Skrócić rodzinne więzi: Czas, gdy bliscy stają się obcymi.

newsempire24.com 4 dni temu

Żałowała, iż wpuściła siostrzeńca do swojego mieszkania — teraz w rodzinie ma więcej wrogów niż sąsiadów

Lucyna i jej młodsza siostra Halina pochodziły z małego miasteczka na południu Polski, gdzie wszyscy się znają, a wieści rozchodzą się szybciej niż wiatr. Losy sióstr potoczyły się różnie.

Lucyna była szkolną prymuską — zdała maturę ze złotym medalem, wyjechała do Warszawy i dostała się na uniwersytet. Tam, po kilku latach, poznała przyszłego męża, wyszła za mąż i została w mieście, gdy wraz z mężem odziedziczyli po babci niewielkie mieszkanie.

Halina została w rodzinnym domu. Dwa małżeństwa — oba nieudane. Z każdego dziecko. Czy to przez charakter, czy pech w wyborze mężczyzn — po rozwodzie wróciła z dwójką dzieci pod rodzicielski dach.

Lucyna z mężem też mieli ciężkie chwile. Pieniądze raz były, raz ich brakowało. Ale krok po kroku budowali swoją przyszłość. Kupili najpierw pokój, potem go sprzedali, zainwestowali w inne mieszkanie — już dwupokojowe. Uznali, iż będzie to start dla ich syna Jacka. Chłopak dostał się na medycynę, uczył się sumiennie. Marzyli, iż po studiach i ślubie wprowadzi się tam z żoną i zacznie dorosłe życie na swoim.

Ale nic nie poszło zgodnie z planem.

Gdy syn Haliny — Kacper — skończył szkołę, też postanowił wyjechać do Warszawy. Zdał do technikum, chciał pracować i wynajmować pokój. Ale nie miał pieniędzy na czynsz. Wtedy Halina, ze swoją upartą naturą, poprosiła siostrę, by przygarnęła jej syna „na parę lat”. Obiecała, iż będzie płacić rachunki, znajdzie pracę, a oni pomogą, gdy tylko będą mogli. Lucyna uwierzyła. I zgodziła się.

Dwa lata minęły. Jacek zakochał się, oświadczył się Weronice. Zaczęli przygotowania do wesela. Lucyna uprzedziła siostrzeńca:
— Kacprze, do lata musisz się wynieść. Na jesieni wprowadzi się Jacek z żoną.

Wydawało się — wszystko jasne. Ale zaczęły się telefony.
— Znalazłem nową pracę, ale grosze płacą…
— Z dziewczyną czekamy na dziecko…
— niedługo bierzemy ślub…

Lucyna z mężem znów ustąpili. Pozwolili zostać do września. Potem remont, przeprowadzka syna. Wszyscy wiedzieli. choćby Halina. Kiwała głową, zgadzała się, mówiła:
— Oczywiście, pomożemy. Wszystko rozumiemy.

Lato przeszło. Nadszedł sierpień. Halina zadzwoniła:
— No wiesz, nie mam jak pomóc synowi. Córka niedługo rodzi, ona bardziej potrzebuje. A i wesele już za pasem…

Potem — telefony od babci i dziadka. Prosili, by się ulitować, wybaczyć.
— Przecież to twój siostrzeniec! Rodzona krew!

Lucyna z mężem znów ustąpili. Powiedzieli: do końca listopada — i koniec.

Nadeszła zima. Odegrano wesela. Urodziły się dzieci. Tylko iż Jacek z Weroniką wciąż mieszkali z rodzicami. A w „ich” mieszkaniu żył Kacper z żoną Olą i noworodkiem. I nie myślał o wyprowadzce.

Za każdym razem — nowe wymówki.
— Zatrzymali wypłatę…
— Znaleźliśmy coś do wynajęcia, ale tam strasznie…
— Zgubiłem telefon, więc nie mogłem odebrać…
— Rozchorowałem się, prawie trafiłem do szpitala…

Lucyna dzwoniła — bez skutku. Raz pojechała na rozmowę — nie otworzyli drzwi. Chociaż wiedziała na pewno: są w domu. Drugi raz przyjechała z mężem. Kacper otworzył i… rzucił się na wuja z pięściami. To już przekroczyło wszelkie granice.

Lucyna drżała z upokorzenia i wściekłości. Po raz pierwszy w życiu poczuła, iż więzy krwi to nie o miłości. To o nadużywaniu. O manipulacji. O tym, jak robią z ciebie życiodajną krowę.

Potem zaczęła się kampania nacisków. Babcia i Halina dzwoniły do Jacka.
— Jak ci nie wstyd!
— Oli od stresu zniknęło mleko!
— Jak możesz wyrzucać na bruk rodzinę z niemowlęciem?!

Ale Lucyna z mężem już nie zamierzali być wygodni. Złożyli pozew. Poszli na policję. Po dwóch miesiącach — eksmisja.

Jacek z Weroniką wreszcie wprowadzili się do swojego mieszkania. Zaczęli życie od nowa. A Lucyna… po prostu przestała odbierać telefony od rodziny. Ani od siostry, ani od babci. Od nikogo.

Rodzina to tylko ci, którzy są przy tobie, którzy cię wspierają. Nie ci, co z uśmiechem depczą cię w błoto.

A ty co sądzisz? Więzy krwi to obowiązek aż do poświęcenia, czy jednak wzajemność z szacunkiem?

Idź do oryginalnego materiału