od poczęcia trwa do dzisiaj.
Wpierw pływałem u mamusi…
Z czasem łatwo było skusić
samodzielne już me ciało,
aby dalej pływać chciało.
Było chętne, wciąż jest chętne.
W toń jeziora wpław, namiętnie,
przez dziesiątki lat się nurza.
Na wiatr, fale, się nie wzburzam,
gdyż pływanie to swoboda.
Przyjemności tej nie oddam.
Kto wygodny, ten się smaży,
powiększając ścisk na plaży,
ja zaś, zanurzony w wodzie,
wolę oddać się ochłodzie.
* * *
Wrzesień… dni już coraz krótsze,
jeszcze lato, minie wkrótce.
Nadszedł koniec mej kąpieli,
jesień liśćmi wnet pościeli.
Zimę przetrwam. Ciepłą wiosną
nowe liście gwałtownie wzrosną.
Słońce – tak się zawsze dzieje –
wodę jezior znów nagrzeje.
Lato dłuższe jest już znacznie.
W kwietniu nowy sezon zacznę?
Jak ja kocham okres lata!
Ktoś nie pływa? Jego strata.
Statystyki: autor: Hardy — 10 wrz 2024, 13:14