, ale ja ją kocham…
– Kochaj, ile chcesz! Ale studiować będziesz tam, gdzie ja i twoja babcia!
Rodzice zmusili Szymona do wyjazdu. Pierwsze miesiące pisali do siebie. Kasia choćby chciała go odwiedzić, ale jakoś nie wyszło. Kontakt urwał się, gdy rodzice Szymona sprzedali mieszkanie i wyprowadzili się…
Kasia skończyła studia muzyczne. Tuż przed obroną dy