Skandaliczna praktyka nauczycielki przed końcem roku. Oceną zachowania podcięła skrzydła

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Oceny zachowania mogą wpędzać uczniów w kompleksy. Fot. 123rf.com


O tym, iż oceny zachowania to krzywdzący i niesprawiedliwy relikt przeszłości, chyba nikomu nie trzeba przypominać. Niektórzy nauczyciele zdają się jednak nie dostrzegać, jak łatwo odebrać dziecku wiarę w siebie. Pewna nauczycielka poprosiła uczniów, by wskazali osoby, którym należy obniżyć ocenę zachowania. A potem rzeczywiście to zrobiła!


Od kilku dni głośno jest o facebookowym wpisie polonistki, która postanowiła wystawić uczniom oceny zachowania na podstawie... ich własnych kwestionariuszy. Dzieci miały za zadanie wystawić sobie ocenę i uzasadnić, dlaczego ich zdaniem właśnie tak powinny zostać ocenione. Co za wspaniały pomysł! Nie wszyscy nauczyciele mają takie podejście. Inni, jak nauczycielka syna naszej czytelniczki, obrała inną drogę: postanowiła obniżyć oceny tym, którzy według kolegów i koleżanek nie zasłużyli na lepszy stopień.

Nauczycielka obniżyła uczniom oceny zachowania


"Aż sama nie wierzę w to, co się zadziało. Koniec roku szkolnego, wszyscy już myślimy o wakacjach, a ja wciąż nie mogę przeboleć tego, co wydarzyło się w klasie mojego syna. Hubert kończy czwartą klasę. Bez czerwonego paska, ale niespecjalnie spędza mi to sen z powiek. To świetny chłopak, rozwija swoje pasje, jest dobry, pomocny, nie musi mieć na świadectwie samych piątek czy szóstek, żebym była z niego dumna.

Jeszcze przed wystawieniem ocen mówiłam mu, iż ma się tym nie stresować, iż naprawdę oceny nie są w życiu najważniejsze. A jeżeli czuje, iż mógł się bardziej postarać, to ma przecież czas, jeszcze wiele lat edukacji przed nim. Przy jednej z takich rozmów powiedział mi, iż na godzinie wychowawczej nauczycielka rozdała im jakieś ankiety dotyczące zachowania, w których mieli napisać imiona trzech osób z klasy, które ich zdaniem nie zasługują na wysoką ocenę.

Już mi żyłka na czole zaczęła pulsować, ale myślę, w porządku, pewnie to tylko takie ćwiczenie, które ma pomóc nauczycielce lepiej poznać i zrozumieć dzieci, dowiedzieć się czegoś o dynamice grupy, może choćby przygotować się podczas wakacji do rozwiązywania konfliktów... A gdzie tam! Nauczycielka spisała wszystkie te osoby, które według kolegów zasługują na obniżenie zachowania, i rzeczywiście obniżyła oceny tym, które otrzymały więcej niż pięć głosów.

Nie porozmawiała z tymi dziećmi, nie wyjaśniła, no nic. O całej tej sytuacji my, rodzice, dowiedzieliśmy się od dzieci, potem skonsultowaliśmy się na naszej grupie i wymogliśmy na nauczycielce, żeby jeszcze przed końcem roku zorganizowała awaryjne spotkanie dla chętnych, żeby nam to wszystko wyjaśnić.

Spotkanie się odbyło, było na nim kilkunastu rodziców, nauczycielka zupełnie nie rozumiała naszego oburzenia. Wydawało mi się, iż to młoda, kompetentna osoba, pełna pomysłów, ze świeżą głową. Cóż, dla niej to był jakiś pomysł, bo tłumaczyła nam, iż w wielu szkołach to coraz powszechniejsza praktyka, iż uczniowie oceniają się nawzajem. Jej zdaniem takie ćwiczenie to nauka odpowiedzialności.

Dzieci mają czuć, iż ich głos ma znaczenie, iż ona, choć jest nauczycielką, liczy się z ich zdaniem, chce, żeby wyrażali siebie. A ci, którym zachowanie obniżono, też mogą wyciągnąć z tego lekcję, przemyśleć przez wakacje swoje zachowanie. Bo gdyby zachowywali się inaczej, koledzy by na nich nie zagłosowali.

Zero empatii, zero! Przecież to, jak zachowują się dzieci, bierze się z ich emocji, doświadczeń, tego, co dzieje się w domu... Czy Jaś jest 'niegrzeczny', bo jest złym człowiekiem? No nie. Prawdopodobnie przeżywa coś, z czym sobie nie radzi. A ta baba, zamiast z nim porozmawiać, pomóc, to jeszcze mu dowala i obniża ocenę zachowania.

Jestem tym szczerze przerażona, zniesmaczona wręcz. Płakać mi się chce, kiedyś myślę, iż tacy ludzie uczą nasze dzieci. Serio, dzieci jeszcze dostaną w życiu po tyłkach, czy już od podstawówki musimy tak je tresować? A wystarczyłoby, żeby poprosiła, żeby napisały imiona tych, którzy powinni dostać wyższe oceny. Żeby zwróciła uwagę na to, co w nich dobre, a nie na to, co złe. Myślę, iż taka praktyka miałaby o wiele więcej sensu. A na pewno nikogo by nie skrzywdziła".

Idź do oryginalnego materiału