15 listopada 2025
Dziś po raz pierwszy zobaczyłem, jak długo stałem nieruchomo, patrząc w swe własne odbicie w szklanych drzwiach mojego biura przy ulicy Marszałkowskiej.
Świat, w którym wierzyłem, iż mogę kupić wszystko ludzi, los, przyszłość rozpadł się w kilka zdań wypowiedzianych przez dziewczynę w podniszczonych tramwajowych butach.
Kto ci to pokazał? wyszeptałem w końcu.
Nikt, panie Sokołowski odparła Łucja cicho. Po prostu to czuję. Czasem języki mówią same.
Obok stała Elżbieta Kowalska, jej matka, ręce splecione, starająca się nie drżeć. Dostrzegła na twarzy człowieka, którego wszyscy w budynku bali się choćby spojrzeć, coś, czego wcześniej nie widziała niepewność.
Kłamiesz wpadł, surowo, prawie złośliwie. To chwyt. Sztuczka, by mnie zaimponować.
Wstał, podszedł do swojego biurka i wcisnął przycisk. Na ekranie pojawił się stary rękopis.
Oto. Profesorowie z Uniwersytetu Warszawskiego nie potrafili tego przetłumaczyć. jeżeli podasz mi choć jedno prawdziwe zdanie dam ci tysiąc złotych. jeżeli nie twoja matka straci pracę.
Panie Sokołowski, proszę, nie rób tego! krzyknęła Elżbieta. To dziecko!
Milczeć! przerwał.
Łucja nie drgnęła.
Dobrze odrzekła. Ale nie spodoba wam się odpowiedź.
Podeszła do ekranu i przejechała palcem po linijkach.
To nie tylko tekst. To przestroga.
Ha! I jaka to przestroga? zaśmiał się nerwowo Ryszard.
Dla ciebie.
Dla mnie?! w jego głosie już była irytacja, wymieszana z niepewnością.
Łucja szepnęła:
Ten, który wzniesie się ponad wszystkich, upadnie z własnej dumy. Jego imię zostanie wymazane przez wiatr, a dom spłonie w płomieniach.
Cisza. Nagle poza oknem rozbłysło światło błyskawicy. Pokój pogrążył się w półmroku, a twarz Ryszarda na moment rozświetliła się bladego blasku, szeroko otwarte oczy.
Przypadek zwykły przypadek wymamrotał.
Łucja zwróciła się do niego.
Kpiacie z ludzi, co sprzątają podłogę, ale wiecie, kto napisał kod, na którym opiera się wasz biznes?
Co co masz na myśli? jego głos drżał.
Mój ojciec.
Elżbieta wciągnęła się w swoje myśli.
Łucjo nie, nie
Tak, mamo, pora, by to usłyszała Łucja nie odrywała wzroku od Ryszarda. Był programistą w dziale cyberbezpieczeństwa. Pracował nocami nad waszym systemem, kiedy wy świętowaliście nad Bałtykiem. Kiedy zachorował, podpisaliście mu zwolnienie.
Jak jak miał na imię? zapytał, już bladnąc.
Andrzej Kowalski.
Oczy Sokołowskiego rozszerzyły się.
To on był ten, co napisał zabezpieczenie? Ten sam, który przyniósł miliony z niemieckiego banku?
Tak potwierdziła Łucja. A wy go pozbawiliście wszystkiego.
Zapanowała cisza, przerywana jedynie szumem deszczu spływającego po szybach.
Nie chcemy zemsty szepnęła Elżbieta. Tylko sprawiedliwości. I spokoju.
Nie wiedziałem mruknął Ryszard, choć jego słowa brzmiały pusto.
Wiedzieliście odparła Łucja. Po prostu wam to nie leżało na sercu.
Mężczyzna opuścił się w fotel. Wszystko, co zbudował, nagle wydało się puste.
Czego ode mnie chcecie? Pieniędzy? Edukacji? Domu? Dam wam wszystko.
Łucja patrzyła spokojnie.
Nic nie chcemy. Ale zapamiętajcie Bóg czasem przemawia głosem tych, których nie widzicie.
Chwyciła Elżbietę za rękę.
Chodźmy, mamo.
Elżbieta odwróciła się do niego.
Dokończę sprzątanie dzisiaj. Potem znajdź sobie inną żonę.
Obie wyszły. Drzwi zamknęły się powoli.
Ryszard został sam. Stał nieruchomo, nie ruszając się. Potem otworzył szufladę i wyciągnął starą teczkę A. Kowalski.
W środku znajdował się wniosek o przedłużenie umowy ze względów zdrowotnych. Na dole jego podpis: Odrzucono.
Sokołowski położył teczkę na biurku, potem powoli zdjął zegarek z nadgarstka i zostawił go obok.
Na zewnątrz deszcz spływał po szybach niczym płynna wstydliwość.
Następnego dnia media huczały:
Biznesmen Ryszard Sokołowski podarował cały majątek i udziały w firmie fundacji edukacyjnej dla dzieci z ubogich rodzin.
Miesiąc później wieża Kryształowy Wieżowiec została sprzedana Uniwersytetowi Warszawskiemu, by stała się centrum darmowej edukacji.
A w małej szkole na obrzeżach miasta dziewczyna o imieniu Łucja założyła koło języków obcych dla dzieci bez środków.
Kiedy zapytano ją, dlaczego to robi, uśmiechnęła się:
Bo wiedza to siła. Ale prawdziwa siła to umiejętność wybaczenia.
Epilog
Elżbieta i Łucja opuściły Warszawę. Nikt już o nich nie słyszał.
Ryszard Sokołowski zniknął z życia publicznego.
Kilka miesięcy później, na ostatnim piętrze Kryształowego Wieżowca, pojawiła się tablica z napisem:
Prawdziwe bogactwo to uczenie się od ludzi, którzy mówią sercem.
Patrząc wstecz, nauczyłem się, iż najcenniejsze, co można zdobyć, to nie majątek, ale świadomość, iż każda decyzja ma swój odzwierciedlenie w ludzkich losach. To lekcja, którą zabiorę ze sobą na resztę życia.

















