Co zrobić, gdy nauczyciel zachoruje? Albo gdy w ogóle go nie ma, bo szkoła ma problem ze znalezieniem chętnych? W takich sytuacjach zwykle ratunkiem jest zastępstwo albo po prostu odwołanie lekcji. Ale w przyszłości, i to niedalekiej, rozwiązaniem może być wypożyczenie nauczyciela, który poprowadzi zajęcia zdalnie.
Dzieci w klasie, nauczyciel zdalnie
Ta przyszłość jest już teraźniejszością dla 13 szkół z Wielkopolski, które nawiązały współpracę z Centrum Nauczania Zdalnego w Koninie. Ta pierwsza w Polsce placówka oferująca wypożyczanie nauczycieli, zaczęła działalność w środę 20 listopada.
Jak to działa? Szkoła zgłasza zapotrzebowanie na nauczyciela konkretnego przedmiotu w określonym terminie. Uczniowie są w szkole, w pracowni wyposażonej w specjalny sprzęt do lekcji zdalnych i słuchają nauczyciela, który prowadzi zajęcia na odległość, z siedziby CNZ w Koninie. Nie są jednak sami, towarzyszy im pedagog szkolny, który czuwa nad tym, by w klasie był spokój. Z kolei pracę nauczyciela nadzorują metodycy z CNZ.
Prace nad utworzeniem Centrum Nauczania Zdalnego trwały ponad rok. Placówka musiała w tym czasie znaleźć wykwalifikowanych nauczycieli. Z kolei szkoły, które zdecydowały się na udział w tym eksperymentalnym projekcie, musiały przygotować nowoczesne pracownie do zajęć zdalnych. Trzeba było ją wyposażyć w interaktywne stanowiska dla uczniów – z tabletami graficznymi, mikrofonami, kamerami i monitorami.
Na razie te wymogi spełniło 13 szkół podstawowych i średnich z kilku miast województwa wielkopolskiego. Docelowo z usług CNZ ma jednak korzystać 30 placówek. Na razie ograniczona jest też oferta, bo Centrum zatrudnia aktualnie jedynie 15 nauczycieli, głównie od języków obcych i przedmiotów matematyczno-przyrodniczych. Wciąż jednak trwa rekrutacja, więc możliwości wsparcia szkół z czasem będą się zwiększać.
Taka będzie szkoła przyszłości?
Prawdopodobnie zwiększać się będzie także liczba takich placówek. Centrum Nauczania Zdalnego, które jest inicjatywą władz województwa wielkopolskiego i tamtejszego kuratorium oświaty, powstało bowiem dlatego, iż dyrektorzy tamtejszych szkół skarżyli się na problem ze znalezieniem chętnych do pracy nauczycieli.
A to nie jest specyfika Wielkopolski. Nauczycieli brakuje w całym kraju. Z szacunków MEN wynika, iż w przedszkolach, podstawówkach i szkołach średnich są wolne etaty dla ponad 20 tys. nauczycieli. A będzie jeszcze gorzej, bo połowa osób pracujących w tym zawodzie ma ponad 50 lat. Gdy oni odejdą na emerytury, kadrowa dziura mocno się powiększy, bo młodzi nie garną się do pracy w szkole.
I to nie tylko z powodu niskich zarobków. Jak wynika z raportu "Młodzi nauczyciele odchodzą ze szkoły", pedagodzy zmieniają zawód także z powodu braku szacunku dla ich pracy, roszczeniowości rodziców i przemęczenia będącego skutkiem trudnych warunków pracy. Pytanie, czy takich skarg byłoby mniej, gdyby nauczyciele nie musieli przychodzić do szkół, tylko mogli pracować zdalnie, w takich miejscach jak CNZ?
Odpowiedź na pytanie, czy taka forma nauczania zdalnego jest korzystna dla nauczycieli, ale też dla uczniów, poznamy dopiero za jakiś czas. Pewne jest jednak, iż pracy Centrum będą się przyglądać kuratoria i dyrektorzy szkół z całej Polski. Przede wszystkim dlatego, iż to jedyny, poza podwyżkami pensji, pomysł na to, jak załatać braki kadrowe w polskich szkołach. A jeżeli eksperyment się powiedzie, to kto wie, czy w niedalekiej przyszłości uczniowie w szkole będą się spotykać tylko z innymi dziećmi, a nauczycieli widywać jedynie na monitorach.