Sceny na polskim w 3. klasie podstawki. "Mamo, Kasia tak bardzo płakała"

gazeta.pl 2 godzin temu
Zdjęcie: shutterstock.com/Sinan.AYHAN


- Nauczycielka córki zrobiła od września już trzecie dyktando. Przed poprzednimi dwoma podawała słówka do nauczenia, ale już w ostatnim dzieci miały stosować "wyuczone" zasady. Oczywiście nie jestem zaskoczona, iż dzieciakom źle poszło, ale to reakcja wychowawczyni mnie oburzyła bardziej niż słabe wyniki- opowiada Milena, mama dziewięcioletniej Natalki.Wielu rodziców skarży się, iż dzieci już w pierwszych klasach szkoły podstawowej mają bardzo dużo nauki i obowiązków. Niektórzy otwarcie przyznają się, iż ich pociechy nie mają choćby czasu, żeby się ponudzić, bo ciągle robią jakieś zadania, odrabiają lekcje, przygotowują się do sprawdzianów itp. (Zobacz:Matka drugoklasistki: Lekcje, kolacja i do spania. Drodzy nauczyciele, dajcie dzieciom być dziećmi). Napisała do nas kolejna mama. Tym razem zezłościło ją jednak zachowanie wychowawczyni po sprawdzeniu dyktanda.
REKLAMA


Zobacz wideo


Czy w polskiej szkole muszą być oceny? "Można w inny sposób ocenić ucznia niż liczbą"


Dzieciom słabo poszło dyktandoPani Milena przyznaje, iż zaskoczyła ją ilość nauki w trzeciej klasie szkoły podstawowej. Była przekonana, iż pierwsze trzy lat nauki w szkole są "bardziej luźne". Jak sama przyznaje, "nie pozostało jej jednak nic innego, jak wziąć się do roboty i pomóc córce w przyswajaniu wiedzy i tłumaczeniu tego, czego nie zrozumiała na lekcjach". Nauki jest sporo, naprawdę sporo. Codziennie czegoś się w sumie uczymy. Często muszę coś córce tłumaczyć. Początkowo się denerwowałam, iż tyle tego jest, z czasem to zaakceptowałam, w sumie nie było wyboru- opowiada nam mama Natalki.


Siódmoklasiści na pierwszych w swoim życiu lekcjach chemii i fizyki na dzień dobry dowiedzieli się... iż za dwa tygodnie napiszą kartkówki (zdjęcie ilustracyjne) Fot. Robert Krzanowski / Agencja Wyborcza.pl


Córka naszej czytelniczki napisała ostatnio kolejne, trzecie już w tym roku szkolnym dyktando. W przypadku poprzednich wychowawczyni podawała słówka, które trzeba było przyswoić, więc wyniki były całkiem dobre. Na ostatnim dzieci musiały stosować jednak zasady ortograficzne, których nauczyły się na zajęciach. - Córka już po dyktandzie mówiła, iż było bardzo trudne i nie wie, jak jej poszło. Tłumaczyłam, iż uczyła się zasad i ważne jest to, by ćwiczyła, a choćby jak jej jeden test nie poszedł, to nic nie szkodzi, kolejnym razem będzie lepiej - opowiada pani Milena.


Wychowawczyni powiedziała o jedynkach. Jedna z dziewczynek płakałaFaktycznie okazało się, iż dyktando poszło dość słabo. Nasza czytelniczka jest jednak oburzona nie niskimi ocenami, a tym, w jaki sposób nauczycielka przekazała dzieciom tę informację. Wychowawczyni mówi dzieciom liczbowe oceny, chociaż w pierwszych klasach szkoły podstawowej nie ma jedynek i nie ma szóstek. Nauczycielka, zamiast powiedzieć dzieciom, iż trzeba jeszcze poćwiczyć, bo sporo osób ma problemy itp., to wymieniła przy całej klasie, kto dostał jedynki. I na nich się głównie skupiła. Jak córka mi o tym opowiadała, to aż się zagotowałam. Gdy dodała 'mamo, Kasia tak bardzo płakała', to myślałam, iż sama się z tej złości rozpłaczę. Jak tak można?- oburza się nasza czytelniczka. Dodaje, iż córka, chociaż sama dostała czwórkę z dyktanda, to bardzo przeżywała emocje dzieci, które dostały jedynki. Ich niepowodzenie zostało zaznaczone przed całą klasą. - Ona nie mówiła choćby o swoim dyktandzie, tylko mówiła o tych dzieciach, iż może zapomniały zasad albo za mało ćwiczyły, było naprawdę widać, iż przeżywa tę sytuację - wyjaśnia pani Milena. Psycholożka: To może mieć negatywne skutkiZapytaliśmy o zdanie psycholożkę, co myśli o "jedynkach" omawianych na środku sali w podstawówce. Ekspertka uważa, iż jest to bardzo niepokojące zjawisko, które może mieć wiele przykrych konsekwencji w przyszłości.


Publiczne piętnowanie dziecka, zwłaszcza w tak wrażliwym okresie rozwojowym jak 9. rok życia, może mieć bardzo negatywne skutki psychologiczne. Dzieci w tym wieku są w fazie budowania swojej tożsamości i poczucia własnej wartości. Krytyka w obecności rówieśników, zwłaszcza dotycząca wyników szkolnych, może prowadzić do wstydu, obniżenia samooceny oraz stresu. Publiczne omawianie słabych ocen może nasilać lęk przed oceną i prowadzić do unikania aktywności szkolnych, a choćby do oporu przed nauką.- mówi nam psycholożka Sylwia Sitkowska. Zwraca także uwagę, iż dzieci w takim wieku są bardzo wrażliwe na opinię innych, a szczególnie rówieśników. - Takie sytuacje mogą stać się pretekstem do wyśmiewania czy izolowania dziecka przez inne dzieci. W skrajnych przypadkach może to prowadzić do długotrwałych problemów emocjonalnych, takich jak lęki szkolne czy trudności w nawiązywaniu relacji - dodaje.Rodzice mogą złożyć skargęRodzic ma prawo złożyć skargę na nauczyciela. Najpierw powinien to zrobić u dyrektora, który będzie miał 14 dni (w wyjątkowych przypadkach 30), by się do niej ustosunkować. jeżeli to nie pomoże, można zgłosić się do kuratorium. Przy tym należy jednak pamiętać, iż nie można tego zrobić anonimowo. Jak podaje Kodeks postępowania administracyjnego "jeżeli w podaniu nie wskazano adresu wnoszącego i nie ma możności ustalenia tego adresu na podstawie posiadanych danych, podanie pozostawia się bez rozpoznania".W przypadku, gdy okaże się, iż nauczyciel faktycznie źle wypełniał swoje obowiązki i doszło do uchybień z jego strony, może być wszczęte postępowanie dyscyplinarne. Nauczyciel może wówczas otrzymać naganę, zostać zwolniony z pracy, otrzymać zakaz pracy w zawodzie na 3 lata, a choćby zostać wydalony z zawodu nauczyciela.Czy Waszym zdaniem małe dzieci powinny być oceniane liczbowo tak, jak kiedyś? A może uważacie, iż ocena opisowa jest zdecydowanie lepszym rozwiązaniem? Dajcie znać, co o tym myślicie w komentarzach lub na edziecko@grupagazeta.pl.
Idź do oryginalnego materiału