Słowa na zebraniu mnie wkurzyły. Teraz będę ponosić konsekwencje swojej życzliwości

mamadu.pl 3 miesięcy temu
Szkolne zebrania organizacyjne na początku roku szkolnego budzą w rodzicach wiele emocji. Jednym z największych problemów jest to, kto powinien być w klasowej trójce: zwykle rodzice i opiekunowie nie wyrywają się do tego zadania. Basia, nasza czytelniczka, opowiedziała o tym, jak sama dała się wkręcić w klasową trójkę.


Szkolne zebrania organizacyjne


W szkole na początku roku szkolnego rodzice zwykle biorą udział w zebraniach organizacyjnych. O takim spotkaniu opowiedziała nam Basia: "Mój syn został właśnie uczniem 2 klasy podstawówki i muszę przyznać, iż już od pierwszego zebrania w tym roku szkolnym czuję, iż będzie trudno. Wcale nie mam tu na myśli nauki i ilości materiału do opanowania przez dzieci. Bardziej chodzi mi o współpracę między rodzicami.

W zeszłym tygodniu byłam na organizacyjnym zebraniu u syna i wyszłam stamtąd tak zła, iż zajęło mi cały weekend, żeby trochę ochłonąć. przez cały czas nie wiem, czy emocje opadły na tyle, iż uda mi się opowiedzieć o tym z zupełnym spokojem. Na zebraniu rozmowa zaczęła się od spraw związanych z przestrzenią szkolną, m.in. szatni. Nie to jednak było głównym punktem zebrania. Największa awantura zaczęła się przy omawianiu składek, organizowaniu wycieczek i – oczywiście! – wybieraniu trójki klasowej"

Wszyscy rezygnują


"Okazało się bowiem, iż panie, które z ogromną chęcią podjęły się bycia przewodniczącą, zastępcą i skarbnikiem klasowym w poprzednim roku, teraz nie mają absolutnie ochoty kontynuować swojej pracy społecznej. Wielu rodziców było zaskoczonych, inni byli oburzeni, iż 'jak to tak, same się zgłosiły, a teraz rezygnują'. Muszę przyznać, iż nie byłam tym zdziwiona w ogóle: bardziej chyba tym, iż panie zdecydowały się na to dopiero teraz" – opowiada w wiadomości Basia.

"W zeszłym roku na każdym kroku słyszały zarzuty: a to, iż składka jest zbyt wysoka, a to, iż prezenty na mikołajki dla dzieci są nie takie. Innym razem ktoś na nie naskoczył, iż kupiły wychowawczyni na Dzień Nauczyciela zbyt drogi prezent i to bez szczegółowej konsultacji z całą klasą. Przy każdej takiej dyskusji na messengerze myślałam o tym, iż one i tak to robią w swoim wolnym czasie, organizują to po pracy. I wciąż ktoś na ich zaangażowanie narzeka. Kiedy panie powiedziały, iż rezygnują, w klasie podniósł się bunt".

"Obroniłam je i sama się wkręciłam"


"Postanowiłam zabrać głos i stanąć w ich obronie. Zrobiłam to też trochę ze względu na to, iż byłam pewna, iż zamiast nich nikt chętny na te stanowiska się nie zgłosi. Po ostatnim roku wszyscy widzimy, iż jesteśmy wyjątkowo mało zgodną grupą rodziców, więc nikt nie chce być tym kozłem ofiarnym. Opowiedziałam, jak to widzę i wyjaśniłam, iż doskonale rozumiem panie, które rezygnują. Postarałam się opowiedzieć, dlaczego wydaje mi się, iż one nie chcą dalej tego kontynuować.

Sama pracuję w urzędzie, więc w godzinach 8:00-16:00 nie dam rady nic załatwić, więc raczej nie zgłosiłabym się na przewodniczącą. Poprosiłam jednak te kobiety, iż jeżeli mają takie możliwości czasowe, to żeby nie rezygnowały ze swoich funkcji. Zapewniłam, iż mogę się bardziej zaangażować i im pomagać w różnych kwestiach, szczególnie w gaszeniu pożarów i dyskusjach z resztą rodziców.

Kobieta, która była zastępcą, zaproponowała, żebym została 4 osobą w 'trójce' i była takim trochę mediatorem. Obawiam się tego bardzo, bo wiem, iż kłótnie i dyskusje wciąż będą obecne, ale wstępnie przystałam na tę propozycję. Zgodziłam się, wiedziona emocjami, ale dziś myślę, iż dałam się wciągnąć w niezłe bagno. Teraz zamiast trzy, to cztery osoby będą obrywały bęcki od reszty rodziców z klasy" – kończy swój list wzburzona czytelniczka.

Idź do oryginalnego materiału