Rodzice naszej synowej cieszyli się, iż ich córka wychodzi za mąż i niedługo zostanie matką. Jednak za tą euforią krył się podstępny plan

przytulnosc.pl 4 godzin temu

Współczesna młodzież przyzwyczaiła się, iż wiele dostaje za darmo. Do tego, na przykład, już jakoś przywykłam. I dobrze, iż dzieci takie wyrosły – staraliśmy się, żeby miały wszystko. Ale to, iż ludzie naszego pokolenia próbują pasożytniczo żerować na swoich rówieśnikach, było przykro i nieprzyjemnie odkryć.

Chodzi o to, iż nasz syn spotykał się z dziewczyną, która nieplanowanie zaszła w ciążę. Są jeszcze młodzi, nie zdążyli zarobić na mieszkanie. Ale z drugiej strony, oboje mają po dwadzieścia pięć lat, mają wykształcenie, więc wydaje się, iż to czas na założenie rodziny.

Dlatego z mężem postanowiliśmy zgodzić się na ślub. Rodzice dziewczyny byli bardzo zadowoleni, gdy dowiedzieli się, iż ich córka jest w ciąży. Bardzo chcieli, jak twierdzili, żeby ich córka wreszcie założyła rodzinę, a oni mieli wnuki.

Krótko przed ślubem usiedliśmy z rodzicami naszej przyszłej synowej, aby zastanowić się, jak pomóc młodym z mieszkaniem i dzieckiem na początku.

Z mężem mamy drugie mieszkanie. Wynajmowaliśmy je, a pieniądze odkładaliśmy na konto oszczędnościowe. Zastanowiliśmy się i postanowiliśmy, iż warto, aby młodzi zamieszkali w tym mieszkaniu. W końcu i tak będą musieli wynajmować mieszkanie.

Nie mogliśmy zabrać młodych do nas. Mieszkaliśmy we trójkę w dwupokojowym mieszkaniu. Jeden pokój był nasz z mężem, a centralny – syna. Sprowadzenie do naszego domu synowej z dzieckiem było niemożliwe. Nie dowiadywaliśmy się nawet, jak wygląda sytuacja w rodzinie narzeczonej. Oni sami też nic nie powiedzieli.

W każdym razie z mężem uznaliśmy, iż wpuścimy dzieci do mieszkania, a rodzice narzeczonej pomogą im w sprawach formalnych i z pieniędzmi na dziecko. W końcu młodzi sami sobie raczej nie poradzą.

Przekazaliśmy rodzicom narzeczonej nasz plan. Nie odpowiedzieli nic konkretnego. Zastanawiali się tylko, iż oczywiście trzeba pomóc. Ale nie padły żadne konkretne obietnice.

Ostatecznie wprowadziliśmy dzieci do mieszkania. Ale po jakimś czasie syn i synowa zaczęli od czasu do czasu prosić nas o pieniądze. To na odświeżenie kuchni, to na badania przed porodem, to na wózek.

Ani ja, ani mąż nie byliśmy gotowi na takie dodatkowe wydatki, więc postanowiłam poważnie porozmawiać z synem. Powiedziałam mu, iż my z ojcem nie możemy ponosić takich kosztów związanych z jego młodą rodziną. I tak oddaliśmy im mieszkanie, które służyło nam jako źródło dodatkowego dochodu.

Na to syn poskarżył się, iż rodzice synowej w ogóle nie biorą udziału w przygotowaniach do narodzin dziecka. Na wszystkie prośby odpowiadają, iż nie mają pieniędzy.

Oczywiste jest, iż syn i synowa pracują. Ale ich pensje wystarczają tylko na najważniejsze, dopiero zaczynają swoją karierę. I my z rodzicami narzeczonej to rozumieliśmy, gdy wyrażaliśmy zgodę na ten ślub i narodziny dziecka. Dlaczego więc pomoc ma iść tylko z naszej strony?

Zadzwoniłam do mamy narzeczonej i powiedziałam, iż dobrze byłoby, gdyby młodzi otrzymali od nich jakieś wsparcie finansowe. Sami nie poradzimy sobie z takimi wydatkami.

Na co spokojnie mi odpowiedziała:

– Nie mamy możliwości pomagać. Ty z mężem pracujecie. Ty jesteś fryzjerką, twój mąż robi remonty. Macie dobre zarobki. Pomagajcie więc, ile możecie. A my mamy jeszcze jedną córkę, jej też trzeba pomagać.

– Wasza druga córka nie ma z nami nic wspólnego. Interesuje mnie tylko rodzina mojego syna. My pomogliśmy młodym z mężem, pomóżcie i wy chociaż czymś! Wydaje mi się, iż to omawialiśmy – zaprotestowałam.

– Twój syn się ożenił, więc był gotowy na to, iż będzie musiał utrzymać rodzinę – stwierdziła matka narzeczonej mojego syna. – jeżeli sobie nie radzi, to musicie ponosić wszystkie jego wydatki.

Taka postawa mnie oburzyła. Kiedy rozmawialiśmy o tym, czy warto dać im możliwość bycia razem i urodzenia dziecka, ta rodzina bardzo popierała ten plan. A teraz okazuje się, iż po prostu pozbyli się tej córki jak balastu, żeby pomagać drugiej.

Myślę, iż muszę powiedzieć synowi wprost, jak sprawy się mają. I iż my z mężem przestaniemy ciągnąć jego rodzinę, jeżeli rodzice synowej w ogóle nie zamierzają ich wspierać.

Nam z mężem jest ciężko bez tych pieniędzy, które wcześniej dostawaliśmy z wynajmu mieszkania. A tu jeszcze trzeba ciągle dokładać jakieś pieniądze. Myślę, iż powinnam zaproponować synowi, żeby wrócił do domu, a jego żonie, żeby wróciła do mamy. W naszym mieszkaniu wszyscy razem nie damy rady mieszkać, jest za małe. A nasze drugie mieszkanie znów wynajmiemy.

Zobaczymy, czy taki wariant im się spodoba. Może przy takim układzie rodzice narzeczonej zmienią swoje podejście do rodziny starszej córki?

Idź do oryginalnego materiału