Rodzice w szkolnej szatni zachowują się jak w cyrku. Tak wychowamy zagubione pokolenie

mamadu.pl 2 tygodni temu
Pierwsze tygodnie szkoły dla uczniów pierwszych klas mogą być trudne, bo zderzają się z nowym otoczeniem, inną rzeczywistością i obowiązkami. Rodzice chcą im tę zmianę ułatwić, ale czasami przesadzają z wyręczaniem dzieci w najprostszych czynnościach. Przeczytajcie, jaki obraz w szkolnej szatni zastała nasza czytelniczka.


Wspólna droga do szkoły


Wielu rodziców na początku roku szkolnego odprowadza swoje dzieci do szkoły. Wszystkim zależy na tym, by pierwszaki poczuły się pewnie i bezpiecznie. Napisała nam o tym Kasia: "Mam pewną nieprzyjemną obserwację w związku z tym, jak rodzice zachowują się względem dzieci, odprowadzając je do szkoły. Nasunęła mi się ona dosłownie kilka dni temu, kiedy czekałam na syna, by pójść z nim pod klasę.

Antek właśnie zaczął podstawówkę i mimo iż ma starszą siostrę w szkole (Iga ma 11 lat), to umówiliśmy się, iż na początku to ja będę go zaprowadzała na lekcje, żeby poczuł się pewniej. Kiedy nauczymy się trasy i ogarnie plan szkoły, będzie chodził sam albo właśnie z siostrą. Póki go jednak odprowadzam, staram się być dla niego do ostatniej chwili, aż wejdzie na lekcję.

Dlatego też nie tylko idziemy razem do szkoły, ale na razie wchodzę z nim do niej, czekam, aż się przebierze i odprowadzam go pod jego klasę. W klasach 1-3 dzieci mają przypisaną jedną salę i wszystkie lekcje w niej się odbywają, żeby uczniowie poczuli się w szkole bezpiecznie. Kiedy ostatnio przemierzaliśmy tę trasę i czekałam przy wejściu do szatni na syna, przyglądałam się rodzicom innych pierwszaków".

Uczniowie wyręczeni przez rodziców


Kobieta opisuje, co zobaczyła, zaglądając do szatni pierwszoklasistów: "Już sam fakt, iż stoję na korytarzu i czekam na niego na zewnątrz, różni mnie od reszty. Wszyscy rodzice, którzy przychodzą z dziećmi z pierwszych klas, jak jeden mąż pakują się z uczniami do szatni. Tak jakby to dziecko przez cały czas nie wiedziało, gdzie jest szatnia i przydzielona mu szafka.

Wszystkie mają widoczne numery, są też podzielone klasami, wiec dzieci raczej już to po ponad tygodniu załapały. Okazuje się, iż przez rodziców w tej szatni jest niesamowity tłum, którym przytłoczone są przede wszystkim dzieci. Widzę czasami, z jakim przestrachem wychodzi stamtąd mój syn i mam ochotę nagadać tym rodzicom. Zupełnie nie rozumiałam, po co tam wchodzą, dopóki sama tam z ciekawości nie zajrzałam".

Niesamodzielne pokolenie


"Mówię wam, ten widok to jakiś cyrk. jeżeli rażą was matki przedszkolaków, które zakładają dzieciom kapcie i zanoszą na rękach do sali, to to, co wyprawiają w szkole, zakrawa na żenadę. Na własne oczy widziałam 7-latki, którym mamusie zdejmują kurtki i buty, i zakładają obuwie na zmianę. Dobrze, iż na koniec jeszcze nie biorą ich na ręce i nie zanoszą do klasy.

Jak mają uczyć się samodzielności, jeżeli rodzice choćby takim dużym dzieciakom w wieku szkolnym zmieniają buty i noszą za nich do klasy plecaki? Wiem, iż chcemy im przybliżyć nieba i wszystko ułatwić, ale taki sposobem wychowamy zagubione pokolenie, któremu brak samodzielności w podstawowych kwestiach" – wyrokuje mama 7-latka.

Idź do oryginalnego materiału