Samotna wśród bliskich

newsempire24.com 1 tydzień temu

Samotna wśród najbliższych

– Mamo, daj już spokój! – westchnęła z irytacją Jadwiga, nie odrywając wzroku od telefonu. – No co z tego, iż nie przyjechali na twoje urodziny. Ludzie mają swoje sprawy.

– Jakie sprawy? – cicho zapytała Krystyna, ściskając serwetkę. – Kasia obiecała przyjechać z dziećmi, Wojtek też mówił, iż się zwolni. A Marek choćby już kupił prezent.

– I co z tego? – Jadwiga w końcu podniosła głowę. – Kasia siedzi z chorymi dziećmi, Wojtek ma problemy w pracy, a Marek utknął w delegacji w Krakowie. Nikt specjalnie tak nie planował.

Krystyna w milczeniu nakrywała stół w salonie. Najładniejszy obrus, dobra porcelana – wyjmowana tylko na wyjątkowe okazje. Siedemdziesiątka – czy to nie wyjątkowa okazja? Cały tydzień kupowała składniki, od rana przygotowywała ulubione dania dzieci. Śledź w śmietanie dla Kasi, ziemniaki z grzybami dla Wojtka, tort “Wuzetkę” dla Marka.

– Jadziu, może jeszcze do nich zadzwonimy? – poprosiła. – Może zdążą?

– Mamo, przestań! – Jadwiga wstała od stołu. – Muszę już iść. Zbyszek sam z dziećmi się męczy.

– Ale choćby nie zdążyliśmy dobrze zjeść…

– Co tu jeść? Sałatki i tyle. W domu normalnie zjem.

Krystyna patrzyła, jak córka pakuje torbę. Szybko, nerwowo, jakby bała się spóźnić na coś ważnego.

– No dobrze, mamo, nie martw się. Następnym razem wszyscy się zbiorą, zobaczysz.

Pocałunek w policzek, trzask drzwi. Krystyna została sama przy nakrytym stole dla sześciu osób.

Siedziała długo, wpatrując się w puste talerze. W mieszkaniu panowała cisza, przerywana tylko tykaniem zegara na ścianie. Tego samego, który dostała od nieżyjącego już męża na trzydziestolecie. Ileż świąt obchodzili przy tym stole! Urodziny dzieci, Nowy Rok, matury, śluby…

Krystyna wstała i zaczęła sprzątać. Śledzia zapakowała do pojemnika – jutro zaniesie sąsiadce Halinie. Ziemniaki schowała do lodówki. Tort pokroiła na kawałki – wyszło tego sporo.

Gdy już wszystko posprzątała, usiadła w ulubionym fotelu męża i wyjęła telefon. Na ekranie migały nieprzeczytane wiadomości.

“Mamusiu, wszystkiego najlepszego! Przepraszam, iż nie mogłam przyjechać. Dzieci chore, gorączka prawie czterdzieści. Na pewno wpadnę w weekend. Całuję”. Od Kasi.

“Mamo, gratulacje! Kłopoty w pracy, mogą mnie zwolnić, nie mogę się rozpraszać. Prezent przekażę przez Jadwigę. Zdrowia życzę”. Wojtek, jak zwykle, zwięźle.

“Mateńko, z okazji jubileuszu! Utknąłem w Krakowie, odwołali pociąg. Nadrobimy przy spotkaniu. Kocham”. Marek, najmłodszy.

Wszyscy przepraszają, wszyscy kochają, wszyscy na pewno przyjadą później. Krystyna schowała telefon i zamknęła oczy. Nagle dopadło ją zmęczenie, ciężkie i lepkie.

Następnego dnia obudził ją dzwonek do drzwi. W progu stała sąsiadka Halina z bukietem astrów.

– Kryśka, z okazji wczorajszych urodzin! – uśmiechnęła się. – Przepraszam, iż nie wczoraj, byłam na zawodach wnuka.

– Dziękuję, Halinko – Krystyna wzięła kwiaty. – Wchodź, herbatę zaparzę.

– A jak impreza? Dzieci były?

Krystyna nastawiła czajnik i milczała. Halina zrozumiała bez słów.

– Znowu się nie pojawili?

– Sprawy mają – cicho odparła Krystyna. – Praca, dzieci chore…

– Kryśka, a mówiłaś im, jak bardzo ci na tym zależało?

– Po co? Nie dzieci już, sami powinni rozumieć.

Halina pokręciła głową.

– Powinni, ale nie rozumieją. Moje to samo. Dopóki nie powiesz wprost, nie dociera.

Piły herbatę z resztkami tortu. Halina chwaliła, pytała o przepis, opowiadała o wnukach. Krystyna słuchała i myślała, iż z sąsiadką rozmawia jej się łatwiej niż z własnymi dziećmi.

– Kryśka, a może byśmy znalazły jakieś zajęcia? – zaproponowała Halina. – Albo do klubu seniora się zapiszmy. Tam są tańce, śpiewanie.

– Co ty, Hala. Nie dla mnie te sprawy.

– A co jest dla ciebie? Dzieci dorosłe, żyją swoim życiem. Czemu i ty nie miałabyś żyć dla siebie?

Po wyjściu Haliny Krystyna długo rozmyślała nad jej słowami. Żyć dla siebie? Ale jak? Całe życie żyła dla innych. Najpierw dla rodziców, potem dla męża, potem dla dzieci. choćby po śmierci męża dalej żyła dla dzieci. Pomagała z wnukami, gotowała, prała, gdy przynosili pranie.

Wieczorem zadzwoniła Kasia.

– Mamo, co u ciebie? Jak urodziny?

– Normalnie – odparła Krystyna.

– Jadzia mówiła, iż byłyście tylko we dwie. A ja tłumaczyłam, tu u nas koszmar. Adaś gorączkuje, Ola kaszle. Lekarza wzywaliśmy.

– Rozumiem, córeczko. Dzieci ważniejsze.

– Mamo, nie mów tak. Wiesz, iż cię kocham. Po prostu pechowo się złożyło.

– Wiem.

– Słuchaj, a możesz w sobotę przyjść? Posiedzieć z dziećmi parę godzin? Muszę do lekarza, a z chorymi nie przyjmą.

Krystyna chwilę milczała.

– Dobrze, przyjdę.

– Dzięki, mamusiu! Jesteś najlepsza!

Po rozmowie Krystyna usiadła przy oknie i patrzyła na podwórko. Dzieci bawiły się w piaskownicy, mamy gawędziły na ławkach. Zwykły wieczorny widok, ale dziś wydawał się jej jakiś obcy, niedostępny.

W sobotę poszła do Kasi. Dzieci faktycznie były chore, choć już wracały do zdrowia. Adaś marudził, domagał się uwagi. Ola wieszała się na babci, prosiła, by jej poczytać.

– Babciu, a czemu nie przychodzisz do nas codziennie? – zapytała Ola, układając się na kolanach.

– A po co codziennie?

– No żebyśmy byli razem. Mama ciągle zajęta, tata w pracy. A z tobą fajnie.

Krystyna mocniej przytuliła wnuczkę. Chociaż komuś była potrzebna.

Kasia wróciła po trzech godzinach.

– Mamo, dzięki wielkie! – wyglądała na zmęczoną. – Lekarz mówi, iż wszystko w porządku, zwykłe przeziębienie.

– To dobrze.

– SłuchajKrystyna uśmiechnęła się do siebie, patrząc przez okno na zachodzące słońce, i postanowiła, iż od dziś każde jej “tak” będzie świadomym wyborem, a nie obowiązkiem.

Idź do oryginalnego materiału